Potrójny aparat w iPhonie 11 Pro? Apple zrobił to dobrze

Potrójny aparat w iPhonie 11 Pro? Apple zrobił to dobrze

Potrójny aparat w iPhonie 11 Pro? Apple zrobił to dobrze
Miron Nurski
29.10.2019 14:49, aktualizacja: 29.10.2019 15:49

Często mówi się, że Apple wprowadza różne rozwiązania jako ostatni, ale robi to najlepiej. Nie w każdym przypadku jestem skłonny się z tym zgodzić, ale jeśli chodzi o potrójne aparaty, tak to właśnie wygląda.

iPhone 11 Pro spędził w mojej kieszeni ostatnie trzy tygodnie. Wcześniej używałem już przynajmniej kilkunastu smartfonów z potrójnymi czy poczwórnymi aparatami, więc trzy obiektywy o różnych ogniskowych same w sobie nie są dla mnie żadną nowością.

W tym tekście abstrahuję od samej jakości zdjęć (choć ta jest bardzo dobra). Chcę tylko wyjaśnić, dlaczego Apple stworzył najprzyjemniejszy w użytkowaniu i najbardziej przemyślany wielobiektywowy system z jakim miałem do czynienia. I to na wielu poziomach.

Już sam układ obiektywów iPhone'a 11 Pro zdaje egzamin

Trzy obiektywy iPhone'a 11 Pro umieszczone są na kwadratowej wysepce, ale ułożone w taki sposób, by odległość dzieląca wszystkie soczewki była jednakowa. Rozumiem, dlaczego taki wygląd aparatu wzbudza wiele kontrowersji, ale nie sposób odmówić temu układowi walorów praktycznych.

Apple sprawił, że podczas zmieniania obiektywów charakterystyczny dla potrójnych aparatów efekt nagłej zmiany perspektywy jest ledwo widoczny. Ma się wrażenie jakby podczas zoomowania pracował tylko jeden aparat. To sporo ułatwia.

Gdy zmieniam obiektywy podczas filmowania, nie muszę co chwilę korygować kadru obracając telefon. Nawet podczas nagłego przeskoku ultraszerokiego kąta na teleobiektyw zmiana perspektywy nie jest widoczna. Zwłaszcza że przełączanie się na inny obiektyw jest sprytnie maskowane efektem szybkiego przybliżenia.

iPhone 11 Pro zapewnia bardzo zbliżony obrazek ze wszystkich aparatów

Zoomowanie w przypadku większości telefonów z wieloobiektywowymi aparatami wygląda tak, że w chwili zmiany sensora następuje widoczna gołym okiem zmiana kolorystyki. W iPhonie 11 Pro działa to inaczej.

Apple to bodaj pierwszy producent, który chwali się tym, że w chwili uruchomienia aplikacji fotograficznej w tle zaczynają pracować wszystkie aparaty, a algorytmy dbają o ustawienie zbliżonego balansu bieli, kontrastu i nasycenie kolorów. I to czuć, bo obrazek przez cały czas pozostaje niemal niezmieniony. Jakby podchodził cały czas z tej samej matrycy.

Warta odnotowania jest także płynność, z jaką iPhone 11 Pro przełącza się między obiektywami 0,5x, 1x i 2x. Przeskokom między tymi wartościami nie towarzyszy nawet najmniejsze opóźnienie. Coś pięknego.

Podgląd z szerszego kąta przez cały czas

Wizjer iPhone'a 11 Pro wygląda tak:

Obraz

W chwili, gdy korzysta się z teleobiektywu lub obiektywu standardowego, poza kadrem (przyciemniony obszar) wyświetlany jest obraz z szerszej soczewki. Dzięki temu cały czas widzę, ile kadru zyskam przełączając się na inny aparat.

To kolejne pomysłowe i bardzo praktyczne wykorzystanie tego, że wszystkie aparaty iPhone'a pracują jednocześnie.

Ucięty kadr? Żaden problem

W ustawieniach aparatu iPhone'a 11 Pro ukryty jest killer-feature, którym Apple - z jakiegoś powodu - przesadnie się nie chwali. A szkoda, bo jest czym.

Podczas robienia zdjęć i kręcenia filmów telefon może zapisywać w tle obraz pochodzący z szerszego obiektywu i przetrzymywać dodatkowe dane przez kilka tygodni. Gdy na zdjęciu niechcący utnie się coś istotnego (np. jedną z osób), wystarczy wejść do edytora zdjęć i rozszerzyć fotkę o brakujący fragment.

Obraz

Telefon nie zapisuje w taki sposób wszystkich zdjęć i filmów, a jedynie gdy uzna, że kadr jest zbyt wąski (z czym radzi sobie zaskakująco dobrze). Ponadto dane z szerszego obiektywu przechowywane są tylko przez 30 dni. Dzięki temu ta bardzo przydatna funkcja pozwala uniknąć problemu szybszego zapychania się pamięci.

To też kolejny przykład rozwiązanie, które byłoby bezużyteczne, gdyby nie to, że fotki ze wszystkich aparatów iPhone'a 11 Pro są bardzo zbliżonej jakości.

Apple zrobił to dobrze

Daleki jestem od stwierdzenia, że iPhone 11 Pro w kwestii potrójnych aparatów zmienia zasady gry. Aż tak to nie; to tylko dopracowanie czegoś, co konkurencja ma od dawna.

Nie zmienia to jednak faktu, że Apple do zadania zaprojektowania potrójnego aparatu mocno się przyłożył. Przemyślał mniej i bardziej istotne szczegóły, które inni olewają i - przede wszystkim - spróbował wykorzystać maksimum potencjału trzech obiektywów.

Mam nadzieję, że w nadchodzących miesiącach inni producenci pójdą w ślady Apple'a i zaimplementują podobne rozwiązania.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)