Test Xiaomi 13. Kwintesencja sprawdzonych rozwiązań
Czy warto kupić Xiaomi 13? Tak, o ile podczas zakupu bardziej kierujesz się rozumem niż sercem.
09.03.2023 | aktual.: 13.03.2023 20:20
Xiaomi 13 w wersji 8/256 GB został wyceniony na 4799 zł. Po raz pierwszy w historii Xiaomi zrównało się z Samsungiem, którego Galaxy S23 w analogicznym wariancie pamięciowym kosztuje dokładnie tyle samo.
Wiele osób będzie się zastanawiać, czy warto kupić flagowego xiaomi zamiast samsunga, skoro nie wiąże się to z oszczędnością pieniędzy. Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, bo oba smartfony, choć mają wiele wspólnych mianowników, są jednocześnie bardzo różne. Chińczycy podeszli do tematu inaczej.
Xiaomi 13 został zaprojektowany z naciskiem na praktyczność
Nie ukrywam, że początkowo Xiaomi 13 wydał mi się nudnym obiektem testów. Ot smartfon jak smartfon. Bez żadnych super funkcji, które odróżniałyby go od konkurencji i które chciałoby się sprawdzać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po kilkunastu dniach byłem jednak zdziwiony, jak mało mnie w tym telefonie wkurza. Albo inaczej - Xiaomi 13 uświadomił mi, jak wiele wkurza mnie w smartfonach konkurencji.
Weźmy np. obudowę. Samsung i Apple pakują do swoich smartfonów matowe szkło, które wygląda bardziej stylowo. I owszem, jego walory wizualne są nie do przecenienia, ale gorzej z ergonomią. Matowe szkło jest gładsze, a przez to zapewnia mniejszą przyczepność do dłoni.
Xiaomi 13 ma obudowę z połyskującego szkła. To może zdążyło już wyjść z mody, ale - w przeciwieństwie do matowego - nie zsuwa się z dłoni. Dzięki temu z telefonu korzysta się dobrze.
Podobne podejście dotyczy bryły smartfonu. Panuje trend stawiania na płaskie, kanciaste kształty. Xiaomi 13, owszem, również ma płaski front i boki, ale już tył jest "mydelniczkowy". Może i opływowe kształty stały się archaiczne, ale dzięki nim Xiaomi 13 fantastycznie leży w dłoni. iPhone 14 Pro zdaje się być przy nim nieergonomicznym i nieużywalnym klocem.
Albo wyspa z aparatami. Chowanie obiektywów za czarną taflą szkła było modne gdzieś w latach 2017-2019. Później producenci zaczęli stawiać na soczewki duże, wystające z obudowy i rzucające się w oczy. Mnie wizualnie mocno wyeksponowane aparaty podobają się bardziej, ale praktyczne z całą pewnością nie są. Konieczność pucowania każdego obiektywu osobno i wygrzebywania zbierających się między nimi paprochów bywa uciążliwa.
Xiaomi 13 również pod tym względem stawia na stare, ale sprawdzone rozwiązanie. Czarna wyspa z aparatami może i nie wygląda specjalnie nowocześnie, ale jedna tafla szkła jest bardzo łatwa do utrzymania w czystości.
Te małe detale sprawiają, że z Xiaomi 13 korzystało mi się fantastycznie. Jasne, istnieje masa smartfonów, które wizualnie podobają mi się bardziej, ale jeśli ktoś traktuje telefon bardziej jako narzędzie, a mniej jako biżuterię, będzie zadowolony.
Wielkim atutem Xiaomi 13 jest jego nietypowy rozmiar
Wiele osób nazywa Xiaomi 13 małym flagowcem, ale to nie do końca prawda. Smartfon ma ekran 6,36 cala. To co prawda mniej niż w Galaxy S23+ (6,6 cala) i iPhonie 14 Pro Max (6,7 cala), ale i sporo więcej niż w Galaxy S23 i iPhonie 14 Pro (6,1 cala).
W zasadzie Xiaomi 13 plasuje się dokładnie pomiędzy małymi i dużymi smartfonami konkurencji.
Myślę, że Xiaomi znalazło złoty środek. Dla mnie okolice 6 cali to trochę za mało. Z kolei ponad 6,5 cali toleruję, ale nie wolałbym coś mniejszego. Rozmiar Xiaomi 13 jest dla mnie wręcz idealny.
Warto odnotować, że rozsądnie wyważony ekran został otoczony ekstremalnie małymi i symetrycznymi ramkami.
No dobra, prawie symetrycznymi, bo dolna jest o 0,2 mm szersza od pozostałych, ale gołym okiem tej różnicy nie widać. Poza tym to i tak mniej niż u konkurencji.
Aparat Xiaomi 13 jest dobry, ale nie wyróżnia się z tłumu
Xiaomi umieściło w "trzynastce" standardowy dla tego segmentu zestaw aparatów, porównywalny z tym co można znaleźć z Galaxy S23 czy iPhonie 14 Pro. Są to:
- aparat główny 50,3 Mpix (1/1,49 cala) z przysłoną f/1,8 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat 12 Mpix z obiektywem ultraszerokokątnym f/2,2;
- aparat 10 Mpix z teleobiektywem 3,2x o jasności f/2,0 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat przedni 32 Mpix.
Aparat został opracowany we współpracy z Leicą, co sygnalizowane jest już po pierwszym uruchomieniu. Oprogramowanie prosi wówczas o wybranie profilu kolorystycznego: nasyconego Leica Vibrant lub stonowanego Leica Authentic.
W mojej ocenie coś takiego powinno być standardem (choć niestety nie jest). W końcu producenci zaczynają rozumieć, że użytkownicy mają własne preferencje i ciągłe podkręcanie kolorów nie wszystkim musi się podobać.
Ja większość zdjęć zrobiłem w trybie Leica Vibrant, bo ten ustawiony jest domyślnie i najpewniej zostanie wybrany przez większość użytkowników.
Xiaomi 13 robi ładne, szczegółowe fotki w każdych warunkach oświetleniowych. Nie ma problemów z fotografowaniem ani pod słońce, ani w głębokiej ciemności. Solidnie wypada także obiektyw ultraszerokokątny, który zazwyczaj dotrzymuje kroku aparatu głównemu.
Jedynie HDR jest - jak na mój gust - ciut, hmm, niekonsekwentny. Np. w dzień Xiaomi 13 tonuje cienie zauważalnie mocniej niż Samsung Galaxy S23 Ultra.
Ale już w nocnych sceneriach to Xiaomi 13 mocniej podbija ciemniejsze partie. To już oczywiście kwestia osobistych preferencji, ale wydaje mi się, że po zmroku kontrasty są bardziej pożądane.
Zoom w Xiaomi 13 jest porównywalny z tym, co potrafi Galaxy S23 czy iPhone 14 Pro. Przybliżanie 5x jest absolutnie używalne, 10x na ekranie smartfonu ujdzie. Wyżej oprogramowanie radzi sobie już jedynie z wygładzaniem czcionek czy piktogramów, ale gubi detale na bardziej złożonych obiektach.
Xiaomi 13 zazwyczaj potrafi zachować zbieżność kolorystyczną ze wszystkich obiektywów (za kolory odpowiada przecież Leica). Mniej więcej w 5 proc. przypadków teleobiektyw odjeżdża jednak barwowo, nakładając na zdjęcie dziwną fioletową tintę. Dzieje się to w sposób nieprzewidywalny i nieuzależniony od warunków kolorystycznych, więc jest szansa, że zostanie to naprawione w aktualizacji oprogramowania.
Minusem jest to, że - mimo elastycznego zestawu ogniskowych - między obiektywami nie można się przełączać podczas nagrywania wideo.
Leica miała też maczać palce w trybie portretowym, ale ten nie rzucił mnie na kolana, bo działa dość loteryjnie. Często portrety faktycznie wyglądają bardzo ładnie, ale trafiają się i zbyt miękkie. Oprogramowanie miewa też problemy z odseparowaniem od tła innych obiektów niż twarz, przez co na portretówkach lubią się pojawiać mniejsze i większe artefakty.
Xiaomi 13 został nafaszerowany fotograficznymi trybami, które pozwalają na wygodne nagrywanie i montowanie vlogów. Szczególnie fajnym bajerem jest funkcja promptera, pozwalająca odczytywać tekst podczas nagrywania.
Lubię też tryb robienia zdjęć z różnymi efektami długiego naświetlania z ręki.
W ogólnym rozrachunku aparat Xiaomi 13 jest solidny, ale najlepsze smaczki zostały zarezerwowane dla modelu Pro. Ten może się poszczycić znacznie większą 1-calową matrycą czy teleobiektywem z trybem makro.
Bateria Xiaomi 13 jest OK, ale ładowanie wzbudza mieszane uczucia
Xiaomi 13 został uzbrojony w akumulator 4500 mAh. Nie jest to rekord świata, ale ekran 6,36 cala ma mniejszy apetyt na energię niż panele zwyczajowo stosowane w dużych flagowcach.
Smartfon pozwalał mi na wykręcanie przyzwoitych - jak na urządzenie tych rozmiarów - wyników. Przy użytkowaniu sprowadzającym się do przeglądania sieci, słuchania muzyki i robienia zdjęć spokojnie wyciągałem 6-7 godzin na ekranie. Tyle wystarcza, by przetrwać weekend średniointensywnego użytkowania.
Ładowanie? Xiaomi można ładować bezprzewodowo z mocą 67 W lub przewodowo z mocą 50 W. Po kablu proces wyglądał u mnie tak:
- 5 minut - 1-22 proc.
- 10 minut - 1-37 proc.
- 15 minut - 1-50 proc.
- 20 minut - 1-62 proc.
- 30 minut - 1-86 proc.
- 39 minut - 1-100 proc.
I tu mam problem. Z jednej strony Xiaomi 13 ładuje się znaaacznie szybciej niż konkurencja w postaci Samsunga Galaxy S23 czy iPhone'a 14 Pro. Z drugiej natomiast Xiaomi ma w ofercie sporo dużo tańszych smartfonów, które wykręcają lepsze wyniki.
Redmi Note 11 Pro+ 5G kosztuje o 2800 zł mniej niż Xiaomi 13, a dzięki zasilaczowi 120 W ładuje się w 15 minut. Boli więc, że flagowiec został wykastrowany prawdopodobnie tylko po to, by wariant Xiaomi 13 Pro miał nad nim zachęcającą do dopłaty przewagę.
Plusem jest za to obsługa indukcyjnego ładowania zwrotnego 10 W. Samsung jeszcze nie przekroczył bariery 4,5 W, więc Xiaomi 13 wyjątkowo szybko upora się z ładowaniem zegarka czy słuchawek.
Poza tym Xiaomi 13 jest bardzo kompetentnym flagowcem
Ekran jest piekielnie jasny (do 1900 nitów), dzięki czemu zapewnia znakomitą czytelność nawet w ostrym słońcu. Przy tej przekątnej rozdzielczość 1080p jest wystarczająca, a 120-hercowa płynność to poziom flagowy.
Głośniki? Tu jest nieco gorzej. Pamiętam, że kilka lat temu Xiaomi 10 Pro zachwycił mnie symetrycznym i głębokim brzmieniem. W Xiaomi 13 nie ma już ani symetrii (dolny głośnik jest mocniejszy), a i głębia gdzieś uciekła. Dźwięk jest sopranowy i - w porównaniu z samsungami czy iPhone'ami - brakuje mu basu.
Snapdragon 8 Gen 2 w połączeniu z szybką pamięcią LPDDR5X oraz UFS 4.0 zdaje egzamin, bo Xiaomi 13 działa bardzo szybko i płynnie. Nie jest to prędkość oszałamiająca na poziomie Galaxy S23 Ultra czy OnePlusa 11, ale różnicę odczują jedynie osoby mające bezpośrednie porównanie. Dla całej reszty "trzynastka" będzie wystarczająco szybka.
Xiaomi 13 lubi zrobić się ciepły podczas wykonywania bardziej wymagających operacji, ale raczej nie osiąga poziomu, który byłby niepokojący lub niekomfortowy.
Wibracje pod względem jakości są znakomite, ale oprogramowanie wykorzystuje je nieco mniej pomysłowo niż poprzednie generacje, które skutecznie imitowały choćby uginanie się ekranu pod palcami. W Xiaomi 13 haptyczne informacje zwrotne ograniczono do prostych stuknięć.
Miło też, że Xiaomi dołączyło do grona producentów oferujących w swoich flagowcach obsługę standardu eSIM. Zwłaszcza że ten zdobywa w Polsce coraz większą popularność.
Czy warto zatem kupić Xiaomi 13?
Największą zaletą Xiaomi 13 jest... brak poważnych wad. To smartfon wyjątkowo przemyślany. Pozbawiony modnego ostatnio nacisku na wygląd kosztem ergonomii i wygody korzystania.
W najnowszym flagowcu zabrakło mi jednak wyraźnej przewagi sprzętowej lub funkcjonalnej nad konkurencją. Tak jakby zaprojektowali go ludzie nieświadomi, że Xiaomi znajduje się na pozycji goniącego.
Bo wiecie - Samsung zawsze stara się dać klientom więcej niż Apple. Albo brać mniej pieniędzy niż Apple. A często robić i więcej, i taniej.
Przez lata Xiaomi dokładnie tak samo traktowało Samsunga. Ale mimo że jeszcze w 2022 roku sprzedało globalnie o 40 proc. mniej smartfonów niż Koreańczycy, nagle przestało. Xiaomi 13 kosztuje dokładnie tyle samo co Galaxy S23 w tej samej wersji pamięciowej, a sprzętowo i funkcjonalnie są to urządzenia bardzo podobne. Ba - to Samsung wyszedł przed szereg i zapowiada aż 4 duże aktualizacje oprogramowania, podczas gdy Xiaomi obiecuje 3.
I tu pojawia się problem, bo Xiaomi 13 jawi mi się jako smartfon, który może i ma prawo kosztować tak dużo, ale niekoniecznie powinien.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii