Premiera iPhone'a 11: jednej rzeczy konkurencja mogłaby się uczyć

Premiera iPhone'a 11: jednej rzeczy konkurencja mogłaby się uczyć

Na premierze iPhone'a 11 pojawił się Sean Baker
Na premierze iPhone'a 11 pojawił się Sean Baker
Miron Nurski
11.09.2019 14:18, aktualizacja: 11.09.2019 17:15

Ponarzekałem sobie na ilość pamięci w iPhonie 11 Pro, ale to nie oznacza, że w nowych smartfonach nie podoba mi się nic. Wręcz przeciwnie. Apple po raz kolejny pokazał, dlaczego w niektórych aspektach iOS deklasuje Androida.

Po premierze iPhone'a 11 przeglądałem Twittera, by zapoznać się z opiniami na temat nowości Apple'a. Te są w dużej mierze nieprzychylne.

iPhone'owi 11 Pro obrywa się chociażby za to, że - mimo członu "Pro" w nazwie - nie ma aplikacji aparatu z trybem manualnym, więc nie może być traktowany jako profesjonalny smartfon fotograficzny. Jest to coś, z czym kompletnie się nie zgadzam.

Bo widzicie - zawsze powtarzam, że system operacyjny jest tak dobry jak dobre są aplikacje, które na niego powstają. Nie jest to zresztą nic odkrywczego, bo skandujący słynne "developers, developers" Steve Ballmer z Microsoftu wiedział to już dawno.

Steve Ballmer: Developers

Największą siłą urządzeń mobilnych są programiści, którzy starają się wyciskać 100 proc. ich potencjału. Apple jest jedną z nielicznych firm, które naprawdę to rozumieją. A przynajmniej jedną z nielicznych, które potrafią tę wiedzę wykorzystać w praktyce.

Genialnym ruchem było zaangażowanie w premierę iPhone'a 11 Pro twórców aplikacji FiLMiC Pro

FiLMiC Pro to aplikacja doskonale znana miłośnikiem mobilnego filmowania. Jeśli nagrywanie wideo telefonem traktujesz poważnie, nie ma dla ciebie lepszego rozwiązania.

Jakiś czas temu robiłem przegląd kinowych filmów nagranych smartfonami (tak, są takie filmy). Zdecydowaną większość tego typu produkcji zrealizowano z użyciem iPhone'ów i właśnie programu FiLMiC Pro. Pozwala on wycisnąć ostatnie soki z kamery iPhone'a i zapewnić lepszą jakość obrazu niż domyślna apka, która - co normalne - ma zwiększoną kompresję, by zachować balans między jakością filmów a ilością zajmowanego przez nie miejsca.

Apple pochwalił się, że z myślą o iPhonie 11 Pro powstaje specjalna wersja apki FiLMiC Pro o niespotykanych dotąd możliwościach. Filmowcy będą mogli przykładowo wyświetlać podgląd z czterech kamer jednocześnie (trzy tylne i jedna przednia) oraz rejestrować więcej niż jedną ścieżkę wideo w tym samym czasie.

Innymi słowy - najlepsza aplikacja do filmowania staje się właśnie jeszcze lepsza, bo Apple wie, że owoce pracy zewnętrznych programistów, którzy są skupieni na swojej działce, będą lepsze niż cokolwiek, co byłaby w stanie wymyślić jego ekipa. Bo Tim Cook wolał więc kilka tygodni temu zapukać do drzwi twórców popularnego programu, opowiedzieć im o swoich planach oraz dać narzędzia, które pozwoliły im dopieścić swoje dziecko. Takie podejście w Apple'u cenię.

FiLMiC Pro świetnie obrazuje różnice między iOS-em a Androidem

Zacznijmy od daty premiery aplikacji. Wersja na iOS miała premierę w roku 2011. Wersja na Androida dopiero w roku 2015, czyli cztery lata później.

Wersja na iOS po prostu jest i działa. iOS w tej kwestii jest systemem na tyle przyjaznym programistom, że twórcy zewnętrznych aplikacji mogą wykorzystywać wszystkie sprzętowe możliwości aparatów.

W przypadku Androida twórcy musieli wydać osobną apkę FiLMiC Pro Evaluator, której jedynym zadaniem jest wyświetlanie listy funkcji, które będą działać na konkretnym telefonie. Istnieje tyle konfiguracji sprzętowych i systemowych, że nie ma tu żadnej reguły. Przykładowo jeden telefon nagra film w 4K, a inny nie, mimo że domyślna aplikacja aparatu mu na to pozwala.

No i - choć to już kwestia czysto subiektywna - w mojej ocenie FiLMiC Pro na iOS jest bardziej dopracowany i generuje lepszą jakość obrazu niż androidowy odpowiednik. Zresztą średnia ocen (3/5 w Google Play i 4,1/5 w App Storze) zdaje się to potwierdzać.

A to FiLMiC Pro to tylko jeden z przykładów. Tylko w ciągu ostatnich kilkunastu godzin Roland wprowadził aplikację o nazwie 4XCamera Maker, która pozwala połączyć ze sobą nawet cztery urządzenia z iOS-em i nagrać wideo z wielu ujęć jednocześnie.

iPhone 11 Pro może nie jest najbardziej pro-smartfonem na rynku, ale jest bardziej pro niż można by się wydawać

Czy iPhone 11 Pro zasłużył na swoją nazwę? Wystarczy zestawić go z iPadem Pro, by stwierdzić, że niekoniecznie. Gdzie ekran 120 Hz? Gdzie wsparcie dla rysika? Gdzie cokolwiek, co wykraczałoby poza naturalny rozwój względem wcześniejszych generacji iPhone'a, które za "pro" nigdy przez Apple'a uważane nie były? No właśnie - niczego nie ma.

Jednocześnie moim zdaniem sprowadzanie fotograficznych możliwości iPhone'a do "domyślna aplikacja jest uboga, więc ten telefon do niczego się nie nadaje" jest nieuczciwe.

Apple po prostu ma inne podejście do tematu. Skądinąd podejście bardzo kojarzące się z branżą profesjonalną, bo przecież kupując aparat za kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych często dostaje się samo body, którego największym atutem jest możliwość dokupienia obiektywów. Od producenta aparatu oczekuje się tylko tego, żeby dołożył wszelkich starań, by te obiektywy powstawały i spełniały wymagania użytkowników.

I właśnie w taki sposób działa Apple, a konkurencja - w mojej ocenie - śmiało mogłaby brać z niego przykład. To właśnie dzięki temu iOS ma sporo świetnych aplikacji, których użytkownicy Androida mogą pomarzyć. W dużej mierze dlatego, że Apple nie rzuca programistom kłód pod nogi, lecz tworzy im dogodne warunki do współpracy.

Zobacz również:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (75)