iPhone XS Max, czyli więcej tego samego, ale drożej [TEST]
Jeśli szukasz najlepszego iPhone'a, a cena nie gra roli, XS Max jest dla ciebie. Jeśli szukasz najlepszego smartfonu na rynku, XS Max raczej nie jest dla ciebie. Zwłaszcza jeśli nie chcesz wydawać fortuny.
16.11.2018 | aktual.: 16.11.2018 22:05
Wzornictwo, jakość wykonania i ergonomia; wyświetlacz; wydajność
Test został przeprowadzony na smartfonie iPhone XS Max z 6,5-calowym ekranem, który względem mniejszego iPhone'a XS różni się w zasadzie tylko gabarytami oraz pojemnością baterii. Pozostałe aspekty są wspólne dla obu modeli.
Wzornictwo iPhone'a XS Max pod koniec 2018 roku nie robi już wielkiego wrażenia
Gdy w listopadzie 2017 odbierałem nowego iPhone'a X, byłem oczarowany jego jedynym w swoim rodzaju wzornictwem. Malutka, jednolita ramka otaczająca fikuśny ekran ze wszystkich stron wyglądała futurystycznie. Miałem wrażenie, że trzymam w ręku telefon z przyszłości.
I w zasadzie było to wrażenie słuszne, bo iPhone X faktycznie wyglądał jak telefon z przyszłości. Jak iPhone XS, który trafił do sklepu dopiero rok później.
Wygląd iPhone'a XS Max nie grzeje mnie nie tylko dlatego, że do złudzenia przypomina poprzednika. W ciągu roku rynek został dosłownie zalany podobnymi konstrukcjami. Potencjalnie zdążył się więc już opatrzyć nawet osobom, które wcześniej z "dziesiątką" do czynienia nie miały.
Powiem więcej - iPhone'y XS są zaprojektowane z mniejszą dbałością o detale niż model X. Razi brak symetrii na dolnej krawędzi, spowodowany przeprojektowaniem anten z uwagi na dual SIM.
Złego nie powiem jednak na temat jakości wykonania, bo ta była i jest absolutnie topowa. Rama ze stali nierdzewnej (zamiast popularnego aluminium) i wzmacniane szkło to połączenie, które jest premium pełną gębą. W dodatku producent chwali się zwiększeniem odporności konstrukcji na działanie różnych płynów (nie tylko wody).
Minusem stalowej ramy jest to, że zbiera mikrozarysowania od patrzenia, ale te nie rzucają się specjalnie w oczy na srebrnej, połyskującej powierzchni. Aby je wyłapać, trzeba się przyjrzeć urządzeniu z bliska.
iPhone XS Max dla wielu osób będzie za duży
Małe ramki małymi ramkami, ale przy 6,5-calowym ekranie iPhone XS Max mimo wszystko jest jednym z największych smartfonów na rynku. Płaski tył sprawia ponadto, że nie należy do najbardziej poręcznych. Jego obsługa jedną ręką bywa mocno utrudniona.
Nie jest jednak tak, że duży ekran w ogóle nie ma zalet. Oglądanie filmów, granie w gry czy przeglądanie sieci to na tak gigantycznym panelu czysta przyjemność.
Na szczęście jednak mniejszy iPhone XS funkcjonalnie i technologicznie nie ustępuje większemu bratu, dlatego ja wybierając między tą dwójką zdecydowałbym się na wariant 5,8-calowy. Zwłaszcza że taka decyzja to 500 zł w kieszeni, bo właśnie na tyle Apple wycenia dopłatę do większego ekranu.
Apple ma chyba najlepsze silniczki wibracyjne na rynku
Od czasu iPhone'a 7, Apple implementuje w swoich smartfonach nowy silnik Taptic Engine. Ten zamiast tandetnych, bzyczących wibracji, generuje silne, ale przyjemne "kopnięcia".
Silniczek jest także świetnie wykorzystywany przez oprogramowanie. Np. podczas obracania wirtualnych pokręteł (np. budzik) ma się wrażenie, że pod wyświetlaczem pracują fizyczne trybiki.
Wyświetlacz jest doskonały (na swój sposób)
Ekran AMOLED iPhone'a XS Max ma 6,5-calową przekątną, proporcje 19,5:9 oraz nietypową rozdzielczość 2688 x 1242 pikseli. Zagęszczenie pikseli na cal wynosi 458 ppi, czyli jest dokładnie takie samo, jak w mniejszym modelu. Miło że Apple zatroszczył się, by akurat ten parametr był identyczny w obu wariantach.
Panel ten znajduje się na szczytach eksperckich rankingów, gdyż laboratoryjne testy wykazują imponującą wierność odwzorowania kolorów. I pod tym względem smartfon faktycznie deklasuje konkurencję.
Pytanie tylko, ile osób faktycznie potrzebuje wiernego odwzorowania kolorów w smartfonie. Osobiście preferuję mocno nasycone kolory, bo te - mimo że sztuczne - są po prostu milsze dla oka. W porównaniu z ekranami Galaxy Note'a 9 czy Huaweia Mate 20 Pro, panel XS Maksa wydaje mi się blady.
Fajnie by było, gdyby Apple - wzorem rywali, którzy także potrafią wycisnąć ze swoich ekranów realizm - pozwolił na opcjonalne zwiększenie saturacji w ustawieniach. Niestety nie pozwala. Garść opcji zarządzających barwami skierowana jest przede wszystkim do daltonistów.
Apple przygotowując wyświetlacze iPhone'ów odwalił kawał dobrej, ale - z mojej perspektywy - niekoniecznie potrzebnej roboty. Spędziłem z iPhone'em X prawie rok i w tym czasie wyświetlacz niemalże każdego innego telefonu z OLED-em wydawał mi się bardziej atrakcyjny. A nie zajmuję się profesjonalną obróbką zdjęć i filmów na smartfonie, by docenić kalibrację kolorów.
Do reszty parametrów przyczepić się nie mogę. Biel ma bardzo dobrą jakość, a głębia czerni jest znakomita i idealnie zlewa się czarnym obramowaniem. Ostrość jest więcej niż wystarczająca.
Oczywiście ekran obsługuje technologię 3D Touch, która odpowiada za wykrywanie siły nacisku, co ułatwia wykonywanie niektórych akcji.
Apple A12 Bionic sprawia, że iPhone XS Max to wydajna bestia
Zacznę od tego, że przeskakując z iPhone'a X na iPhone'a XS Max nie odnotowałem żadnych większych różnic w szybkości uruchamiania aplikacji czy płynności animacji. I bardzo dobrze.
Skoro roczny telefon zapchany ponad 170 GB zdjęć i aplikacji działa jak nowy, świeżo wyjęty z pudełka flagowiec, nie ma powodu by sądzić, że z XS Maksem będzie inaczej. Szybkość działania jest wzorowa i prawdopodobnie taki stan rzeczy utrzyma się bardzo, bardzo długo.
Różnicę na plus da się odczuć podczas wykonywania bardziej skomplikowanych filmów (np. render filmu o wysokiej rozdzielczości). XS Max zasuwa wówczas jak rakieta.
Najbardziej odczuwalne jest jednak zwiększenie ilości pamięci operacyjnej (4 zamiast 3 GB pamięci RAM). iPhone X pod tym względem mocno zawodził, nieustannie przeładowując nawet niedawno używane aplikacje i karty w przeglądarce. W przypadku iPhone'a XS Max żadnych zastrzeżeń nie mam - apek można naotwierać po sam sufit.
Apple iPhone XS Max | |
---|---|
Producent | Apple |
Model procesora | Apple A12 Bionic |
Segment | Smartfon flagowy |
System operacyjny | iOS 12 |
Przekątna ekranu | 6.5″ |
Rozdzielczość ekranu | 2688 x 1242 |
Maksymalna pamięć wewnętrzna | 512 GB |
Rozdzielczość matrycy | 12 Mpix |
Mimo wszystko jednak mam wrażenie, że te 4 GB są wystarczające tu i teraz, ale za rok czy dwa RAM-u może zacząć brakować. Aplikacje rosną, a i kolejne wersje systemu mogą być bardziej wymagające. Szkoda, że Apple do telefonu startującego z poziomu 5500 zł nie wpakował 6 GB, choćby po to, by był zapas.
Face ID jest nieco szybsze, ale wciąż za wolne
System rozpoznawania twarzy Face ID to najbardziej znienawidzona przeze mnie funkcja iPhone'a X. Głównie przez to, że jest wolniejsza i - w mojej ocenie - mniej wygodna w działaniu niż chyba wszystkie czytniki linii papilarnych, które kiedykolwiek widziałem.
W iPhone'ach XS szybkość działania uległa odczuwalnej, aczkolwiek - jak dla mnie - zbyt małej poprawie. Ta chwila oczekiwania przy każdym odblokowywaniu telefonu jest mega irytująca. Zwłaszcza w kontekście tego, jak szybko smartfon wykonuje wszystkie inne czynności.
Tyle dobrego, że Face ID rzadko się myli i potrafi się douczać, nie mając problemów z zarostem, okularami czy nakryciami głowy. Uważam jednak, że rozwiązanie to świetnie sprawdziłoby się jako uzupełnienie czytnika linii papilarnych (możliwość odblokowania telefonu w rękawiczkach), a nie jego zastępstwo. Zwłaszcza że skanera odcisków palców można użyć jeszcze zanim telefon znajdzie się przed twarzą.
iOS, jaki jest, każdy widzi
Oprogramowanie omówiłem szczegółowo w teście iPhone'a X. 99 proc. rzeczy musiałbym przepisać, więc zainteresowanych odsyłam do tamtego tekstu, bo zmieniło się niewiele.
Od tego czasu telefon został zaktualizowany do systemu iOS 12, ale najważniejszą nowość to lepsza optymalizacja i przyspieszenie pracy na starszych telefonach. iPhone XS Max starszym telefonem nie jest, więc w jego przypadku nie pojawiły się żadne funkcje, które w odczuwalnym stopniu zmieniałyby sposób obsługi telefonu.
Wciąż uważam, że największą siłą Apple'a jest ekosystem. Jeśli ktoś ma już inne urządzenia Apple'a (przede wszystkim Maca), doceni to, jak świetnie różne produkty ze sobą współpracują.
Szkoda, że iOS nakłada kaganiec na większy ekran i nie pozwala się nim nacieszyć
iPhone XS Max ma duuużo większy ekran niż iPhone'y XS i X, ale oprogramowanie po pozwala wykorzystać jego potencjału. Konkurencyjne smartfony z Androidem wypadają na tym polu lepiej, chociażby dzięki trybowi współdzielenia ekranu, pozwalającemu używać dwóch aplikacji jednocześnie.
iPhone XS Max takich udogodnień nie ma. A szkoda, bo tak duży wyświetlacz dosłownie prosi się o to, by oglądać na nim YouTube'a jednocześnie przewijając oś czasu na Facebooku.
Jest jednak kilka usprawnień względem mniejszych iPhone'ów. Jeśli programista odpowiednio napisał swoją aplikację, ta wyświetla na Maksie więcej treści.
Wymaga to jednak dodatkowego nakładu pracy ze strony deweloperów, a nie wszyscy się na to decydują. Podczas testów Chrome i Instagram mieściły więcej treści, ale już Facebook i Messenger nie.
Nie mówiąc już o tym, że po ponad roku wciąż nie wszyscy programiści dostosowali swoje apki do nowych proporcji. Niektóre programy wciąż wypełniają przestrzeń 16:9, wyświetlając na górze i na dole czarne pasy. Na szczęście takich apek jest mniejszość.
Drugie udogodnienie jest takie, że w trybie poziomym interfejs wybranych aplikacji Apple'a wyświetlany jest w dwóch kolumnach. iPhone XS tego nie potrafi.
I to by było na tyle. Oczywiście granie, oglądanie filmów czy czytanie jest na większym wyświetlaczu wygodniejsze, ale strasznie brakowało mi programowych dodatków, które pozwoliłyby mi 6,5-calowy panel docenić jeszcze bardziej.
Głośniki iPhone'a XS Max są cudowne
Jeden głośnik znajduje się we wcięciu w górnej części ekranu, a drugi na dolnej krawędzi. Generowany przez nie dźwięk jest głośny, mocny, klarowny i mięsisty. Wyraźnie zarysowany są nie tylko średnie i wysokie tony, ale i bas, który cechuje się ponadprzeciętną - jak na telefon - głębią. Cudo.
Co istotne, oba głośniki - choć rozlokowane niesymetrycznie - generują dźwięk o porównywalnej jakości i głośności. Żaden z nich nie dominuje, dzięki czemu wrażenia odsłuchowe podczas grania w gry i oglądania filmów są kapitalne.
Górny głośnik zapewnia także świetną jakość rozmów. Zwłaszcza w połączeniu ze świetnie spisującymi się modułami łączności.
Dual SIM jest zaimplementowany w dość niecodzienny sposób
iPhone XS Max ma jeden slot na fizyczną kartę SIM oraz wbudowany chip eSIM. Ten drugi standard w chwili pisania tego tekstu nie jest jeszcze wspierany przez polskich operatorów, więc o korzystaniu z dwóch numerów w naszym kraju można na razie zapomnieć.
eSIM może się jednak przydać osobom, które często podróżują. Można pod niego podpiąć oferty wybranych zagranicznych operatorów, by np. tanio korzystać z internetu.
Aparat jest niezły, ale konkurencja daje więcej
iPhone XS i XS Max mają:
- 12-megapikselowy aparat główny z przysłoną f/1,8, optyczną stabilizacją obrazu i pikselami o wielkości 1,4 mikrometra;
- 12-megapikselowy aparat dodatkowy z przysłoną f/2,4, optyczną stabilizacją obrazu i teleobiektywem (2-krotne przybliżenie optyczne);poprawioną, 4-tonową diodę doświetlającą;
- 7-megapikselowy aparat przedni z przysłoną f/2,2.
Względem wcześniejszych modeli nieco urosła główna matryca, ale największe zmiany zaszły w oprogramowaniu.
[url=https://flic.kr/s/aHsmw2PwBB]Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości[/url]
Apple chwali się rozwiązaniem Smart HDR. Smartfon robi jednocześnie 9 zdjęć, w tym fotki o różnej ekspozycji. Oprogramowanie selekcjonuje 4 najlepsze zdjęcia i łączy je w jedno, które ma się cechować poprawioną jakością i - przede wszystkim - rozpiętością tonalną.
Nowe algorytmy faktycznie działają. Widać to zwłaszcza w nocy, gdzie wcześniejsze iPhone'y lubiły przepalać jaśniejsze fragmenty zdjęć (zwłaszcza źródła światła). XS Max potrafi wydobyć zdecydowanie więcej detali z jaśniejszych partii obrazu.
Sporym atutem aparatu jest jego powtarzalność i przewidywalność. iPhone sprawdza się dobrze w każdych warunkach. Nie ma sytuacji, że dwa zdjęcia zrobione jedno po drugim są diametralnie różnej jakości, a to w przypadku wielu smartfonów się zdarza. Fotki mają żywe, ale nigdy nieprzesaturowane kolory. Automatyka poprawnie dobiera też balans bieli i sprawnie radzi sobie z ustawianiem ostrości.
Teleobiektyw dający 2-krotne przybliżenie optyczne przydaje się podczas fotografowania obiektów z daleka, choć - z uwagi na niższą jasność przysłony - w trudniejszych warunkach oświetleniowych nie działa; telefon wykorzystuje wówczas zoom cyfrowy z aparatu głównego.
Świetnie spisuje się udoskonalony tryb portretowy
Apple mocno chwalił się możliwością zmiany siły rozmycia już po zrobieniu zdjęcia. W teorii nie jest to żadna nowość, ale firma naprawdę zrobiła to lepiej niż większość konkurentów.
Nie jest tak, że oprogramowanie "nakleja" postać na tło i reguluje jedynie siłę rozmycia tego, co znajduje się z tyłu. Widać, że wraz z ruchem suwaczków, zmienia się pole ostrości. Przy niższej głębi, oprogramowanie zaczyna np. delikatnie rozmywać uszy czy elementy garderoby, które znajdują się dalej niż twarz, ale bliżej niż tło.
iPhone faktycznie stara się więc symulować pracę optyki aparatu, dzięki czemu efekty są zaskakująco naturalne.
Ponadprzeciętnie dobrze XS Max radzi sobie także z wideo
iPhone'y od lat wymiatają pod względem jakości wideo i nie inaczej jest z najnowszym flagowcem.
iPhone XS Max: przykładowe wideo
Filmy są miłe dla oka, dobrze ustabilizowane i pozbawione gwałtownych skoków ekspozycji i ostrości. Kolory żywe, a jasne obszary nieprzepalone. Klasa.
Czegoś mi jednak zabrakło
Aparat iPhone'a XS Max jest bardzo dobry, ale w przypadku telefonu za grubo ponad 5000 zł to niekoniecznie najbardziej pozytywna opinia pod słońcem. Epitety pokroju "kapitalny" czy "fenomenalny" zarezerwowałbym raczej dla innych urządzeń.
Konkurencyjne smartfony - np. Huawei Mate 20 Pro czy LG V40 - mogą się już poszczycić potrójnymi aparatami z obiektywami o różnych ogniskowych. Coraz więcej producentów implementuje ponadto zaawansowane tryby nocne, pozwalające robić ładne zdjęcia niemal w całkowitej ciemności. Nie mówiąc już o tym, że nie brakuje smartfonów fotograficznych, które wypadają lepiej także pod względem czysto jakościowym.
Bateria iPhone'a XS Max nie daje powodów do narzekań
Akumulator to spory atut smartfonu. Ograniczając się do przeglądania sieci, słuchania muzyki, oglądania YouTube'a i korzystania z komunikatora, realnie da się wyciągnąć nawet 8 godzin aktywnego ekranu na dobę. Nawet podczas intensywniejszych testów, nie udało mi się zajechać akumulatora dzień.
Przy umiarkowanym wykorzystywaniu dwie doby są na wyciągnięcie ręki. Duża w tym zasługa iOS-u, który pobiera bardzo mało energii, gdy telefon spoczywa nieużywany w kieszeni.
Ładowanie to jednak nieśmieszny żart
Smartfon wspiera szybkie i bezprzewodowe ładowanie, ale do zestawu Apple dorzuca zasilacz 5 W. "Nakarmienie" baterii do pełna trwa z jego użyciem - uwaga - prawie 3,5 godziny.
Nie jest też tak, że ładowarka na początku zasuwa i zwalnia pod koniec. Żałośnie wolny jest cały proces. Po 30 minutach ładowania wskaźnik pokazywał marne 16 proc. Wstyd.
Aby ładować telefon szybciej, należy sięgnąć po dodatkowe akcesoria. W przypadku oficjalnych mowa o 229 zł za zasilacz i 99 zł za przewód. Całe szczęście, że przynajmniej można skorzystać z tańszych zamienników.
iPhone XS Max jest fajny, ale o wiele za drogi
Piekielnie drogi był także zaprezentowany rok wcześniej iPhone X, ale w jego przypadku wysoką cenę dało się od biedy usprawiedliwić podatkiem od nowości. Był to powiew świeżości na rynku, więc Apple - powiedzmy - mógł liczyć sobie ekstra za możliwość korzystania z "telefonu z przyszłości".
iPhone XS Max to natomiast powtórka z rozrywki. Do sklepów trafił w czasach, gdy co najwyżej trochę gorzej wyglądające modele Honor Play, Pocophone F1 czy Honor 8X można kupić za blisko 1/4 ceny. Pierwsze dwa mają w dodatku topowe podzespoły.
Mało tego - zestaw jest jeszcze bardziej wybrakowany niż rok temu. Apple wciąż nie dodał szybkiej ładowarki, a ponadto po raz pierwszy zabrał przejściówkę z Jacka na złącze Lightning.
Przypomnę ponadto, że 5479 zł kosztuje wersja mająca marne 64 GB pamięci. Nie wyobrażam sobie wydać tyle kasy na telefon, a za rok usuwać zdjęcia i aplikacje, żeby zrobić miejsce na aktualizację systemu, więc pod uwagę brałbym tylko wariant 256 GB. A jego cena jest absurdalnie wysoka - 6229 zł.
Jeśli ktoś już naprawdę musi mieć telefon z iOS-em i jak największy ekran oraz może wydać taką kwotę lekką ręką - śmiało. iPhone XS Max to najlepszy iPhone i bardzo solidny telefon. Oszczędnym radzę się jednak rozejrzeć za rocznym iPhone'em X lub nowym iPhone'em XR, które w rozsądnych wersjach pamięciowych da się kupić ponad 2000 zł taniej. Ustępują przy tym Maksowi w mniejszym stopniu niż wskazywałyby na to różnice w cenach.
A jeśli dla kogoś iOS w ogóle nie jest priorytetem, powinien jak najszybciej wykreślić iPhone'y z serii X z listy potencjalnych zakupów i rozejrzeć się za czymś z Androidem. Huawei Mate 20 Pro czy Galaxy Note9 sprzętowo i funkcjonalnie biją smartfony Apple'a na głowę.
- Jakość wykonania i wodoszczelność
- Niezły wyświetlacz
- Imponująca szybkość działania
- Genialne głośniki stereo
- Dobrze zoptymalizowane i funkcjonalne oprogramowanie
- Przyzwoity aparat
- Dobra bateria
- Absurdalnie wysoka cena
- Wolne i niewygodne Face ID zamiast czytnika linii papilarnych
- Niedopasowanie wielu aplikacji do większego ekranu
- Brak szybkiej ładowarki w zestawie