Ups, jednak nikt nie chce smartfonu bez portu ładowania? Meizu Zero zainteresował... 29 osób
Chińscy producenci wiązali wielkie nadzieje z tzw. bezotworowymi smartfonami. Wygląda jednak na to, że konsumenci nie dali się do nich przekonać. Delikatnie mówiąc.
06.03.2019 | aktual.: 06.03.2019 17:29
Gwoli przypomnienia: Meizu Zero to smartfon, który nie ma portu ładowania, gniazda słuchawkowego, tacki na kartę SIM oraz fizycznych przycisków. Producent nazywa go "pierwszym na świecie bezotworowym telefonem". Ładować go można wyłącznie bezprzewodowo, a fizyczna karta SIM została zastąpiona standardem eSIM.
Przed startem sprzedaży, producent ruszył ze zbiórką w serwisie Indiegogo, na której wystawił 1 egzemplarz za 2999 dolarów (ok. 11 270 zł) oraz 100 egzemplarzy za 1299 dolarów (ok. 4890 zł).
Początkowo szło nieźle. Pierwsza sztuka zniknęła w oka mgnieniu, a już po kilku godzinach na konto projektu wpłynęło 15 proc. wymaganej kwoty. Biorąc pod uwagę, że zbiórka trwała miesiąc, na początku absolutnie nic nie zwiastowało tragedii.
A jednak kampania Meizu Zero okazała się totalnym niewypałem
- Tyle osób zdecydowało się przelać jakiekolwiek pieniądze na konto projektu, o czym donosi serwis MyDrivers. Z tego raptem 25 miało zainwestować kwotę na tyle dużą, by otrzymać własny egzemplarz.
Po zakończeniu zbiórki, licznik pokazuje zebrane 45 998 z wymaganych 100 000 dolarów. Niespełna 46 proc. Słowem: TRA-GE-DIA.
To wielki wizerunkowy cios dla Meizu i całej idei bezotworowych smartfonów
Aby zrealizować cel, Meizu musiało zebrać 100 000 dolarów, co jest równoznaczne ze sprzedażą przynajmniej 77 telefonów. W tym biznesie te liczby są śmiesznie małe, a wspomniana kwota wręcz symboliczna. Na tle pieniędzy, jakimi Meizu obraca na co dzień, 100 000 dolarów to drobne.
Cena Meizu Zero nie jest niska, ale tak małego zainteresowania nie można tłumaczyć wyłącznie tym. Na tej planecie żyje przecież dużo więcej niż 77 osób, gotowych wydać te 1300 dolarów na innowacyjny telefon, więc wniosek jest prosty: bezotworowy Zero nie jest tak innowacyjny, jak życzyłby sobie tego producent.
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że Meizu celowo ustaliło symboliczny cel kampanii, by bez problemów udało się go zrealizować, a cała akcja została zorganizowana wyłącznie dla rozgłosu. Cóż, wygląda na to, że efekt jest odwrotny od zamierzonego.
Innowacja, o którą nikt nie prosił
Krótko po premierze bezotworowych smartfonów Meizu Zero i vivo APEX 2019 wypowiadałem się na ich temat krytycznie. Producenci nazywają swoje konstrukcje "nieskazitelnymi". Co to jednak za nieskazitelność, skoro ten sam telefon, który nie ma gniazda na kartę SIM, "bo szpeci", ma jednocześnie aparat wystający tak mocno, że trzeba było zrobić wgłębienie w ładowarce bezprzewodowej.
No i te niczym nieuzasadnione ceny. Mam płacić ekstra za to, że nie mogę podłączyć zwykłej, przewodowej ładowarki, tylko jestem skazany na indukcję? Dziękuję, postoję.
Meizu Zero i vivo APEX 2019 to po prostu nieudane próby wyprzedzenia trendu, który potencjalnie zacznie się za kilka lat. Problem jednak w tym, że rynek nie jest jeszcze na to gotowy. Wypuszczanie takich telefonów teraz to jak zakładanie sandałów w styczniu tylko po to, by w lipcu powiedzieć: "ha, byłem pierwszy!".