iPhone 11 Pro to pierwszy iPhone od lat, który dzielnie znosi starcie z konkurencją [TEST]
Moja opinia na temat iPhone'a 11 Pro? Apple wreszcie stworzył smartfon, którego jedyną poważną wadą jest cena. I tak - to komplement.
21.11.2019 | aktual.: 20.12.2019 11:25
Na testy trafił do mnie mniejszy iPhone 11 Pro, który względem mocniejszego iPhone'a 11 Pro Max różni się wielkością ekranu (oraz samego telefonu) i wielkością baterii. Praktycznie wszystkie pozostałe aspekty są wspólne dla wszystkich modeli.
Wygląd iPhone'a 11 Pro? Trzeci raz to samo z lekką nutką świeżości
Jeśli chodzi o przód, iPhone 11 Pro wygląda dokładnie tak samo jak iPhone XS i iPhone X. W 2017 roku takie wzornictwo mi się podobało, ale od tego czasu świat poszedł do przodu, a Apple stoi w miejscu.
Efekt jest taki, że przód nowego modelu nie tylko mnie nudzi, ale i wygląda wręcz archaicznie. Gigantyczne wcięcie i wielkie ramki boczne mogą się chować przy Galaxy Nocie 10, OPPO Reno2 czy... w zasadzie długo by wymieniać. W dzisiejszych czasach telefony za 1000 zł potrafią wyglądać nowocześniej.
Tył to na szczęście co innego
Apple po raz pierwszy zdecydował się na zastosowanie szkła matowego. Zalet jest kilka. iPhone 11 Pro nie świeci się jak psu wiadomo co, niemalże w ogóle się nie brudzi i wyróżnia się na tle wcześniejszych modeli. Minus matowego szkła jest jednak taki, że jest ono bardziej śliskie, przez co telefon mniej pewnie leży w dłoni. Coś za coś.
Niespecjalnie podoba mi się jedynie centralnie ulokowane logo Apple'a (we wcześniejszych modelach znajdowało się wyżej). Wszystko wskazuje na to, że jabłuszko miało wskazywać miejsce, na które należy ułożyć inne urządzenie, by zainicjować ładowanie zwrotne, ale w ostatniej chwili zrezygnowano z tej opcji.
Wysepka z aparatami? Zdania są podzielone, ale mnie się podoba. Trzy obiektywy rzucają się w oczy z kilometra i ma się wrażenie patrzenia na telefon, którego twórcy bardzo poważnie podeszli do kwestii fotografii mobilnej. A w przypadku iPhone'a 11 Pro jest to wrażenie całkowicie zasłużone.
iPhone 11 Pro ma jednak karygodną wadę projektową
Konstrukcja plecków wygląda tak: z plecków wystaje kwadratowa wysepka, z której wystają trzy obiektywy, a z każdego wystają tafle chroniącego je szkła. Wygląda to ciekawie, ale ma poważny minus.
Apple - aby chronić aparat przed zarysowaniami - zastosował ponadprzeciętnie twarde szkło, które producent nazywa szafirowym. Określenie to jest dość naciągane, ale faktem jest, że jest to materiał twardy. A - jak wiemy ze skali twardości Mohsa - twarde materiały mają to do siebie, że rysują materiały miększe.
W ramach eksperymentu przejechałem obiektywem iPhone'a 11 Pro po ściance szklanki, na której smartfon z łatwością zostawił trwałe rysy. Zgaduję, że podobnie zachowałaby się większość szklanych stolików.
Mając iPhone'a 11 Pro i nie chcąc uszkodzić innych obiektów, ma się więc dwa wyjścia: albo odkładać go bardzo ostrożnie (najlepiej ekranem do dołu), albo uzbroić się w etui, którego grubość zrówna się z wystającymi obiektywami.
Silniczek wibracyjny - tradycyjnie - gniecie konkurencję
Będąc przy wrażeniach organoleptycznych, nie mogę wspomnieć o zastosowanym silniczku wibracyjnym. Ten w iPhonie 11 Pro jest absolutnie fenomenalnej jakości i raczy użytkownika przyjemnymi kopnięciami.
Taptic Engine zdaje egzamin zarówno wtedy, gdy znajdujący się w kieszeni telefon informuje wibracjami o połączeniu przychodzącym, jak i wtedy, gdy ma dać prostą informację zwrotną. Przykładowo podczas zoomowania w aparacie silniczek generuje subtelne kopnięcia w chwili zmiany obiektywu, co sprawia, że obsługa aparatu jest bardziej intuicyjna i bezwzrokowa.
iPhone 11 Pro ma ekran dobry, ale dla mnie za dobry
Z wyświetlaczami iPhone'a 11 Pro zawsze mam jeden problem. Apple co roku chwali się nowymi super technologiami, które mają zapewnić jeszcze wierniejsze odwzorowanie kolorów, zgodne z profesjonalnymi standardami.
Sęk jednak w tym, że Apple nie daje możliwości zarządzania kolorami tym użytkownikom, którzy wolą przykładowo mniej naturalne, bardziej nasycone barwy. A ja się do takich osób zaliczam. Co mi więc po zaawansowanym technologicznie wyświetlaczu w sytuacji, gdy obok iPhone'a 11 Pro kładę Note'a 10 z podkręconymi w ustawieniach kolorami i widzę wizualną przepaść na korzyść samsunga.
Gdyby nie idealnie głęboka czerń, w zasadzie ciężko byłoby się zorientować, że Apple zastosował panel AMOLED, a nie LCD. Dla mnie to marnotrastwo technologii, bo wystarczyłby jeden suwak w ustawieniach i wszyscy byliby zadowoleni.
Ci, którzy oczekują możliwie jak najwierniejszych barw będą ukontentowani, ale miłośnicy zwiększonej saturacji mogą poczuć regres nawet względem czterokrotnie tańszych telefonów.
Wielka szkoda, że zabrakło 3D Touch
Apple po raz pierwszy od 2016 roku nie wpakował do topowego modelu ekranu wykrywającego siłę nacisku. Prawdopodobnie firma doszła do wniosku, że z 3D Touch korzystał niewielki odsetek użytkowników, ale w przypadku Apple'a nawet niewielki odsetek może oznaczać miliony osób.
Sam zaliczam się do grona osób, dla których 3D Touch było jedną z największych zalet iPhone'ów, więc usunięcie tej technologii uważam za wielki minus.
Co prawda z większości funkcji 3D Touch wciąż można korzystać w inny sposób, ale dłuższe przytrzymanie palca na ikonie to nie to samo co jej przyciśnięcie. Ginie ta intuicyjność i szybkość wykonywania akcji. Pryska czar iPhone'a.
Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku klawiatury. Dotychczas wystarczyło docisnąć palec w dowolnym miejscu, by klawiatura zamieniła się w gładzik umożliwiający przesuwanie kursora. Szalenie wygodne rozwiązanie. Teraz rolę gładzika pełni sama spacja, przez co na najnowszym modelu pisze mi się o wiele gorzej niż na wcześniejszych generacjach.
Dla części osób mogą to być niewiele znaczące detale, ale osobiście uważam, że jeśli istnieją powody, dla których warto w ogóle rozważać wydanie 6000 zł na telefon, jednym z nich jest właśnie dbałość o takie detale. Tutaj tej dbałości zabrakło.
iPhone 11 Pro ma mistrzowskie głośniki stereo
Pod względem jakości odtwarzanego dźwięku iPhone'owi 11 Pro bliżej do laptopa lub dobrej jakości głośniczka Bluetooth niż tego, czego można by się spodziewać po telefonie.
Dźwięk jest głośny i klarowny, a przy tym mięsisty. Średnie i wysokie tony dobrze zarysowane, a i bas wyczuwalny. Ponadto głośniki po obu stronach grają na bardzo zbliżonym poziomie.
Przeczesuję pamięć i staram się przywołać jakiś telefon, który miałem w rękach przez ostatni rok, a który nie grał wyraźnie gorzej. Do głowy przychodzi mi tylko iPhone XS.
Moduły łączności iPhone'a 11 Pro także sprawują się dużo lepiej niż we wcześniejszych modelach
W kwestii zasięgu połączenia Wi-Fi dotychczasowe modele ni mnie grzały, ni mnie ziębiły. Było OK, ale widywałem mnóstwo telefonów, które łapały sygnał tam, gdzie iPhone'y już wymiękały.
Z 11 Pro jest inaczej. Z Wi-Fi mogłem komfortowo korzystać w całym mieszkaniu, a niewiele jest telefonów, które to potrafią. Mam też wrażenie - choć nie miałem okazji przeprowadzić bezpośredniego porównania - że GPS teraz lepiej sprawuje się w pomieszczeniach.
W tym roku Apple dbając o komunikację w ogóle przeszedł samego siebie. Genialnym rozwiązaniem jest chip U1 do orientacji przestrzennej. Teraz chcąc wysłać komuś plik przez AirDrop wystarczy skierować telefon w kierunku drugiego urządzenia, by to znalazło się na szczycie listy. Detal, ale - jak wspomniałem wcześniej - dla takich detali kupuje się sprzęt Apple'a.
Nowa generacja Face ID działa znakomicie
Długo nienawidziłem skanera twarzy w iPhonie X. Był to zresztą jeden z impulsów, dla których zdecydowałem się na przesiadkę na Androida. W iPhonie XS było tylko trochę lepiej. iPhone 11 Pro? Skok jakościowy jest ogromny.
Nowy skaner twarzy jest odczuwalnie szybszy i - przede wszystkim - ma znacznie większy kąt widzenia. Prawdę powiedziawszy rozpoznawanie twarzy działa teraz wręcz niewiarygodnie dobrze. Gdy telefon leży na stoliku przede mną, w większości przypadków nie muszę go nawet odchylać, by Face ID mnie rozpoznało.
Face ID wreszcie działa tak, jak powinno działać od samego początku. Niezauważalnie.
Wydajność jest wzorowa, ale RAM-u powinno być więcej
Co tu dużo mówić - iPhone 11 Pro zasuwa jak rakieta i jest w absolutnej czołówce najwydajniejszych smartfonów na rynku.
Jakiekolwiek spowolnienia? Bynajmniej. Przycięcia animacji? Zapomnij. Korzystanie z iPhone'a 11 Pro to czysta przyjemność.
Do jednej rzeczy można się jednak przyczepić. Do ilości pamięci operacyjnej. Wprawdzie na tym polu iPhone 11 Pro póki co specjalnie mnie nie zawodził, trzymając w tle nawet dawno używane apki, ale jednak 4 GB RAM-u to w dzisiejszych czasach absolutne minimum. Tymczasem producent telefonu mającego w nazwie dopisek "Pro" i kosztującego, w zależności od wersji, 5200-7450 zł, powinien mieć jednak większe ambicje niż absolutne minimum.
Dziś iPhone 11 Pro działa sprawnie, ale czy tak samo sprawnie będzie działał za 2-3 lata? Historia uczy, że niekoniecznie, bo w niedalekiej przyszłości wąskim gardłem może się okazać niewielka ilość RAM-u.
iOS 13? Apple wciąż jest na etapie jego dopracowywania
Gdy iPhone 11 Pro trafił do mnie na testy, telefon znajdował się już w sprzedaży, ale iOS 13 miał sporo mniej i bardziej irytujących błędów. A to dwie ikony naszły na siebie, uniemożliwiając kliknięcie jednej z nich. A to Instagram nie chciał się uruchomić. A to interfejs aplikacji rozjechał się po zmianie orientacji z poziomej na pionową.
Smartfon już odesłałem, ale Apple wciąż jest na etapie wydawania drobnych łatek, które wychodzą z niespotykaną dotąd częstotliwością.
Czy liczne błędy mogą wpłynąć na decyzję zakupową? Niekoniecznie, bo historia uczy, że Apple w końcu się ze wszystkimi problemami upora. Z recenzenckiego obowiązku nie mogę jednak nie wspomnieć o tym, że nieskalana bezawaryjność iOS-u to mit. Przynajmniej przez kilka pierwszych tygodni po wypuszczeniu nowej wersji systemu.
Bardzo dobrze Apple zaimplementował za to tryb ciemny
Podczas gdy Google'a wprowadzenie ciemnego interfejsu przerosło, Apple zrobił to dobrze.
Po pierwsze - od nowości aktywacja trybu ciemnego obejmuje cały interfejs i wszystkie systemowe aplikacje. A to - jak pokazuje konkurencja - wcale nie jest takie oczywiste.
Po drugie - szybkość wdrażania nowych wersji iOS-u zachęciła zewnętrznych deweloperów do modyfikowania swoich aplikacji. Bardzo dużo programów z App Store'a tryb ciemny już ma, a codziennie dochodzą kolejne.
Po włączeniu ciemnego interfejsu całe oprogramowanie staje się dużo bardziej spójne niż ma to miejsce w przypadku Androida. To się ceni.
Aparat iPhone'a 11 Pro jest kapitalny
Apple wreszcie dogonił konkurencję i zaimplementował potrójny aparat z dodatkowym teleobiektywem oraz obiektywem ultraszerokokątnym. iPhone 11 Pro ma dzięki temu bardzo szeroki zakres ogniskowych.
W zasadzie Apple dołączył do zabawy jako jeden z ostatnich, ale śmiem twierdzić, że pod wieloma względami samą implementację potrójnego aparatu zrobił najlepiej. Poświęciłem temu zresztą osobny tekst.
Przede wszystkim w chwili uruchomienia aplikacji fotograficznej w tle zaczynają pracować wszystkie aparaty. Dzięki temu oprogramowanie jest w stanie ustawić zbliżony balans bieli i inne parametry dla wszystkich aparatów, a przełączaniu się między obiektywami nie towarzyszy żadne zauważalne opóźnienie.
Fizyczny rozkład obiektywów aparatu także jest pomocny. Odległość między wszystkimi jest jednakowa i niewielka, dzięki czemu wszystkie rejestrują obraz z bardzo zbliżonej perspektywy. Podczas zoomowania nie widać gwałtownych przeskoków.
Bardzo praktyczne jest też to, że wizjer cały czas wyświetla w tle podgląd kadru z szerszego obiektywu. Dzięki temu od razu widać, ile obrazu można zyskać przełączając aparat.
Bardzo przydatna jest też funkcja, która zapisuje w tle zdjęcie z szerszego obiektywu, gdy oprogramowanie uzna, że poza kadrem znalazło się coś istotnego. Wystarczy wówczas wejść do edytora zdjęć i rozszerzyć zdjęcie. Dane przechowywane są tylko przez kilka tygodni, więc nie ma to drastycznego wpływu na zapychanie się pamięci.
Efekt tego wszystkiego jest taki, że iPhone 11 Pro daje niebywały komfort fotografowania. Ma się wrażenie jakby z tyłu pracował tylko jeden aparat, choć oprogramowanie sprytnie zarządza aż trzema.
Jakość zdjęć z iPhone'a 11 Pro także jest bardzo dobra
Przykładowe fotki zrobione z użyciem wszystkich trzech obiektywów możecie przejrzeć poniżej.
[b][url=https://mega.nz/#F!gQ4RwApa!jBOe2GnUwTSaxNj8ZjUXEw]Pobierz zdjęcia w pełnej rozdzielczości[/url][/b]
Aparat główny spisuje się znakomicie praktycznie w każdych warunkach oświetleniowych. Fotki mają świetnie odwzorowane kolory, bardzo dobrze dobrany balans bieli. Są szczegółowe i cechują się niewielką ilością szumu.
Apple wreszcie dogonił też konkurencję w kwestii fotografii nocnej, choć aparat z ultraszerokokątnym obiektywem jakościowo odstaje od aparatu głównego.
Trybu nocny spisuje się znakomicie
Gdy ilość światła spada, telefon automatycznie aktywuje tryb nocny, który sztucznie wydłuża czas naświetlania, rozjaśniając tym samym kadr oraz zwiększając rozpiętość tonalną. Rezultaty są bardzo dobre; iPhone 11 Pro jest w stanie wycisnąć ładny obrazek nawet w głębokiej ciemności.
Oprogramowanie zarządza trybem nocnym sprawnie, a przy tym nie stara się udawać, że zawsze jest mądrzejsza od użytkownika. Aktywacja trybu sygnalizowana jest ikonką, a przed zrobieniem zdjęcia można go wyłączyć lub wydłużyć czy skrócić rekomendowany czas naświetlania.
Zdarza się też, że oprogramowanie nie włącza trybu nocnego samo, uznając że lepsze rezultaty da tryb automatyczny, ale wyświetla ikonkę, która pozwala aktywować go ręcznie.
I znów - Apple wpakował tryb nocny jako ostatni, ale zrobił to dobrze. Podczas gdy jedni producenci zmuszają użytkownika do ręcznego wyboru trybu w ustawieniach, a inni stawiają na pełną automatykę, Apple zaimplementował rozwiązanie będące czymś pośrednim. I w codziennym użytkowaniu spisuje się świetnie.
Mniej zaawansowany użytkownik może po prostu wycelować obiektyw przed siebie i pstryknąć zdjęcie mając pewność, że będzie dobrej jakości. Jednocześnie bardziej zaawansowany ma realny wpływ na finalny wygląd zdjęcia.
Szkoda tylko, że tryb nocny nie działa z obiektywem ultraszerokokątnym.
Jakość wideo? Klasa
iPhone 11 Pro bardzo dobrze spisuje się także podczas kręcenia wideo. W trybie wideo telefon nie gubi ostrości, dzielnie radzi sobie ze stabilizowaniem kadru i generuje bardzo miły dla oka obrazek.
iPhone 11 Pro: przykładowe wideo
Podoba mi się też, że moment przełączania się między obiektywami jest sprytnie maskowany przez efekt zoomu. Detal, o którym mało kto myśli.
Innymi słowy - iPhone 11 Pro to pod względem fotograficznym absolutna czołówka.
Bateria iPhone'a 11 Pro spisuje się znakomicie
Choć usunięcie 3D Touch w ogólnym rozrachunku uważam za wadę, ma to przynajmniej jeden przyjemny efekt uboczny. Dzięki zaoszczędzonemu miejscu Apple mógł wpakować do środka sporo większą baterię niż ta w iPhonie XS, zachowując przy tym praktycznie identyczne gabaryty.
Doliczmy do tego bardziej energooszczędny układ A13 oraz alternatywny ciemny interfejs i mamy prawdziwego maratończyka.
iPhone 11 Pro bez większych problemów wytrzymywał u mnie 2 dni dość intensywnej pracy, podczas których ekran był aktywny przez ok. 8 godzin. W moim przypadku mowa o baterii w zasadzie nie do zaorania w dzień. Jeśli ktoś kupował większe iPhone'y z uwagi na baterię, już nie musi. Mały iPhone 11 Pro spisuje się lepiej niż duży iPhone XS Max.
Szczególnie dobrze akumulator iPhone'a 11 Pro znosi tryb czuwania. W zasadzie można ze spokojną głową położyć się spać mając na liczniku 5 proc. i nie martwić się, że budzik nie zadzwoni przez rozładowaną baterię.
Niemniej w takiej sytuacji martwić się trzeba będzie porannym ładowaniem, bo to nie należy do najszybszych. Apple dokłada do zestawu ładowarkę 18 W. Dla porównania w przypadku Galaxy Note'a 10 jest to 25-45 W (w zależności od wariantu).
Ładowanie do połowy trwa niecałe 30 minut, a do pełna ponad 90 minut. Jest przyzwoicie, ale do rekordów daleko.
iPhone 11 Pro: opinia i podsumowanie testów
Wreszcie. iPhone 11 Pro to pierwszy iPhone od dawna, w którym najbardziej przeszkadza mi cena. To chyba najlepszy komplement rzecz, jaki mogę w stronę Apple'a wycelować, bo w przypadku serii XS (i wielu wcześniejszych modeli) największym problemem nie była dla mnie cena, lecz duża przepaść funkcjonalno-jakościowa względem konkurencji z Androidem.
Natomiast iPhone 11 Pro tę przepaść zaciera, bo ma praktycznie wszystko, czego można oczekiwać od topowego telefonu. Potrójny aparat? Jest. Znakomita jakość zdjęć nocnych? Jest. Dobra bateria? Jest. Wysoka wydajność? Z tym akurat w iPhone'ach problemów nie było nigdy. No i Face ID wreszcie przestało mnie irytować i działa tak dobrze, że podczas testów w ogóle nie tęskniłem za czytnikiem linii papilarnych.
Po raz pierwszy od naprawdę dawna nastał moment, gdy można używanie najnowszego iPhone'a i nie jest równoznaczne ze spoglądaniem z zazdrością na użytkowników najnowszych samsungów czy huaweiów. iPhone 11 Pro to smartfon kompletny i dopieszczony w praktycznie każdym calu.
Jednocześnie cena jest tak wysoka, że iPhone'a 11 Pro mogę polecić tylko osobom, które:
- chcą telefonu z iOS-em;
- muszą mieć smartfon z najwyższej możliwej półki.
Pozostałym polecam rozejrzenie się za flagowcami z Androidem lub sięgnięcie po zwykłego iPhone'a 11, który zdaje się być aktualnie najrozsądniejszą opcją. Względem wariantu Pro różni się tak naprawdę detalami jak brak teleobiektywu czy ekranu OLED, będąc przy tym tańszym o ponad 2000 zł.