Drogie Xiaomi, jeśli już kopiujesz Apple'a, rób to chociaż z głową

Drogie Xiaomi, jeśli już kopiujesz Apple'a, rób to chociaż z głową

Drogie Xiaomi, jeśli już kopiujesz Apple'a, rób to chociaż z głową
Miron Nurski
12.03.2020 13:55, aktualizacja: 12.03.2020 14:55

Bo kopiować trzeba umieć.

Premiera modeli Redmi Note 9 Pro oraz 9 Pro Max za nami. Patrząc na te nazwy ciężko oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu - znowu - zainspirował się Apple'em.

W ubiegłym roku Apple wprowadził do oferty iPhone'a 11, iPhone'a 11 Pro i iPhone'a 11 Pro Max. Jakkolwiek zlepek "Pro Max" uważam za kuriozalny, takie nazewnictwo przynajmniej jest klarowne i logiczne.

iPhone 11 to najtańszy, podstawowy model. iPhone 11 Pro to wersja z lepszym wyposażeniem. Z kolei iPhone 11 Pro Max jest jego większym odpowiednikiem. Logiczne.

W nazwach Redmi Note 9 Pro i Redmi 9 Pro Max logiki doszukać się nie sposób

Po pierwsze - w ofercie Xiaomi nie ma póki co "podstawowego" Redmi Note'a 9. Na razie nie ma więc żadnego punktu odniesienia, który uzasadniłby użycie członu "pro" w nazwie. Na pewno nie jest to smartfon dla profesjonalistów, bo - mimo bardzo dobrego stosunku jakości do ceny - to wciąż smartfon ze średniej półki.

Po drugie - co bawi mnie najbardziej - Redmi 9 Pro Max NIE JEST większy niż Redmi 9 Pro. Oba warianty mają takie same ekrany i wymiary. Ba, z opublikowanych przez Xiaomi danych technicznych wynika, że wersja Max ma obudowę o 0,15 mm krótszą.

Czym się więc oba modele różnią? Redmi 9 Pro Max ma aparaty o wyższej rozdzielczości, więcej opcjonalnego RAM-u i obsługuje szybsze ładowanie.

Serio, Xiaomi? Do zaakcentowania tych różnic człon "Max" wydał się wam najbardziej adekwatny? To się gryzie nawet z nomenklaturą, którą sami dotychczas stosowaliście. W przypadku serii Xiaomi Mi Max nazwa odnosiła się przecież do wyjątkowo dużych ekranów.

Xiaomi, po co to wszystko?

Xiaomi tłumaczy, że oznaczenie "Pro Max" oznacza "profesjonalne aparaty i maksymalną wydajność". Myślę jednak, że prawdziwe wytłumaczenie jest inne.

Obraz

Mam przekonanie graniczące z pewnością, że inżynierowie przyszli do działu marketingu z dwoma nowymi smartfonami, na co ktoś stwierdził: "o, fajne, ale weźcie to jakoś tak nazwijcie, żeby bardziej kojarzyło się z iPhone'ami". Nie wierzę, że stojąca za tym nazewnictwem filozofia nie została dorobiona później na siłę.

Stanęło na tym, że skądinąd świetnie zapowiadające się telefony dostały nazwy, które nie dość, że brzmią głupio (zlepek "pro max" chyba nigdy nie przestanie brzmieć głupio), to jeszcze mogą zwyczajnie wprowadzać w błąd.

Niemniej już chyba wolę to niż Xiaomi XR, Xiaomi XS i Xiaomi XS Max...

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)