Samsung Galaxy S23 może wnieść mało zmian, ale jedna baaardzo by mu się przydała
26.09.2022 20:16, aktual.: 27.09.2022 15:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na jednym polu Samsung pozostaje lata świetlne za chińską konkurencją. Co gorsza, nie zamierza ponoć wykonać choćby małego kroku do przodu.
Biorąc pod uwagę, że premiera Samsunga Galaxy S23 odbędzie się za jakieś 3-4 miesiące, niewiele jest ekscytujących przecieków na jego temat. Rok temu o tej porze internet huczał już od doniesień na temat nowych aparatów, wbudowanego rysika w wersji Ultra czy zmian w wyglądzie.
Wiele wskazuje na to, że Galaxy S23 póki co lepiej unika przecieków, bo nie bardzo ma co wyciec.
Samsung Galaxy S23 bez większych zmian?
Ice universe, który często publikuje sprawdzone informacje na temat Samsunga, podzielił się swoimi informacjami na temat przyszłorocznych flagowców. Według jego aktualnych danych:
- Samsung Galaxy S23 i S23+ od poprzedników będą się różniły tylko użytym czipem;
- Samsung Galaxy S23 Ultra wniesie nowy czip, nowy ekran i nowy aparat główny.
Chodzi oczywiście tylko o warstwę sprzętową, bo nie jest wykluczone, że Samsung zaskoczy nas np. oprogramowaniem. Tak zrobił Apple ze swoim Dynamic Island, które udało się utrzymać w tajemnicy do samego końca.
W kwestii specyfikacji zapowiada się na najmniejszy skok od dawna. Nawet design i wymiary mają być zbliżone do poprzedniej generacji. Prawdopodobnie cały markering będzie oparty o nowy aparat 200 Mpix w Samsungu Galaxy S23 Ultra, ale to tylko cyferki. Nie wiadomo, jak niemal dwukrotny wzrost rozdzielczości przełoży się na jakość zdjęć.
I osobiście nie miałbym nic przeciwko brakowi większych zmian, bo Galaxy S22 to bardzo udane smartfony i miejsca na poprawę wyposażenia nie ma zbyt wiele. Nie jest jednak tak, że nie ma go wcale.
Samsung Galaxy S23 aż się prosi o szybsze ładowanie
Tegoroczny Samsung Galaxy S22 Ultra obsługuje ładowanie 45 W. Zasilacz o takiej mocy pozwala napełnić akumulator od 0 do 100 proc. w ok. 70 minut.
Dziś gorzej na tym polu wypadają już tylko iPhone'y. Praktycznie cała konkurencja z Chin oferuje znacznie, ale to znacznie lepsze wyniki.
OnePlus 10T. realme GT Neo 3. Xiaomi 11T Pro. To tylko kilka przykładów smartfonów z ostatniego roku, które można naładować w mniej niż 20 minut.
Żeby cieszyć się tak szybkim ładowaniem nie trzeba nawet wydawać kilku tysięcy złotych. Redmi Note 11 Pro+ 5G wyceniony jest na 1799 zł, a producent deklaruje 15 minut do pełna. W przypadku wspomnianego Galaxy S22 Ultra mówimy o 70 minutach i prawie 6000 zł.
Nie twierdzę, że teraz każdy flagowiec powinien się ładować w kwadrans, bo bez tego nie da się żyć. Niemniej zejście do tych 30-40 minut znacznie umiliłoby codziennie korzystanie z telefonu.
Mam więc nadzieję, że przecieki się nie potwierdzą i Samsung Galaxy S23 dostarczy tę jedną, tak bardzo oczekiwaną przez wielu zmianę sprzętową.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii