07.11.2018 | aktual.: 07.11.2018 16:53
Firma LG przypomina sobie o G7 One i G7 Fit
Pod nazwami G6 Fit i G7 One kryją się tańsze warianty flagowego G7 ThinQ. Oba urządzenia do topowego modelu nawiązują nie tylko wyglądem, ale również 6,1-calowym ekranem IPS LCD o nazwie FullVision, wodoszczelną konstrukcją (IP68), głośnikiem Boombox czy układem audio QuadDAC i obsługą technologii DTS:X 3D.
Produkty te zostały jednak oparte na starszych układach Qualcomma - Snapdragonie 821 (G7 Fit) i Snapdragonie 835 (G7 One). Wydawało się więc, że zagwarantuje to nie tylko niższą cenę urządzeń, ale i szybkie wprowadzenie na rynek. Nie są to w końcu najnowsze układy, więc firma nie musiała przejmować się problemami z dostępnością.
Koreańczycy na targach IFA 2018 milczeli na temat dostępności tańszych wariantów G7 ThinQ, a teraz - po dwóch miesiącach - ktoś w LG przypomniał sobie, że ma przecież do wprowadzenia dwa zapowiedziane już urządzenia. Producent poinformował więc globalnie, że LG G7 Fit trafi niebawem do sprzedaży na wybranych rynkach.
Dotyczy to również Polski. Oficjalna cena nie jeszcze znana, ale sklep X-kom już teraz wycenia model na 1799 zł.
Dodam, że producent słowem nie wspomniał o G7 One, który do tej pory wprowadził jedynie kanadyjski oddział firmy. Można spodziewać się więc, że wersji z Androidem One w Europie nie będzie.
G7 Fit to kolejny smartfon LG, który na rynek trafia ze sporym opóźnieniem
Chciałbym napisać, że LG G7 Fit będzie ciekawą opcją dla osób, które nie chcą wydać bardzo dużo na dość mocne urządzenie z wodoszczelną konstrukcją i dobrym układem audio. Szczególnie, że ten ostatni jest rarytasem w czasach rezygnacji kolejnych producentów z tradycyjnego gniazda słuchawkowego.
Nie ma to jednak sensu. LG G7 ThinQ można już kupić za mniej niż 2000 zł, a podobny do modelu Fit, ale starszy LG G6 jest sporo tańszy. Gdy doda się do tego smartfony jak Pocophone F1, Honor 10 czy Honor Play, które rządzą w wyższej średniej półce cenowej, sens sprzedaży "tańszego G7" w ogóle staje pod znakiem zapytania.
Nie będę więc owijał w bawełnę i napiszę, że sposób w jaki LG wprowadza kolejne urządzenia to po prostu parodia. Dość wspomnieć, że podobnie było z:
- LG G6, który dostał starszego Snapdragona 821 by trafić na rynek o wiele wcześniej niż flagowiec Samsunga, a udało się go wprowadzić raptem tydzień wcześniej;
- LG V30, który szybko udało się wprowadzić w Korei, a mieszkańcy innych krajów musieli czekać na niego nawet pół roku;
- LG G5 SE, który do sprzedaży w Europie trafił nie tylko z półrocznym opóźnieniem, ale był droższy niż standardowy G5.
Bardzo ciężko wytłumaczyć co spowodowało dwumiesięczne opóźnienie we wprowadzaniu G7 Fit, który ma sens tylko wtedy, gdy cena flagowca wciąż jest wysoka. Brakowało tylko by sprzęt wzorem wspomnianego wyżej G5 SE był droższy niż G7 ThinQ...
LG albo nauczy się nie prezentować niegotowych urządzeń, albo nigdy nie poprawi wyników finansowych
Nie chcę by wyglądało to wieszanie psów na firmie LG, ale naprawdę nie rozumiem podejścia osób zarządzających jej działem mobilnym. Każdy użytkownik, któremu dany produkt się spodoba, chciałby wiedzieć "kiedy? gdzie? za ile może go kupić?". Ewentualnie poznać konkretną datę wprowadzenia na rynek.
LG prezentuje za to kolejne produkty i nie zwraca w ogóle uwagi, że wprowadzanie ich do sprzedaży jest istotne. Cel? Być może chodzi o systematyczne przypominanie o swoim istnieniu, ale podejście to jest zgubne. Skoro wybrany produkt nie jest dostępny, użytkownicy zaczynają interesować się alternatywami i zapominają o pierwszym wyborze.
Ta opieszałość pokazuje, że firma nie traktuje poważnie klientów. Sam przestałem przejmować się nowościami LG. O G7 Fit prawie zapomniałem, przestałem zwracać uwagę na V40, a składanego smartfonu Koreańczyków nie biorę na poważnie, ponieważ na produkt trzeba będzie pewnie czekać do... 2022 roku.
Ciekawe tylko kiedy ktoś w LG zrozumie, że problemy we wprowadzaniu produktów mogą mieć odzwierciedlenie w wynikach finansowych działu mobilnego, które od wielu kwartałów są fatalne.