Nexus 6, czyli dlaczego zacząłem się zastanawiać nad kupnem wielkiego smartfona
Nie przepadam za wielkimi smartfonami. Nie widzę korzyści z posiadania tak dużych smartfonów. Nowy Nexus 6 sprawił jednak, że zacząłem się zastanawiać nad tego typu rozwiązaniem. Dlaczego?
30.10.2014 | aktual.: 31.10.2014 00:34
Od jakiegoś czasu obserwujemy tendencję produkowania coraz to większych smartfonów. Jeszcze 2 lata temu 5 cali było dla wielu osób czymś nie do zaakceptowania. Dziś 4,5 czy nawet 5-calowe urządzenia określane są mianem "mini" albo "compact".
Konsumenci chcą phabletów, a ja cały czas pukałem się w czoło. Kiedy producenci powiedzą sobie stop? Kiedy ktoś zauważy, że istnieje pewna granica wygody używania nawet tych większych smartfonów? Jeszcze żeby te wszystkie phablety w jakikolwiek sposób wykorzystywały fakt wyposażenia w ogromny ekran. Tak naprawdę tylko seria Galaxy Note pokazuje, że za większym ekranem nie idą wyłącznie większa bateria czy więcej powierzchni do grania.
Tymczasem nawet Google wspólnie z Motorolą stworzyło olbrzymie urządzenie, które też w żaden inny sposób nie wykorzystuje swojej wielkości. Tym samym Nexus 6 dołącza do panteonu olbrzymów, pośród których znajdują się m.in. Huawei Ascend Mate 7, LG G Flex, Lumia 1520 czy iPhone 6 Plus. Przy czym warto zaznaczyć, że ten ostatni przebywa tam tylko przez niewiarygodnie dużą ilość pustego miejsca wokół 5,5-calowego ekranu.
Pierwsze reakcje na Nexusa 6 można streścić do dwóch bardzo prostych zdań: "za duży!" i "za drogi!" Początkowo nawet mocno się z nimi zgadzałem. Nie zmienia to jednak faktu, że Nexus 6 ma praktycznie najlepszą specyfikację sprzętową na rynku. Tak samo jak Samsung Galaxy Note 4. Przy czym jest od tego drugiego tańszy o ok. 200 dolarów. Podsumowując - Nexus 6 jest drogi, ale nie aż tak jak jego wymiarowa konkurencja.
Galaxy Note 4 pomimo wyższej ceny jest lepszy od Nexusa 6 pod kilkoma względami. Nie dość, że oferuje od groma funkcji, których nie uświadczymy w Nexusie, to jeszcze (najprawdopodobniej) aparat Note'a zjada nexusową optykę na śniadanie. Zostawmy jednak na chwilkę te porównania.
Za priorytet postawmy w tym momencie obecność czystego Androida 5.0 na pokładzie. Chcemy więc kupić Nexusa, ale jak najlepszego - budżet nie ma znaczenia. Czy niedrogi Nexus 5 to wciąż dobra opcja? Jak na swoją cenę tak, ale dla osób wymagających trochę więcej (szczególnie dobrej baterii) Nexus 5 okazuje się być już nie do przyjęcia. Szkoda, że Google nie odświeżyło tego modelu, ponieważ był to naprawdę rozsądny wymiarowo smartfon. Co nam pozostaje?
Motorola Moto X 2014. Motorole to w zasadzie Nexusy wzbogacone o kilka bardzo przydatnych funkcji. W przypadku Moto X 2013 i 2014 mowa o Touchless Control i Active Display. Nowa Moto X posłużyła za wzór dla Nexusa 6. Widać to po bryle i ogólnym designie. Biorąc pod uwagę fakt, że w Motorolach występuje czysty Android oparty o Google Now Launcher i zostały one stworzone "pod rządami" Google, to można uznać je za swego rodzaju Nexusy. Mało tego, Motorola zapowiedziała, że zaktualizuje swoje smartfony do Androida 5.0 Lollipop i to zarówno bardzo tania Moto E, jak i G czy X. Prawdopodobnie Moto X 2014 dostanie Androida L niedługo po Nexusie 5.
Nowa Moto X ma 5,2-calowy ekran o dość cienkich ramkach, więc nie jest jeszcze phabletem z prawdziwego zdarzenia. Dlatego też to właśnie Moto X 2014 stanowiłaby najrozsądniejszy wybór dla kogoś, kto chciałby dziś kupić dobrego i nie za dużego Nexusa.
Sęk w tym, że Nexus 6 to nie tylko prawie cal wyżej, to także klasa wyżej. Wykonania możemy spodziewać się takiego samego, ale istnieje multum rzeczy, które różnią oba urządzenia na korzyść właśnie Nexusa. Dość wspomnieć o ładowaniu w standardzie Qi, dużo wyższej rozdzielczości, dużo pojemniejszej baterii, optycznej stabilizacji w aparacie, 3 GB pamięci RAM czy Snapdragonie 805 z Adreno 420. Wizualnie Nexus 6 też sprawia lepsze wrażenie niż Moto X, szczególnie z tyłu. Zgodzę się, że ekran Quad HD, różnice między Snapdragonem 805 a 801 mogą nie być warte dopłacania do Nexusa, ale cała reszta już tak.
Nowy Nexus ma jednak, nomen omen, duży problem - jest za wielki. Zacząłem się więc zastanawiać, czy wybór Nexusa 6 ma jakikolwiek sens. Bo co mi po świetnej specyfikacji, skoro z takim potworem ciężko będzie zawiązać sznurówkę? W tym miejscu muszę przyznać, że kobiety w tej kwestii mają dobrze - one i tak chowają telefony do torebek. Jako zwolennik ok. 5-calowych ekranów, a nawet mniejszych, zacząłem szukać zalet takiego rozwiązania.
Moim głównym narzędziem jest smartfon, ale do konsumpcji treści i grania używam Nexusa 7, jeżeli jest w pobliżu. Tak duży phablet mógłby zastąpić mi oba urządzenia, przestałbym też przejmować się o baterie dwóch urządzeń jednocześnie. Pozostałe zalety czy przewagi wynikają z natury dużego ekranu, pojemnej baterii, ponoć lepszego aparatu i w ogóle lepszej specyfikacji.
Co przemawia za Moto X 2014? Przede wszystkim rozmiary, obsługa gestów i Active Display. Niestety w porównaniu z Nexusem 6 wady Moto X zaczynają przysłaniać jej zalety - m.in. ważne dla mnie w Nexusie bateria, głośnik stereo czy aparat. Wybór między tymi dwoma urządzeniami jest trudny, dlatego z decyzją poczekam na zakończenie testów Moto X 2014 i wzięcie do ręki najnowszego Nexusa.
Google stworzyło dla nas smartfona, na widok którego zamiast reagować okrzykami "tak, chcę go!", pytamy siebie samych - "po co?". Nie zazdroszczę wiernym fanom serii Nexus. Niezależnie od wyboru starego Nexusa 5, olbrzymiego Nexusa 6 czy pośredniej Moto X 2014 i tak może okazać się, że trawa jest bardziej zielona po drugiej stronie. Szkoda.