YotaPhone 2, czyli e‑papierowa innowacja z Rosji [Podróż w czasie]
17.08.2019 11:50, aktual.: 17.08.2019 13:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Cofamy się do roku 2014, kiedy to mało znany producent z Rosji zachwycił świat swoim nietypowym smartfonem z dwoma ekranami.
OK, YotaPhone 2 - jak sama nazwa wskazuje - nie był pierwszym telefonem tegoż producenta, ale pierwsza generacja z roku 2013 nie zyskała zbyt wielkiego rozgłosu. A przynajmniej nie takiego, którym mógł się poszczycić dużo bardziej dopracowany następca. Choć i w jego przypadku na rozgłosie się niestety skończyło.
YotaPhone 2 zachwycał dwoma ekranami
Rosyjski smartfon firmy Yota został uzbrojony w:
- 5-calowy ekran AMOLED o rozdzielczości 1920 x 1080 na przednim panelu;
- 4,7-calowy ekran E Ink o rozdzielczości 960 x 540 na tylnym panelu.
Drugi ekran, wykonany w technologii kojarzonej dotychczas z czytnikami ebooków, miał wiele zalet.
Po pierwsze - faktura przypominająca papier sprawiała, że wyświetlacz cechował się doskonałą widocznością w ostrym słońcu.
Po drugie - ekran był dużo bardziej energooszczędny od panelu OLED; E Ink pobiera niewielką porcję energii tylko podczas odświeżania obrazu.
Po trzecie - długie czytanie podczas korzystania z ekranu E Ink jest dużo bardziej komfortowe dla oczu.
Po czwarte - dodatkowy ekran na pleckach ułatwiał robienie autoportretów z użyciem aparatu głównego, który był dużo lepszej jakości niż ten ulokowany z przodu.
Yota miała sporo fajnych pomysłów na wykorzystanie ekranu E Ink
Przede wszystkim na drugim wyświetlaczu można było robić wszystko to, co na ekranie głównym. Oczywiście z uwagi na brak kolorów oraz niską częstotliwość odświeżania oglądanie filmów czy granie w zaawansowane gry na E Inku nie miało wiele sensu, ale przeglądanie sieci czy korzystanie z komunikatorów nie stanowiło żadnego problemu.
Na tym nie koniec, bo Yota solidnie skroiła oprogramowanie swojego telefonu pod dodatkowy wyświetlacz. Można było wyświetlić na nim na stałe tapetę lub nawet widgety z kalendarzem, zegarem czy pogodą. Realnie wystarczyło więc jedno kliknięcie, by zmienić wygląd telefonu. A wszystko przy minimalnym zużyciu energii.
Sporą zaletą całej konstrukcji był fakt, że kolor obudowy pokrywał się z kolorem wyświetlacza. W połączeniu z wyświetloną tapetą dawało to ciekawy efekt wizualny.
Producent przygotował także kilka prostych gier logicznych, idealnych do odpalenia na dodatkowym wyświetlaczu: 2048, sudoku, warcaby i szachy.
Nie zabrakło trybu ultraoszczędnego, który całkowicie wyłączał główny wyświetlacz w celu zapewnienia dłuższego czasu pracy na jednym ładowaniu.
Niestety cena była zabójcza
Koszty produkcji ekranów E Ink były w tamtym czasie bardzo wysokie (zresztą nadal są), co odbiło się na cenie. Ta wynosiła w Polsce aż 2899 zł.
Prawie 3000 zł było wówczas bardzo wysoką jak na telefon mało znanej marki o specyfikacji rocznego flagowca (Snapdragon 801 i 2 GB pamięci RAM). Był to praktycznie poziom iPhone'ów i flagowych samsungów.
Telefon, jak i sam producent, zdążył już wylądować na śmietniku historii
YotaPhone 2 był jednym z najciekawszych smartfonów jakie kiedykolwiek było mi dane testować. Mało znana marka w połączeniu z wysoką cenę sprawiły jednak, że wyniki sprzedaży nie należały do najlepszych.
Efekt? Yota przez lata borykała się z bardzo poważnymi problemami finansowymi, a premiera YotaPhone'a 3 przeszła bez większego echa. W kwietniu 2019 rosyjski producent ogłosił bankructwo.
YOTAPHONE 2. The phone with two fronts
Jak więc widać, nie jest prawdą, że dobre pomysły zawsze bronią się same. Jeśli za naprawdę ciekawym smartfonem nie stoi znane i ceniona na całym świecie marka, odniesienie sukcesu jest piekielnie trudne.