Dlaczego smartfony z małymi ramkami mają "bródkę" i jakim cudem iPhone X jej nie ma?
Wcięcie w ekranie i tzw. "bródka" - dwie przeszkody, które stają na drodze do stworzenia prawdziwie bezramkowych smartfonów. Dziś zajmiemy się tą drugą.
05.04.2018 | aktual.: 05.04.2018 15:45
Pierwsze smartfony z bardzo małymi ramkami pojawiły się już w 2013 roku. Dość wspomnieć o modelu Aquos Xx 302Sh.
Ramki są małe, ale tylko z trzech stron. Na dole znalazła się natomiast charakterystyczna "bródka".
To samo dotyczy wielu nowszych smartfonów, choć producenci często starają się jakoś sensownie dolną ramkę zagospodarować. Przykładowo w Xiaomi Mi MIX 2S w tym miejscu znalazł się aparat do selfie...
... a w Huaweiu P20 Pro czytnik linii papilarnych.
Są to jednak próby zagospodarowania przestrzeni, która i tak musi się znaleźć, a nie powody, dla którego "bródki" są stosowane.
Dolna ramka skrywa kontroler ekranu
Większość "bezramkowych" wyświetlaczy dotykowych zwieńczona jest specjalnym modułem sterującym, który chowany jest w "bródce". Potrzebuje on przynajmniej kilku milimetrów dodatkowej przestrzeni.
Zrobić telefon z wąskimi ramkami ze wszystkich stron jest więc bardzo trudno.
iPhone X: jak Apple obszedł ograniczenia technologiczne?
iPhone X to na razie jedyny seryjnie produkowany smartfon, który może się poszczycić jednolicie smukłą ramką ze wszystkich stron. Tak smukłą, że nie byłaby w stanie skryć kontrolera ekranu. Jak jednak mawiał Albert Einstein: "gdy czegoś nie da się zrobić, przychodzi głupek, który nie wie, że się nie da i to robi".
Do stworzenia iPhone'a X Apple wykorzystał elastyczne wyświetlacze Samsunga. Mniej więcej takie, które zdobią zakrzywione boki Galaxy S9 czy Note'a 8.
Przed umieszczeniem w smartfonie, dolna część ekranu - ta zwieńczona kontrolerem - jest zwijana. W taki sposób, by sterownik znalazł się kilkanaście milimetrów od dolnej krawędzi i pod widoczną częścią wyświetlacza.
Tym samym dolna ramka iPhone'a X nie skrywa dużego sterownika, lecz niewielkie zgięcie ekranu. Przyznacie chyba, że to bardzo pomysłowe rozwiązanie.
OK, dlaczego więc nikt inny nie stosuje podobnego rozwiązania?
Cóż, gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Zawijanie ekranu znacznie komplikuje proces produkcyjny, co odbija się na kosztach i w efekcie cenie. Nie tylko telefonu, ale i naprawy; w autoryzowanych serwisach koszty wymiany ekranu iPhone'a X startują z poziomu 1400 zł.
Apple zadał sobie wiele trudu tak naprawdę tylko po to, by zaoszczędzić kilka milimetrów. Dlaczego? Bo mógł. Bo chciał zrobić coś, na co nikt inny nie może i pewnie jeszcze długo nie będzie mógł sobie pozwolić.
Dzięki temu miesiące mijają i choć rynek został już zalany klonami iPhone'a X, ten wciąż wyróżnia się jednolicie małymi ramkami ze wszystkich stron i brakiem "bródki".