Odwiedziłem kilka sklepów i salonów z telefonami w USA. Oto kilka spostrzeżeń

Odwiedziłem kilka sklepów i salonów z telefonami w USA. Oto kilka spostrzeżeń

iPad w laptopowym etui to jedna z dziwniejszych rzeczy, które widziałem w USA
iPad w laptopowym etui to jedna z dziwniejszych rzeczy, które widziałem w USA
Miron Nurski
01.12.2018 07:12, aktualizacja: 01.12.2018 08:12

Gdy odwiedzam jakiś kraj, nie mniej od lokalnych atrakcji turystycznych interesują mnie lokalne sklepy z elektroniką. Nie mogłem więc nie skorzystać z okazji odwiedzenia kilku salonów w San Francisco.

W USA czar marki Apple pryska

Apple co prawda nie otworzył w Polsce własnych Apple Store'ów, ale odnoszę wrażenie, że wizerunek marki premium pielęgnuje u nas bardziej niż w Stanach. Jeśli iPhone'y są w naszym kraju wystawione w jakimś sklepie lub salonie operatora, zazwyczaj są wyeksponowane na jakichś ładnych i schludnych wysepkach.

W USA wiele Apple Store'ów robi wrażenie zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. W przypadku salonów partnerów bywa z tym jednak różnie.

W pamięci najbardziej utkwiła mi strefa Apple'a w markecie popularnej sieciówki Target. Brudne, zniszczone i ustawione w kącie stoisko, a na nim dwa jeszcze bardziej brudne i jeszcze bardziej zniszczone iPhone'y. Koszmar.

"Zadbane" iPhone'y w amerykańskim sklepie
"Zadbane" iPhone'y w amerykańskim sklepie

Przyznam szczerze, że takiego widoku się nie spodziewałem. Znam przedstawicieli handlowych producentów kosmetyków, którzy jeżdżą od sklepu do sklepu tylko po to, by upewnić się, że dezodoranty na półkach są ustawione w taki sposób, by logo marki znajdowało się z przodu. Tymczasem Apple dopuszcza do tego, by w popularnym sklepie w centrum San Francisco iPhone'y były prezentowane klientom w warunkach gorszych niż bazarowe.

Ameryka starymi iPhone'ami stoi

Mogłoby się wydawać, że w kraju, w którym za średnią krajową można sobie kupić pięć iPhone'ów XS, starsze modele są rzadkością. Nic bardziej mylnego.

Pierwszym iPhone'em, który zobaczyłem po wejściu do salonu operatora Verizon, był iPhone SE - relatywnie tani model z 2016 roku. Podobnie jest w innych sklepach oraz - przede wszystkim - na ulicach. Widywałem zdecydowanie więcej modeli z linii 6, 7 i 8 niż "dziesiątek". Ba, o wiele więcej iPhone'ów X naliczyłem kilka tygodni wcześniej w Pekinie.

Nie zmienia to jednak faktu, że iPhone jest w Stanach wszechobecny

Telefony z nadgryzionymi jabłuszkami widać wszędzie. Dosłownie wszędzie. W rękach starych i młodych. Biznesmenów i robotników. Chyba nie przesadzę pisząc, że iPhone'ów używa więcej niż połowa przechodniów w San Francisco.

Dotyczy to zresztą nie tylko iPhone'ów. Nie odważyłbym się z nikim założyć, że uda mi się przejść od przecznicy do przecznicy i nie spotkać przynajmniej jednej osoby z AirPodsami w uszach.

Wyjąwszy iPhone'y, w oczy rzucały mi się przede wszystkim samsungi.

Kupno Pixela jest sporym wyzwaniem nawet w Stanach

Smartfony z linii Google Pixel nie są oficjalnie dostępne w Polsce. Myli się jednak ten, kto myśli, że można je dostać od ręki w ojczyźnie Google'a.

Oficjalne salony Google'a praktycznie nie istnieją, dlatego gigant skupia się na sprzedaży online. Niestety czas oczekiwania na zamówienie to 1-2 dni, więc z punktu widzenia turysty, który przyleciał do Stanów na chwilę, to spory problem. Zwłaszcza jeśli zamówiony egzemplarz okazał się wadliwy i trzeba było go odesłać.

Na wyjeździe byłem z zaprzyjaźnionym youtuberem Robertem Nawrowskim, który chciał zakupić Pixela 3 dla siebie. Znaleźliśmy go m.in. w Best Buyu, ale okazało się, że jest sprzedawany wyłącznie z planem taryfowym sieci Verizon, która ma wyłączność na stacjonarną dystrybucję tego modelu.

Pixel 3 XL wygląda na żywo jeszcze gorzej niż na zdjęciach
Pixel 3 XL wygląda na żywo jeszcze gorzej niż na zdjęciach

Udaliśmy się więc do salonu Verizona. Pixel 3, owszem, był dostępny, ale sieć życzy sobie 40 dolarów (ok. 150 zł) za zdjęcie blokady SIM. Mówiąc ściślej - 40 dolarów za niezałożenie blokady SIM...

Cena, którą widzisz, jest inna od tej, którą płacisz

W Polsce różne kategorie produktów objęte są stawką VAT, która jest jednolita na terenie całego kraju. Dlatego na półkach sklepowych widzimy kwoty brutto, czyli dokładnie te, które trzeba zapłacić przy kasie.

W USA wygląda to inaczej, gdyż każdy stan ustala własny podatek od sprzedaży, a eksponowane ceny są kwotami netto. W Kalifornii wspomniany podatek wynosi 10 proc., więc choć na plakietce pod telefonem widnieje cena 899 dolarów, przy kasie trzeba zapłacić 988,90 dolarów.

To spore utrudnienie dla turystów, którzy mogą mieć przecież w portfelu określoną sumę do wydania. Przy założeniu, że w ogóle znają lokalne prawo podatkowe. Bez tego nietrudno o niemiłą niespodziankę przy kasie.

Mimo wszystko elektronika jest w Stanach wyraźnie tańsza

Mój pobyt w USA zbiegł się z rynkową premierą nowego iPada Pro, dlatego z ciekawości przyjrzałem się jego cenom.

Z uwzględnieniem kalifornijskiego podatku od sprzedaży, 11-calowy model 64 GB kosztuje 878,90 dolara, czyli równowartość 3350 zł. W Polsce ten sam wariant kosztuje 3799 zł, czyli ponad 450 zł więcej. Sporo.

Huawei jest w Stanach wielkim nieobecnym

Chyba pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po wejściu do dowolnego salonu operatorskiego lub elektromarketu, jest totalny brak smartfonów Huaweia, które w Polsce widać przecież na każdym kroku.

Amerykański rząd nie lubi się z Huaweiem, dlatego jego smartfony w ogóle nie są sprzedawane przez tamtejszych operatorów. A ci - według niektórych statystyk - odpowiadają za nawet przeszło 90 proc. dystrybuowanych w USA telefonów.

Sklepy mogą smartfony Huaweia sprzedawać, ale sprzedaż sklepowa to w Stanach nisza. Z racji niewielkiej popularności chińskiej marki w tym kraju, nikomu nie opłaca się ich eksponować, więc Huawei ogranicza się tam przede wszystkim do dystrybucji online.

W amerykańskich sklepach da się jednak znaleźć nieco egzotyki

Moja geekowska dusza najbardziej cieszy się z tego, że udało mi się upolować "holograficzną maszynę multimedialną" RED Hydrogen One.

Smartfon z ekranem 4V okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem, ale jest to coś bardzo nietypowego. Coś, czego nie da się oddać na filmach i zdjęciach oraz coś, czego w Polsce nie zobaczyłbym pewnie nigdy. Cieszę się więc, że miałem okazję trochę się nim pobawić.

Z tego typu dziwactw do rąk wpadł mi też Palm, czyli smartfon, który tak naprawdę nie jest smartfonem.

3,3-calowy Palm to prawdziwa miniaturka
3,3-calowy Palm to prawdziwa miniaturka

Urządzenie, będące de facto trochę większym smartwatchem bez paska na rękę, także mojego serca nie skradło.

Odwiedzającym USA fanom nowych technologii polecam udać się do lokalnych sklepów i salonów. To dość ciekawe doświadczenie. Dotyczy to zresztą nie tylko Stanów. Sam uwielbiam robić takie technospacery we wszystkich odwiedzanych przeze mnie krajach.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)