Huawei kontra USA: zobaczyłem na własne oczy, do czego prowadzi zerwanie współpracy dwóch gigantów
... zwłaszcza, gdy dochodzi do tego gwałtownie i wbrew woli tychże gigantów.
22.05.2019 | aktual.: 29.06.2019 12:59
Aktualizacja
[b][url=https://komorkomania.pl/37484,trump-zdejmuje-bana-z-huaweia-chinczycy-wciaz-beda-mogli-wspolpracowac-z-amerykanskimi-firmami]Donald Trump postanowił zdjąć bana nałożonego na Huaweia[/url].[/b]
Gdy we wrześniu 2017 roku Google i HTC podpisali porozumienie, na mocy którego pierwsza z firm przejęła część pracowników i zyskała dostęp do patentów, transakcja została sfinalizowana dopiero ponad cztery miesiące później. Każdy proces, który w mniejszym i większym stopniu wpływa na funkcjonowanie dwóch firm, wymaga czasu.
Przekonaliśmy się o tym również na Komórkomanii. Pełne przejęcie przez Wirtualną Polskę grupy NextWeb Media, do której przed laty należeliśmy, zajęło dwa lata. Nie przez brak chęci i złą organizację - wręcz przeciwnie. Ale kwestie prawne, technologiczne, przenoszenie wielkich baz danych - to o wiele bardziej skomplikowany proces, niż może się wydawać.
Wiem o tym ja. Powinna wiedzieć tym bardziej każda decyzyjna osoba zarządzająca ogromną firmą. Czy państwem.
Dlatego ciężko zrozumieć, dlaczego tak nagle zerwano współpracę Huaweia z Google'em i innymi amerykańskimi markami
Wieść o konsekwencjach rozporządzenia wydanego przez Donalda Trumpa wypłynęła 19 maja. Początkowo wszystko wskazywało na to, że Huawei dostał bana dosłownie z dnia na dzień. Jednak po dwóch dniach Departament Handlu USA się zlitował, precyzując, że Huawei i amerykańskie firmy mają 90 dni na domknięcie wszystkich formalności.
Dobre i to, ale z uwagi na pospieszne decyzje i problemy komunikacyjne, mleko zdążyło się już rozlać.
Widziałem, jak całe zamieszanie wpłynęło na premierę Honora 20
Tekst ten piszę prosto z Londynu, gdzie odbyło się premierowe wydarzenie. Jak nietrudno się domyślić, o decyzji rządu USA i możliwych konsekwencjach mówi się tu więcej niż o samych nowych telefonach .
O ile podczas tego typu premier wszystkie formalności związane z porą publikacji materiałów czy przekazaniem egzemplarzy telefonów dopięte są na ostatni guzik, tak teraz ustalenia zmieniały się niemal z dnia na dzień.
Było to tak:
- 15 maja wybrałem się na pokaz prasowy smartfonów, których premiera została zaplanowana na 21 maja;
- 19 maja do wiadomości podano, że USA blokuje współpracę Huaweia z amerykańskimi firmami;
- 20 maja otrzymałem informację, że Honor 20 Lite trafi do sprzedaży, ale premiera droższych modeli 20 i 20 Pro stoi pod znakiem zapytania. Nie dostałem jeszcze wówczas potwierdzenia, czy cokolwiek mogę na ich temat napisać.
21 maja premiera się odbyła, ale dopiero niedługo przed prezentacją otrzymałem potwierdzenie, że mogę opublikować materiały dotyczące Honora 20 i 20 Pro. A przypominam, że miałem je w rękach 6 dni wcześniej i wtedy też poznałem orientacyjną datę premiery i szczegóły na temat oferty.
Problem bierze się z tego, że Honor 20 Lite zadebiutował na niektórych rynkach wcześniej pod inną nazwą (Honor 10i), a zakaz nie obejmuje urządzeń już dostępnych na rynku. Dlatego tańszy model bez żadnych przeszkód mógł wylądować na półkach sklepowych. Oczywiście z pełnym pakietem usług Google'a - którego nie będą miały już wydane w dalszej części tego roku komórki marki Honor i Huawei.
W przypadku topowych modeli 20 i 20 Pro sprawa jest bardziej skomplikowana, bo te miały trafić do sprzedaży w najbliższych miesiącach. Nie wiadomo jednak, jaka czeka je przyszłość. Z najnowszych informacji wynika, że w sklepach się pojawią, ale w bliżej nieokreślonym terminie.
Pracownicy Honora i Huaweia nie zachowują się, jakby nastąpił koniec świata, ale też widać, że mają ręce pełne roboty. W dużej mierze związane jest to z próbami ustalenia, co w ogóle firma może teraz zrobić, a czego nie może. Wszystko przez pośpieszne i niewystarczająco klarowne decyzje administracji Trumpa.
Amerykańskie firmy też raczej powodów do radości nie mają
Przy okazji rykoszetem oberwało wiele niewinnych firm, również europejskich. Choćby sprzedawcy czy operatorzy, którzy złożyli już zamówienia na telefony, bo takie rzeczy robi się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Zainteresowanie smartfonami mogło przecież przez całą aferę spaść.
Jestem jednak w stanie zrozumieć, że rząd USA niespecjalnie przejmuje się tym, że na sankcjach wymierzonych w Chińczyków ucierpi masa firm na świecie. W końcu amerykański rząd może działać przede wszystkim w interesie rodzimych przedsiębiorstw. Mam jednak poważne wątpliwości, czy tak jest w tym przypadku.
Google musiał zawiesić współpracę z jednym z największych producentów smartfonów na świecie, co może być potencjalnie bardziej skomplikowane i wymagające więcej czasu niż przejęcie części pracowników od HTC.
Amerykańscy dostawcy podzespołów, na czele z Intelem czy Qualcommem, mogą mieć za mało czasu na wywiązanie się z zamówień, a do tego ich plany rozwoju zapewne obejmują kontrakty podpisane na lata. Inne chińskie marki, jak Xiaomi czy OPPO, mogą teraz dążyć do ograniczenia zależności od zachodnich sprzymierzeńców.
Jest wysoce prawdopodobne, że w siedzibach tych wszystkich firm panuje niewiele mniejsze zamieszanie niż w placówce Huaweia.
Konsekwencje spontanicznych działań rządu USA możemy odczuć wszyscy
Nie można być pewnym, czy w konflikcie USA kontra Chiny to Stany są na wygranej pozycji. Chciałoby się zacytować Sienkiewicza: "Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma".
Już teraz spekuluje się, że mogą ograniczyć Amerykanom dostęp do zakładów produkcyjnych czy surowców. Pamiętajmy, że Chiny odpowiadają za produkcję ponad 90 proc. tzw. metali ziem rzadkich. Mowa o pierwiastkach, bez których nie da się produkować elektroniki.
Możliwe skutki ewentualnych sankcji nałożonych na Stany Zjednoczone? Od wyhamowania rozwoju technologicznego, przez drastyczny wzrost cen elektroniki, aż po kryzys gospodarczy.
Coś czuję, że za kilka lat ban nałożony na Huaweia będzie sztandarowym przykładem tego, w jaki sposób nie należy przeprowadzać tego typu operacji. O ile w ogóle ban faktycznie dojdzie do skutku, bo cała sprawa jest tak poplątana, że już niczego nie można być pewnym.