Moto G Turbo Edition oficjalnie. Czegoś takiego Motoroli brakowało

Dwie korekty w specyfikacji tegorocznego modelu Moto G wystarczyły, by powstał jeden z najciekawszych smartfonów w ofercie Motoroli.

Portfolio amerykańsko-chińskiej firmy zostało właśnie o rozszerzone o smartfona Moto G Turbo Edition. Pod tą nazwą, jak nietrudno się domyślić, kryje się dobrze nam znana motka Moto G na sterydach. Sterydach, które wstrzyknięto w ekran i procesor.

• Android 5.1 Lollipop;
• 5-calowy ekran o rozdzielczości 1920 x 1080 (441 ppi);
• Snapdrgon 615 z Adreno 405;
• 2 GB pamięci RAM;
• 16 GB pamięci wewnętrznej;
• slot na kartę microSD;
• aparat główny 13 Mpix;
• aparat przedni 5 Mpix;
• dual SIM;
• LTE;
• Wi-Fi 802.11 b/g/n;
• Bluetooth 4.0;
• IP67 (ochrona przed pyłami i wodą; 30-minutowe zanurzenia na głębokości do 1 metra);
• bateria 2470 mAh.

Zarówno topowe modele Moto X Style i Moto X Force, jak i celujący w średnią półkę Moto X Play to phablety z ekranami o przekątnych o długości od 5,4- do 5,7 cala. Taka jawna dyskryminacja osób z mniejszymi dłońmi jest wręcz ewenementem, co dziwi tym bardziej, że mówimy o Motoroli - firmie, która swego czasu wyskoczyła z 4,7-calowym flagowcem, gdy niemal cała konkurencja poszła już w dużo większe ekrany.

Minusy nowego urządzenia? Są dwa. Po pierwsze, jest to dosłownie Moto G z wymienioną częścią podzespołów, dlatego Motorola nie była w stanie w obudowie tej wielkości upchnąć większej baterii, a 2470 mAh przy rozdzielczości FullHD raczej nie napawa optymizmem.

Po drugie, póki co Moto G Turbo Edition zapowiedziano wyłącznie w Meksyku, gdzie trafi do sprzedaży 13 listopada i gdzie wyceniono go na równowartość 1100 zł. Czy ma szansę pojawić się w Polsce albo chociaż w innych krajach europejskich? Tego na razie nie wiadomo, ale zapytałem już o to Motorolę. Gdy otrzymam odpowiedź, wpis zostanie zaktualizowany.

Źródło: The Gadgets Freak