Pół roku z niedrogim smartfonem. Momentami bywało ciężko, ale i tak lepiej niż się spodziewałem
Pod koniec lutego 2018 roku zdecydowałem się przeprowadzić eksperyment i na własnej skórze przez pół roku sprawdzić, jak na co dzień żyje się z tańszym smartfonem. Wytrwałem i przyszła pora, by podzielić się wrażeniami.
08.09.2018 | aktual.: 11.09.2018 21:35
"Jaki komfort są w stanie zapewnić tańsze smartfony?"
Nie będę ukrywał - praca na WP Komórkomanii sprawia, że na co dzień obcuję głównie z droższymi smartfonami, przez co przyzwyczajony jestem do wyższych standardów. Zdecydowana większość użytkowników korzysta jednak z tańszych rozwiązań, które kosztują mniej niż 1000 zł. Postanowiłem więc na własnej skórze przekonać się, jak na co dzień korzysta się z tańszych smartfonów. Nie przez kilka godzina, a przez bite sześć miesięcy.
Testując smartfony przez dwa czy nawet cztery tygodnie, ciężko dowiedzieć się o nich wszystkiego. Z czasem na wierzch mogą wyjść niedociągnięcia, które nie zostały wyłapane od razu, a mogą wpływać na decyzję zakupową. Dotyczy to nawet flagowców, ale z własnego doświadczenia wiem, czego można spodziewać się po produktach z tej półki.
Co z modelami za mniej niż 1000 zł? Taki sprzęt robi często dobre wrażenie podczas dwutygodniowych testów. Czy zapewni mi jednak odpowiednią wydajność w codziennym użyciu? A może będę go wyklinał i zacznę żałować, że w ogóle podjąłem się tego zadania?
Mój wybór padł na ZTE Blade V8. Dlaczego?
Eksperyment przeprowadziłem na smartfonie Blade V8, który został zaprezentowany na początku 2017 roku, ale do Polski trafił z małym opóźnieniem. Sprzęt na starcie kosztował ok. 900 zł, ale gdy stał się moim głównym telefonem pod koniec lutego 2018 roku, można było kupić go o jakieś 200 zł taniej.
Wybór tego urządzenia może wydać się dziwny, ale spodziewałem się, że ZTE zadba o niezłą jakość dźwięku, a bardzo często wykorzystuję smartfon do słuchania muzyki. Oczywiście, nie liczyłem na poziom, jaki oferuje droższa linia ZTE Axon, ale na coś zadowalającego pod kątem choćby Tidala Premium.
Poniżej znajdziecie specyfikację techniczną Blade'a V8:
ZTE Blade V8 | |
---|---|
Producent | ZTE |
Model procesora | Snapdragon 435 |
Segment | Smartfon ze średniej półki |
System operacyjny | Android 7.0 |
Przekątna ekranu | 5.2″ |
Rozdzielczość ekranu | 1920 x 1080 |
Maksymalna pamięć operacyjna | 3 GB RAM |
Maksymalna pamięć wewnętrzna | 32 GB |
Rozdzielczość matrycy | 13 Mpix |
Pojemność akumulatora | 2730 mAh |
Budżetowce są coraz lepiej wykonane
Blade V8 to sprzęt wprowadzony jeszcze przed modą na podłużne ekrany 18:9 czy panele z wcięciami. Ma standardowy ekran 16:9, pojedynczy głośnik i sensory nad nim oraz czytnik linii papilarnych w przycisku Home.
Przód chroni solidna warstwa hartowanego szkła, a pozostała część obudowy wykonana jest w większości z metalu. Górny i dolny fragment tylnego panelu wieńczą wstawki z tworzywa sztucznego. I to one okazały się najsłabszymi elementami konstrukcji.
Uważnie korzystam z wszystkich telefonów, ale nawet w takim przypadku zdarzają się chwile, gdy sprzęt mimowolnie włożę do kieszeni z kluczami czy niedokładnie odłożę na biurko. Blade V8 dość dzielnie znosił większość nieprzyjemności, ale pojawiły się otarcia na plastikowych wstawkach.
Gorzej wygląda sprawa z ekranem. Nie, nie pękł. Zdarzało się jednak, że lądował w tylnej kieszeni spodni, a w międzyczasie schylałem się, przez co pojawił się nacisk na przód i ramkę. W efekcie tego w czerwcu pojawiły się odbarwienia po prawej stronie wyświetlacza, które dobrze widoczne są na białym tle.
Świadczą o odklejeniu się od ramki fragmentu płytki, do której przymocowany jest ekran (do wnętrza dostała się wilgoć). To jednak moja wina i nie mogę winić producenta. Tym bardziej, że podobne problemy miałem też z droższymi urządzeniami.
Po pół roku użytkowania Blade V8 okazał się naprawdę solidnie zrobiony. Przyciski działają jakby sprzęt był kupiony wczoraj, drobne rysy nie są widoczne na matowej powierzchni, a osłona aparatu dzielnie zniosła wszystkie niedogodności (sprzęt, leżąc na plecach, spoczywa na niej).
Panelu AMOLED wyraźnie mi brakowało
Blade V8 ma naprawdę niezły ekrany. To wciąż tańszy panel IPS, który nie zachwyci głębią i nasyceniem kolorów, ale to już poziom, gdy wyświetlany obraz wydaje się przyklejony do szkła ochronnego. Niestety, jestem już osobą przyzwyczajoną do technologii OLED.
Liczyłem, że przez 6 miesięcy korzystania oczy przyzwyczają się w końcu do IPS-a, ale nic takiego się nie stało. Cały czas byłem świadom jego wad i brakowało mi jakości znanej z paneli AMOLED.
Początkowo mocno we znaki dały się problemy ekranu z precyzyjnym interpretowaniem krótszych dotknięć. Normą jest to, że na 30-40 kliknięć, kilka z nich musiałem powtórzyć, ponieważ system nie rozpoznał ich prawidłowo za pierwszym razem. Do tego jednak przywykłem.
Wydajności w grach mi nie brakowało, ale podczas przeglądania stron WWW już tak
Korzystając z Blade'a V8 utwierdziłem się w przekonaniu, że podstawowym benchmarkiem w przypadku telefonów z Androidem powinna być przeglądarka Chrome z kilkunastoma otwartymi stronami WWW. Poważnie. Zdarzało się, że sprzęt ZTE musiał dłużej pomyśleć przy przechodzeniu między poszczególnymi zakładkami.
Bywały też chwile, że program Google'a przestawał odpowiadać. To samo dotyczyło też aplikacji Instagram czy Tidal. Pojawiły się także dość nietypowe problemy jak np. brak możliwość odebrania połączenia - dialer wydawał się nie reagować, więc musiałem otworzyć przełącznik aplikacji i ręcznie wejść do programu.
Normą są dość wolne animacje czy klatkowanie przy wychodzeniu z programów jak Gmail czy Google Maps, ale ogólnie sprzęt spisywał się dość dobrze. O ile nie zapominałem, by odkładając telefon ręcznie wyłączać działające w tle programy.
Niemałym zaskoczeniem okazała się obsługa gier. Po dopasowaniu ustawień naprawdę całkiem komfortowo grałem w "PUBG Mobile" i "The Walking Dead: Our World", nie wspominając o prostszych tytułach. 3 GB RAM-u to już sensowna pamięć, a przy dodatkowym 1 GB sprzęt śmigałby jeszcze lepiej, chociaż aż tak mocno na niego nie narzekałem.
Podwójny aparat? Jest. I to tyle w temacie
"Podwójny aparat w niedrogim sprzęcie to ciekawy dodatek. Nawet, gdy dodatkowy sensor ma służyć tylko do wykrywania głębi" - tak pomyślałem na początku. I cóż, sam aparat robi całkiem dobre zdjęcia (szczególnie przy odpowiednim oświetleniu), ale w ogóle nie korzystam z opcji rozmywania tła.
Powodem jest przeciętne działanie tej funkcji - do poziomu, który oferują droższe modele jeszcze daleko. To samo dotyczy zresztą opcji robienia zdjęć w 3D, które według mnie nie prezentowały się dobrze i szybko zrezygnowałem z prób osiągnięcia pożądanych rezultatów.
Trzeba wydać ponad 1000 zł na smartfon, by jego aparat sprawdził się w czymś więcej niż robienie fotek na Facebooka czy Instagrama.
Brak powalającej liczby dodatków w oprogramowaniu
Wybierając tańszy telefon nie można liczyć na szczególnie rozbudowane oprogramowanie. Blade V8 tylko to potwierdził - ma on nakładkę MiFavor, w której podczas 6 miesięcy testów rzuciły mi się w oczy tylko trzy funkcje:
- motywy - możliwość wyboru jednego z kilku przygotowanych przez producenta motywów graficznych;
- ZTE Locker - proste oprogramowanie, które na ekranie blokady wyświetla świetnej jakości zdjęcia (korzystają z funkcji lupy można przyjrzeć się im bliżej);
- equalizer Dolby Audio - dodanie dość rozbudowanego korektora graficznego (z gotowymi ustawieniami) w autorskim odtwarzaczu audio.
Próżno szukać rozwiązań jak Edge Sense, które urozmaicają sposób korzystania z telefonu. Należy jednak pamiętać, że testowany model ZTE jest starszym produktem, a Xiaomi obecnie nawet w tańszych modelach dodaje obsługę ze pomocą gestów.
Bardzo pozytywnym zaskoczeniem były za to aktualizacje oprogramowania. Ostatnia pojawiła się zaraz po rozwiązaniu przez ZTE problemów z amerykańskim rządem. Chodziło głównie o nowe łatki bezpieczeństwa, ale dobrze wiedzieć, że ktoś trzyma rękę na pulsie, gdy idzie o bezpieczeństwo tańszych smartfonów.
Były i dwa inne pozytywne zaskoczenia
Na plus zaskoczyła mnie jakość wbudowanego odtwarzacza. Ten nie zaoferuje może dźwięku Hi-Fi, ale gra na tyle dobrze, że w drodze można z przyjemnością słuchać Tidala w jakości Premium. Pod tym względem sprzęt ZTE podoba mi się bardziej nie tylko niż tańsze modele Xiaomi, ale i np. średniaki Huaweia.
Drugim dużym pozytywem była precyzja działania czytnika linii papilarnych. Szkoda jedynie, że zdarzały się chwile, gdy animacja towarzysząca odblokowywaniu ekranu trwała ponad 3 sekundy. Nie denerwowało to szczególnie mocno.
Nie narzekałem na baterię, ale brak szybkiego ładowania był odczuwalny
Wbudowane ogniwo 2730 mAh nie powala pojemnością, ale sprawdzało się w modelu Blade V8 - zapewniało nawet do 1,5 dni korzystania. Cały czas miałem jednak świadomość, że wynika to nie ze świetnej optymalizacji, a mniejszych możliwości urządzenia - nie było aż tak intensywnie wykorzystywane jak topowe produkty.
Zdecydowanie brakowało mi opcji szybkiego ładowania. Początkowo łapałem się na tym, że mając 8-12 proc. baterii podłączałem sprzęt do ładowarki i liczyłem, że 20 minut doładowywania zapewni sensowny czas prac. Nic z tego. Musiałem przyzwyczaić się do bardziej systematycznego doładowywania smartfonu.
Po sześciu miesiącach spędzonych z telefonem, zaskoczony jestem niskim poziomem zużycia wbudowanego ogniwa. Różnice w czasie pracy względem stanu wyjściowego wydają się bardzo małe i nie zdziwię się, gdy duże znaczenie ma tu właśnie brak opcji szybkiego doładowywania baterii.
Po tych sześciu miesiącach pewny jestem dwóch rzeczy
Spodziewałem się, że sześć miesięcy z tańszym telefonem będzie ciężej wytrzymać. Okazało się jednak, że Blade V8 jest naprawdę nieźle dopracowanym produktem i jest w stanie zapewnić całkiem niezły komfort podczas codziennego korzystania. Ba, sprzęt mimo braku powalającej wydajności radzi sobie nawet z nowszymi grami czy multimediami, a nie piszę tu o tegorocznym produkcie.
Jeszcze wyższy komfort powinien zapewnić Blade V9 firmy ZTE. Smartfony Asusa, Huaweia czy Xiaomi z ośmiordzeniowymi układami również sprawdzą się w rękach mniej wymagających użytkowników. Cieszę się, że dobrze działający smartfon można kupić już za mniej niż 1000 zł.
Na pytanie czy chciałbym powtórzyć "eksperyment", opowiem jednak jasno, że zdecydowanie nie. Przyzwyczajenie do wyższych standardów robi swoje. Korzystając z tańszego smartfonu cały czas mam świadomość tego, że wiele rzeczy nie jest takie jak być powinno.
Nie chodzi przy tym o sam wzrost wydajności, bo nawet topowe modele potrafią od czasu do czasu pomyśleć dłużej na jakimś zadaniem. Dodatki takie jak panel AMOLED, rozbudowane funkcje fotograficzne, szybkie ładowanie czy zaawansowany układ audio muszą po prostu znaleźć się w telefonie, z którego korzystam na co dzień.