Samsung Galaxy S6 edge - na krawędzi ideału [test i recenzja]
Galaxy S6 edge to produkt wolny od praktycznie wszystkich wad, za które krytykowani byli jego poprzednicy. Efekt? Powstał smartfon niemalże idealny. Niemalże, bo usunięcie jednych minusów pociągnęło za sobą kolejne.
16.04.2015 | aktual.: 18.02.2016 10:08
Zawartość zestawu i specyfikacja; design; wyświetlacz; wydajność
Na początek ważna uwaga: poniżej znajdziecie test modelu Galaxy S6 edge z zakrzywionym ekranem, ale - nie licząc ergonomii i garści zarezerwowanych dla niego funkcji - większość cech to wspólne mianowniki dla obu wariantów.
Zawartość zestawu i specyfikacja techniczna.
W delikatnie połyskującym pudełku, którego wzór - w przeciwieństwie do poprzedników - nie imituje już drewna, znajdziemy:
- Galaxy S6 edge;
- słuchawki łudząco przypominające dokładane do iPhone'ów EarPody;
- ładowarkę sieciową z trybem Adaptive Fast Charging (szybkie ładowanie);
- kabel USB;
- makulaturę.
Wyposażenie jest standardowe dla produktów Samsunga, więc możemy je uznać za kompletne. Z chęcią zobaczyłbym jednak w pudełku jeszcze ściereczkę, bo ta może się okazać nieodłącznym atrybutem każdego użytkownika Galaxy S6 (edge). O tym jednak w dalszej części tekstu.
- Android 5.0 Lollipop;
- 5,1-calowy ekran Super AMOLED o rozdzielczości 2560 x 1440 (577 ppi) i jasności 600cd/mm przykryty szkłem Gorilla Glass 4;
- Exynos 7420 (4 x Cortex-A57 2,1 GHz + 4 x Cortex-A53 1,5 GHz);
- 3 GB pamięci RAM LPDDR4;
- 32/64/128 GB szybkiej pamięci wewnętrznej UFS 2.0;
- aparat główny 16 Mpix z przysłoną o jasności F1.9 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat przedni 5 Mpix z przysłoną o jasności F1.9;
- LTE Cat.6 (300/50 Mbps);
- dwuzakresowe Wi-Fi: 802.11 a/b/g/n/ac;
- Bluetooth 4.1;
- NFC;
- IrDA;
- czytnik linii papilarnych;
- pulsometr;
- bateria 2600 mAh
- bezprzewodowe ładowanie;
- wymiary: 142,1 x 70,1 x 7,0 mm;
- waga: 132 g.
Galaxy S6 edge to telefon z najwyższej półki cenowej i wszystkie podzespoły również zostały ściągnięte z najwyższej półki. Co jednak istotne, Samsung nie skupił się wyłącznie na tym, by gigaherce i inne cyferki robiły wrażenie na papierze, bo dopieszczono również to, czego na ulotkach promocyjnych nie widać. 64-bitowy procesor może się poszczycić nie tylko imponującą liczbą rdzeni i wysokim taktowaniem, ale i 14 nm procesem litograficznym, co pozytywnie wpływa na energooszczędność i wydzielanie ciepła. Aparat to nie tylko dużo megapikseli, ale i jasna przysłona. Z kolei szybkie kości pamięci wewnętrznej przekładają się na błyskawiczne uruchamianie aplikacji i przełączanie między nimi.
Zgrzytem w tym wszystkim jest jedynie pojemność baterii. Więcej na jej temat napiszę w dalszej części tekstu, ale już teraz zdradzę, że, cóż, bywało lepiej.
Wygląd, wykonanie i ergonomia
Dotychczas flagowe smartfony Koreańczyków z linii Galaxy S pod względem jakości materiałów użytych do ich produkcji mogły rywalizować co najwyżej z tanim chlebakiem i to pod warunkiem, że mówimy o skrzypiącym chlebaku, bo w innym wypadku szanse nie byłyby wyrównane. Firma zaczęła się jednak leczyć z designosceptycyzmu w ubiegłym roku, kiedy to na rynek trafiły modele Galaxy Alpha oraz Note 4 z metalowymi ramkami, ale wciąż plastikowymi plecami. Kuracja przebiegła pomyślnie, bo obie S-szóstki wykonane są bezkompromisowo.
Mamy tutaj do czynienia z solidną kanapką zbudowaną z dwóch tafli wytrzymałego szkła Gorilla Glass 4, których boczne krawędzie scalone są ze sobą aluminiową ramką. Ramką, której wygląd nasuwa skojarzenia z iPhone'em 6 (zwłaszcza w wersji flat), ale ładną i przyjemnie chłodną w dotyku.
Biorąc ten telefon do ręki czuć, że jest to produkt premium, choć oczywiście nie obyło się bez kompromisów. Przede wszystkim nie mamy już swobodnego dostępu do baterii, więc o noszeniu przy sobie zapasowego akumulatora możemy zapomnieć, a wymiana zużytego wiązać się będzie z wizytą w serwisie. Szkoda, bo wymienne ogniwo było olbrzymim atutem wcześniejszych samsungów. Cóż, jak widać nie można mieć wszystkiego. Nowy flagowiec w przeciwieństwie do poprzednika nie jest ponadto odporny na działanie kurzu i wody.
Wizualnie Galaxy S6 edge bardzo mi się podoba. Wysoka jakość użytych materiałów to jedno, ale pierwsze skrzypce gra tutaj nawinięty na obie krawędzie ekran. W smartfonach z wyższej półki producenci chętnie przykrywają ostatnio ekrany tzw. szkłem 2,5D, które jest zaoblone przy krawędziach, co nadaje całej konstrukcji elegancji. Samsung poszedł o krok dalej, bo pod zaoblonym szkłem ukrył równie zaoblony wyświetlacz. Wygląda to genialnie.
Co istotne, dzięki wygiętemu ekranowi Galaxy S6 edge wyróżnia się z tłumu, ale jego inność nie sprowadza się do krzyczenia "wyglądam jak rekwizyt skradziony z planu filmu sci-fi" (patrz: Galaxy Note Edge). Wyświetlacz został wygięty delikatnie i ze smakiem, a jednocześnie nie sposób go nie dostrzec.
Podczas prezentacji Samsung chwalił się ponadto zatopioną w szkle "optyczną warstwą", która sprawia, że obudowy S-szóstek są dwutonowe. Niestety ja akurat dostałem do testów wersję białą, w której efekt ten jest najmniej widoczny. Widać jedynie, że ciekawie odbija światło.
W innych wersjach obudowy wyraźnie zmieniają kolor w zależności od kąta padania światła. Przykładowo złota wpada w srebro, a zieleń wynurza się z czerni. Mnie najbardziej podoba się wariant zielony (zarezerwowany tylko dla wersji edge).
Ładne wzornictwo zaburzane jest jedynie przez wystający obiektyw aparatu. W zasadzie ten wystaje tak mocno, że nie jestem pewien, czy bardziej na miejscu nie byłoby stwierdzenie, że to telefon wystaje z aparatu.
Nie można również nie wspomnieć o tym, na co zwracałem uwagę już przy okazji pierwszych wrażeń.
Zabrudzenia nie rzucają się w oczy tylko w przypadku wersji białej, więc jeśli jesteście przewrażliwieni na tym punkcie, polecam sięgnąć po ten wariant. Ewentualnie można uzbroić się w folie z warstwą oleofobową (te zapewne wkrótce zasypią rynek), jeden z dostępnych pokrowców lub ściereczkę.
Galaxy S6 w wersji edge ma jeszcze jedną wadę - problemy z ergonomią. Ze względu na obecność zakrzywionego ekranu, ramka jest bardzo wąska, przez co edge leży w dłoni zdecydowanie gorzej od wersji flat. Ja byłbym skłonny ponieść tę cenę dla ładniejszego designu (przy założeniu, że cena nie grałaby dla mnie roli), ale przed zakupem polecam wybrać się do sklepu i wziąć do ręki oba warianty.
Cieszy mnie jednak fakt, że mimo wąskich krawędzi, znalazło się na nich miejsce na komplet przycisków (w modelu Galaxy Note Edge przycisk zasilania powędrował na górę telefonu).
Dobrze również, że Samsung zdecydował się umieścić gniazdo słuchawkowe na dole smartfona. Moim zdaniem bardziej naturalne jest chowanie telefonu do kieszeni do góry nogami, więc w takim wypadku łatwiej jest uporać się z wystającym kablem. Na dole znalazł się również głośnik i choć nie jest to najlepsze z możliwych miejsc (ideałem byłyby głośniki stereo na przednim panelu), nie zdarzało mi się przysłanianie go dłonią. Dzięki temu dźwięk nie jest również tłumiony, gdy smartfon leży np. na poduszce.
Podsumowując: choć w konstrukcji nie zabrakło kilku większych lub mniejszych wad, te przysłaniane są przez pozytywy. Galaxy S6 edge to po prostu kawał ładnego oraz dobrze zaprojektowanego i wykonanego smartfona.
Wyświetlacz
S6 edge wyposażony jest w wygięty, 5,1-calowy ekran Quad HD Super AMOLED o rozdzielczości 2560 x 1440 i wręcz niewyobrażalnym zagęszczeniu 576 pikseli na cal. Chwalenie kolejnych ekranów topowych smartfonów Samsunga staje się już nudne, ale gwoli formalności muszę to napisać: nie ma i zapewne nie będzie przynajmniej do dnia premiery Galaxy Note'a 5 smartfona, który mógłby się poszczycić lepszym ekranem. Nasycenie/odwzorowanie kolorów (w zależności od preferowanego trybu), kontrast, czerń, kąty widoczności - klasa.
Wysoka jasność zapewnia ponadto dobrą widoczność w pełnym Słońcu, a po ustawieniu minimalnego podświetlenia ekran nie razi nawet w całkowitej ciemności. No i to wygięcie... Gry, zdjęcia, filmy i wszystkie wyświetlane treści wyglądają jakby przy krawędziach telefonu przegrały walkę z grawitacją, co potrafi nacieszyć oko.
Warto jednak wspomnieć, że zabrakło tutaj implementowanej od czasów Galaxy S4 funkcji Air View, która umożliwiała bezdotykową obsługę ekranu. Na szczęście jednak Samsung nie zrezygnował z tego, co jest zdecydowanie bardziej przydatne w codziennym życiu, czyli możliwości obsługi ekranu w rękawiczkach.
Wydajność
Sercem obu wariantów Galaxy S6 jest 64-bitowy układ Exynos 7420, który wykonany został w 14 nm procesie litograficznym. Jest to autorski procesor Samsunga, do którego zbudowania Koreańczycy wykorzystali 4 wydajne rdzenie Cortex-A57 taktujące z maksymalną częstotliwością 2,1 GHz oraz 4 energooszczędne Cortexy-A53 z zegarem 1,5 GHz. Układ wspierają 3 GB szybkiej pamięci RAM LPDDR4 oraz pamięć wewnętrzna UFS 2.0, która także pozytywnie wpływa na szybkość działania urządzenia.
W tekście poświęconym wydajności pisałem:
Flagowce Samsunga nigdy nie miały czego się wstydzić jeśli chodzi o specyfikację. Niemniej z radzeniem sobie z trudami dnia codziennego nie było już tak kolorowo, bo tzw. lagi były wizytówką firmy [...]
Koreańczycy wzięli sobie jednak do serca krytykę, bo nawet podczas prezentacji chwalili się, że "lagi i spowolnienia odeszły". Tak faktycznie się stało, bo uruchamianie aplikacji - w tym tym galerii i kontaktów (samsungi od dawna miały z tym problem) - jest błyskawiczne, a wszechobecne animacje cieszą oczy płynnością. Zgubienie pojedynczej klatki zdarza się bardzo rzadko, a reakcja na wszystkie polecenia jest za każdym razem natychmiastowa.
Kilka dni temu miałem okazję pobawić się "świeżym" egzemplarzem i zauważyłem, że działa on nieco żwawiej niż ten, który zdążyłem załadować aplikacjami. Widać to zwłaszcza po otwieraniu listy ostatnio uruchomionych programów, na co testowany przeze mnie telefon potrzebuje chwili zastanowienia. Nie jest to coś, co by mnie irytowało i raczej nie zwróciłbym na to uwagi bez bezpośredniego porównania, ale zastanawiam się, jak Galaxy S6 będzie działał po kilku-kilkunastu miesiącach. Chcę jednak wierzyć, że skoro w siedzibie Samsunga zapadła decyzja, że nowy flagowiec ma być sprinterem, to Koreańczycy odrobili zadanie domowe.
S6 oczywiście wciąga nosem wszystkie wymagające gry, bo w urządzeniu z tej półki cenowej nie może być inaczej. Co z problemami natury cieplnej? Przy bardziej wymagających zadaniach Galaxy S6 edge staje się ciepły, ale nie gorący. Najbardziej telefon nagrzewa się po nagraniu 2-3 filmów w rozdzielczości 4K (jednorazowo można zarejestrować tylko 5 minut), ale podczas codziennego użytkowania telefon ani razu nie przekroczył u mnie granicy termicznego komfortu.
Na koniec uwielbiane przez wszystkich benchmarki.
Oprogramowanie
Galaxy S6 edge na chwilę obecną działa pod kontrolą Androida 5.0 Lollipop wzbogaconego o autorską nakładkę producenta, czyli TouchWiza. Ten względem poprzedników doczekał się kilku usprawnień. W zasadzie "usprawnienie" nie jest dobrym określeniem we wszystkich przypadkach, ale o tym za chwilę.
Po pierwsze - optymalizacja
O tym pisałem już w akapicie poświęconym wydajności. Interfejs Galaxy S6 edge w końcu działa tak, jak powinien działać interfejs flagowca - szybko, płynnie i bez irytujących zwiech. Niemniej - co również już wcześniej zaznaczyłem - ciężko mi już teraz stwierdzić, czy równie sprawnie oprogramowanie będzie funkcjonować po kilku miesiącach użytkowania.
Po drugie - odświeżony wygląd
Zmiana bez wątpienia na plus. W całym interfejsie pojawiło się znacznie więcej znanych z "czystego" Lollipopa cieni, kolorów i animacji (którym możecie się przyjrzeć tutaj), dzięki czemu na wszystko patrzy się przyjemniej.
Za wspomnianymi kolorami stoi też jakaś logika. Kolorystyka aplikacji ściśle powiązana jest bowiem z barwą dominującą na jej ikonie. Dzięki temu interfejs jest bardziej spójny, a spójność (a właściwie jej brak) do tej pory była piętą achillesową Samsunga.
Dotychczas za najładniejszy, a przynajmniej jeden z najładniejszych interfejsów, uchodził HTC Sense, a TouchWiz... cóż, wręcz przeciwnie. Gdy jednak zestawiłem najnowsze wersje obu nakładek, w ankiecie głosowaliście tak:
To chyba o czymś świadczy.
Warto również wspomnieć o motywach graficznych, które podmieniają niemalże wszystkie elementy interfejsu: tapety, ikony, wygląd systemowych aplikacji, panelu powiadomień, ustawień i widgetów, czcionki, dźwięki, ekran blokady oraz animacje.
Po tym jak odesłałem testowany egzemplarz, w sklepie Theme Store pojawiło się sporo nowych motywów. Również przyjaznych ekranowi AMOLED (czyt. bogatych w czerń). Wygląda więc na to, że zasoby wirtualnego sklepu będą regularnie rozbudowywane i wkrótce każdy będzie mógł dostosować wygląd interfejsu do własnych upodobań.
Więcej na temat motywów napisałem w osobnym materiale, do którego odsyłam zainteresowanych.
Po trzecie - uproszczenie
Samsung dołożył wszelkich starań, by interfejs stał się jak najbardziej czysty, schludny i intuicyjny. Aby to osiągnąć, wywalono po prostu funkcje, które uznano za zbędne. Czy był to dobry ruch? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Rzućcie okiem na liczbę ustawień, które mają nam do zaoferowania odtwarzacze muzyki Galaxy Note'a 4 oraz S6 (dodam, że w przypadku tego pierwszego na zrzucie ekranu nie zmieściła się pełna lista).
Na tego typu wykrojenie funkcji natkniemy się niemalże na każdym kroku. Ok, system jest teraz zdecydowanie mniej przeładowany, dzięki czemu łatwiej się w tym wszystkim odnaleźć. Ok, z jakichś 99,95% funkcji i tak nie korzystałem lub nawet nie miałem o nich pojęcia. Ale wciąż zostaje te 0,05% opcji, które lubiłem. Przykładem niech będzie ustawianie budzika, o którym wspominałem w jednym ze wcześniejszych tekstów.
Do tej pory mogliśmy włączyć drzemkę i edytować okres dzielący kolejne powtórzenia oraz ich liczbę. Galaxy S6 pozwala nam jedynie włączyć lub wyłączyć drzemkę, przy czym obejmuje ona 3 powtórzenia co 5 minut bez możliwością zmiany tych parametrów. Ta prosta zmiana zapewne u niejednego użytkownika wymusi zmianę przyzwyczajeń.
Na szczęście nie zabrakło bardziej przydatnych (przynajmniej dla mnie) dodatków takich jak Ultra Power Saving Mode (tryb energooszczędny) czy Multi Window (możliwość uruchamiania kilku aplikacji na współdzielonym ekranie). Gdybym więc nie miał porównania ze wcześniejszymi smartfonami Samsunga, interfejs Galaxy S6 edge byłby w dla mnie po prostu ładny, przemyślany, spójny i szybki i funkcjonalny (dziwnie się czuję pisząc to o TouchWizie). Porównanie jednak mam, więc widzę 3 duże kroki naprzód oraz jeden w tył. W ogólnym rozrachunku zmiany wychodzą jednak na plus.
Co poza tym?
Od strony software'owej Samsung i jego partnerzy oferują nam ponadto cały arsenał darmowych aplikacji premium, o czym pisałem tutaj. W ramach współpracy z Microsoftem otrzymujemy dodatkowe 100 GB w chmurze OneDrive na 2 lata (plus 15 GB oferowanych na start przez Microsoft).
Poza tym mamy dostęp do następujących apek w wersjach premium (nie są preinstalowane, można je pobrać):
- Lifesum
- komoot
- Wunderlist
- Toon Goggles
- Me Books
- Strawberry Shortcake Puppy Palace
- Deezer
- Kick
- Cut the Rope 2
- Kindle
- Life360
- NYTimes
- The Economist
- Workout Trainer
- Shazam Encore
- Audiobooks from Audible
- Evernote
- Fleksy
- Endomondo
- VSCO Cam
- Keepy
- The Hobbit: Kingdoms of Middle-earth
- Dragons of Atlantis: Heirs of the Dragon
- Parallels Access
- Magisto
- Hancom Office 2014
Z ciekawszych aplikacji dodawanych przez producenta warto wspomnieć także o nowej wersji usługi zdrowotnej S Health. Ta jest teraz ładniejsza i bardziej przejrzysta, a wykorzystywać ją możemy do monitorowania codziennej aktywności (telefon liczy kroki oraz szacuje przebyty dystans i spalone kalorie). Wbudowany w Galaxy S6 edge pulsometr pozwala ponadto mierzyć tętno oraz stężenie tlenu we krwi.
Ekran krawędziowy
"Weźcie zróbcie na szybko jakieś funkcje pod wygięty ekran, żeby edge wyróżniał się czymkolwiek od zwykłej S-szóstki" - mniej więcej od takich słów musiało zacząć się klepanie kodu z myślą o ekranie krawędziowym. I zadanie zostało wykonane - mamy garść funkcji dodanych tylko po to, aby były.
Możemy np. przeciągnąć palec od krawędzi ekranu na pulpicie głównym, aby rozwinąć listę ulubionych kontaktów. Tak, dokładnie to samo bez żadnych przeszkód dałoby się osiągnąć na płaskim wyświetlaczu.
Jak widzicie, poszczególnym kontaktom (lub całym grupom kontaktów) możemy przypisać różne kolory. Jeśli kolegów z pracy oznaczymy zielenią, ekran leżącego "twarzą" do dołu telefonu rozświetli na taki kolor podłoże, gdy któryś z nich do nas zadzwoni.
Czy wygląda to fajnie? Tak. Czy jest przydatne? Może, jeśli lubicie szurać wyświetlaczem po biurku. Ja mam jednak lepszy patent: odkładam telefon ekranem do góry i widzę, kto do mnie dzwoni bez bawienia się w kolorki. Co więcej, działa to z każdym smartfonem. Chyba to opatentuję.
Jedna jedyna ciekawa funkcja to tryb zegara nocnego, który wyświetlany jest na wybranej przez nas krawędzi. Może być on automatycznie aktywowany w zdefiniowanych przez nas godzinach lub ręcznie po przeciągnięciu palca po krawędzi.
Zamiast zegara może to być również chociażby pasek z najważniejszymi wiadomościami (żaden z dostępnych nie przypadł mi do gustu), ale dla mnie najważniejszy jest zwykły zegar. Te kilka rozświetlonych pikseli ma niewielki apetyt na energię, a krawędź spoczywającego na szafce nocnej telefonu jest dobrze widoczna z łóżka.
Nie jest to jednak coś, za co warto byłoby dopłacać 600 zł. Jeśli chcecie kupić edge'a, kierujcie się przede wszystkim wzornictwem. To niebanalny design robi bowiem robotę, a nie garstka wymyślonych na poczekaniu funkcji.
Czytnik linii papilarnych
Samsung montuje skanery biometryczne w przyciskach Home swoich topowych urządzeń od czasu Galaxy S5, jednak ich jakość - delikatnie mówiąc - pozostawiała wiele do życzenia. Nie tylko wymagały one przeciągania palca po czytniku, co w przypadku urządzenia tych rozmiarów jest niewygodne, ale i z samym skanowaniem radziły sobie nie najlepiej.
Tym razem Koreańczycy zdecydowali się nie oszczędzać na tym elemencie, bo czytnik linii papilarnych w Galaxy S6 działa wyśmienicie. Palec można przyłożyć (przyłożyć, nie przeciągnąć) pod dowolnym kątem, a jego rozpoznanie trwa ułamek sekundy. Nawet wilgotne dłonie nie stanowią dla S-szóstki wyzwania.
Do czego możemy wykorzystać zabezpieczenie biometryczne? Przede wszystkim do zablokowania dostępu do telefonu przed niepowołanymi osobami. Jeśli zdecydujemy się na taką blokadę, z poziomu lockscreena możliwe będzie jedynie zadzwonienie pod numer alarmowy oraz uruchomienie aparatu (bez dostępu do wcześniej zrobionych zdjęć).
W USA czytnik wykorzystywany jest także do autoryzowania płatności poprzez platformę Samsung Pay, ale ta nie zawitała jeszcze do Europy i nie wiadomo, kiedy (i czy w ogóle) zobaczymy ją w Polsce.
Aparat
Galaxy S6 edge uzbrojony jest w 16-megapikselowy sensor Sony IMX240, czyli ten sam, który wcześniej znalazł się już na pokładzie Note'a 4. Na swoim miejscu pozostał także optyczny stabilizator obrazu. Jasność przysłony wzrosła jednak z f/2.2 do f/1.9, co powinno się przełożyć na znacznie lepszą kondycję w trudnych warunkach oświetleniowych. Powinno, ale - jak wykazały moje testy - wielkiej przepaści nie ma, bo nawet w ciemnościach oba smartfony radzą sobie podobnie (czyli bardzo dobrze).
W każdym razie po zmroku nowy flagowiec spisuje się świetnie. Ok, możemy się czepiać, że algorytmy starają się upiększyć fotki podsycając kolory (widać to przede wszystkim po neonach o nienaturalnie ostrych barwach), ale dla mnie najważniejsze jest to, że mogę wyciągnąć w nocy telefon i jednym tapnięciem zrobić dobre zdjęcie. Dobre, czyli ostre, niezaszumione i obejmujące wszystko, co chcę uwiecznić.
S6 zdaje egzamin nawet tam, gdzie jego ubiegłoroczny poprzednik odmawia współpracy.
W dzień, co raczej nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, Galaxy S6 edge spisuje się na medal. Kolory na zdjęciach są żywe, a szczegółowość stoi na najwyższym poziomie. Ponadto tryb HDR nie dość że działa w czasie rzeczywistym, to jeszcze może być aktywowany i dezaktywowany automatycznie w zależności od fotografowanej scenerii. Trzeba się więc bardzo postarać, aby zrobić prześwietlone lub niedoświetlone zdjęcie.
Co ciekawe, pracujący w czasie rzeczywistym tryb HDR zawitał także do przedniej 5-megapikselowej kamerki, dzięki czemu selfie można trzaskać nawet pod Słońce.
Interfejs aparatu jest prosty i przejrzysty. Większość ponadprogramowych trybów (np. animowane zdjęcia) można pobrać ze sklepu Galaxy Apps.
Dla osób czujących się na siłach przygotowano także tryb profesjonalny, który pozwala na manualną regulację ostrości, balansu bieli, ISO oraz ekspozycji.
Flagowiec Samsunga bardzo dobrze radzi sobie także z nagrywaniem filmów. Poniżej przykładowy film FullHD nagrany w 30 klatkach na sekundę...
... a tutaj ta sama sceneria w ultrapłynnych 60 klatkach na sekundę (pamiętajcie, by zaznaczyć odpowiednią opcję w Playerze YouTube'a).
W nocy S6 edge również radzi sobie bardzo dobrze, choć momentami zdarza mu się zgubić ostrość.
Prawdziwym killer-feature'em jest dla mnie ponadto możliwość uruchamiania aparatu dwukrotnym kliknięciem przycisku Home, co trwa - według zapewnień producenta - 0,7 sekundy. Nie sprawdzałem tego ze stoperem, ale faktycznie działa to błyskawicznie bez względu na to, czy telefon spoczywa nieużywany w naszej kieszeni, czy też gramy akurat w Real Racing 3. Od uruchomienia aparatu dzielą nas zawsze 2 krótkie tapnięcia.
Takie - wydawałoby się - proste usprawnienie potrafi całkowicie zmienić podejście użytkownika do fotograficznych możliwości telefonu. Widzieliście kiedyś biegnącą wiewiórkę, kiedy to po złapaniu się za kieszeń włączyła Wam się blokada "łee, i tak nie zdążę"? Mając S6 z jego wyciągnięciem i zrobieniem zdjęcia można się uwinąć dosłownie w 2 sekundy. Świetna sprawa.
Zachęcam również do rzucenia okiem na przygotowane przeze mnie porównanie aparatów Galaxy S6 (edge), Galaxy Note'a 4 oraz Galaxy S5.
Bateria
Wnętrze modelu Galaxy S6 edge skrywa niewymienną baterię o pojemności 2600 mAh (w przypadku wariantu flat jest to 2550 mAh). Samsung przekonuje, że dzięki energooszczędnemu procesorowi na czas pracy na jednym ładowaniu nikt nie będzie narzekał, ale w praktyce fizyki nie oszukamy i akumulator mniejszy niż w Galaxy S5 (2800 mAh) w połączeniu z wyższą rozdzielczością ekranu (FullHD vs QuadHD) przekłada się na słabsze wyniki.
Przez pierwsze dni po wyjęciu telefonu z pudełka, gdy podpiąłem tylko 3 maile, Twittera, Facebooka, Messengera, i Instagrama z pełną synchronizacją, S6 edge wyciągał na jednym ładowaniu nawet 1,5 dnia, z czego ekran aktywny był przez ponad 5 godzin. To dobrze wróżyło na przyszłość.
Gdy jednak działających w tle aplikacji doszło więcej (m.in. włączony S Health, Spotify, Evernote, Any.do, Filmweb i Falcon pro 3) standardem stało się u mnie ok. 4-4,5 godziny aktywnego ekranu w ciągu niepełnej doby przy korzystaniu głównie z sieci Wi-Fi. Wynik w porównaniu z konkurencją na pewno nie najgorszy, ale też daleko mu do ideału. Jest zatem średnio.
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że Samsung nie mówi nam "bateria jest mała, radźcie sobie", tylko daje nam sposoby na to, by jakoś z nią koegzystować. Pierwszym z nich jest bezprzewodowe ładowanie, które S6 jako pierwszy przedstawiciel tej serii ma w standardzie bez konieczności korzystania z dodatkowych klapek czy też cewek. Kupujemy jedną z dostępnych na rynku podstawek i trzymamy na niej telefon dokarmiając go energią w wolnych chwilach. Więcej na ten temat pisałem już zresztą tutaj.
Drugim ze sposobów jest zaprzyjaźnienie się z dołączoną do zestawu sieciową ładowarką Adaptive Fast Charging do szybkiego ładowania. Z jej pomocą naładujemy telefon od zera do pełna w godzinę i 20 minut, co jest wynikiem świetnym. Co jednak istotne, im bliżej 100%, tym prędkość ładowania zwalnia. Aby zatem naładować telefon do 90% wystarczy godzina, a 10-minutowe podpięcie do gniazdka da nam ok. 20% mocy. Wytrzymalszej baterii to nie zastąpi, ale wystarcza na otarcie łez. W praktyce wystarczy bowiem zagospodarować dosłownie kilkanaście minut, aby zaserwować S-szóstce solidną porcję energii.
Podsumowanie
Smartfony Samsunga preferuję od dawna, ale dotychczas traktowałem je po prostu jako mniejsze zło. Byłem świadom obecności skrzypiącego plastiku i lagującego oprogramowania, ale dobry ekran i aparat znajdują się na mojej liście priorytetów na tyle wysoko, że byłem skłonny te mankamenty przełknąć. Galaxy S6 edge mankamentów do przełknięcia ma nieporównywalnie mniej.
Wady? Największą jest dla mnie brak pojemniejszej i - co było standardem w przypadku poprzedników - wymiennej baterii, ale o tę u konkurencji i tak coraz trudniej. Dla części użytkowników problemem może być także brak slotu na kartę microSD, choć mnie osobiście 32 GB pamięci wewnętrznej (dla użytkownika zostaje 24,8 GB) z podstawowego wariantu wystarczają. Jest jeszcze ta podatna na zabrudzenia obudowa.
Wady zatem są, ale nie zmienia to faktu, że jakość użytych do produkcji obudowy materiałów jest bezkompromisowa, a szybkość pracy zadowalająca. Design? Mnie wersja edge bardzo odpowiada (flat zresztą też), ale nawet przy założeniu że HTC One M9 czy Xperia Z3 komuś podobać się będzie bardziej, różnica jest moim zdaniem na tyle niewielka, że w kontekście całości ciężko używać wzornictwa jako karty przetargowej. Jest to po prostu ładny i dobrze wykonany telefon z bezkonkurencyjnym ekranem, świetnym aparatem oraz funkcjonalnym i dobrze zoptymalizowanym oprogramowaniem.
Galaxy S6 edge jest urządzeniem balansującym na krawędzi ideału. Biorąc pod uwagę całokształt, w mojej opinii jest to na chwilę obecną najlepszy smartfon na rynku.
Galaxy S6 czy Galaxy S6 edge?
To pytanie zada sobie na pewno każdy, kto będzie polował na S-szóstkę. Powiem tak: gdybym spał na pieniądzach i nie musiał zaprzątać sobie głowy tak przyziemnymi sprawami jak cena produktu, wybrałbym wersję edge, bo jest po prostu ładniejsza (choć mniej ergonomiczna), a jednocześnie w niczym nie ustępuje wersji flat. Na pieniądzach jednak nie śpię, więc przy wyborze musiałbym kierować się rozsądkiem. Rozsądek podpowiada natomiast, że 600 zł za ładniejszy wygląd to przesada.
PLUSY:
[plus] świetne wzornictwo i jakość wykonania
[plus] wyśrubowana specyfikacja
[plus] genialny ekran (wygięcie robi wrażenie)
[plus] bardzo dobry aparat
[plus] funkcjonalne oprogramowanie i ładny interfejs
[plus] szybkie ładowanie oraz bezprzewodowe ładowanie w standardzie
[plus] sprawnie działający czytnik linii papilarnych
Minusy:
[minus] obudowa jest mniej ergonomiczna od wersji flat
[minus] przeciętna i niewymienialna bateria
[minus] brak slotu na karty microSD
[minus] podatna na zabrudzenia obudowa
[minus] dużo wyższa cena w stosunku do niewiele gorszej wersji z płaskim ekranem