Samsung Galaxy S9+ - ciężko o lepszy wybór (gdy nie dbasz o cenę) [TEST]
Samsung Galaxy S9+ to smartfon, w którym wyjątkowo trudno doszukać się wad. No, może poza jedną - wysoką ceną. Czy mimo wszystko warto go kupić? Zapraszam do rozwinięcia testu.
24.03.2018 | aktual.: 10.09.2018 15:37
Wygląd i wykonanie; wyświetlacz; wydajność
Testowany telefon to [url=https://komorkomania.pl/t/26215,samsung-galaxy-s9]Galaxy S9+[/url], który względem [url=https://komorkomania.pl/t/25912,samsung-galaxy-s9]Galaxy S9[/url] ma:
- []większą obudowę i ekran (6,2 zamiast 5,8 cala);[]więcej pamięci operacyjnej (6 GB zamiast 4 GB RAM);[]dodatkowy aparat z teleobiektywem;[]pojemniejszą baterię (3500 zamiast 3000 mAh).
Pozostałe cechy są wspólne dla obu modeli.
Brak wielkich zmian w wyglądzie, ale to wciąż piekielnie ładny telefon
Galaxy S9 jest bardzo podobny do poprzednika. Czy to wada? Być może dla osób, które będą się przesiadać z Galaxy S8, ale tych będzie pewnie mało. Dla pozostałych będzie to być może najładniejszy telefon jaki kiedykolwiek mieli.
Duży wyświetlacz z zaokrąglonymi rogami i zagiętymi bokami wygląda świetnie. Zwłaszcza że - dzięki małym ramkom - wypełnia znaczną część przedniego panelu.
Producent zdecydował się ponadto na zastosowanie jeszcze ciemniejszych ramek, aby wyświetlacz lepiej się z nimi zlewał. Pod odpowiednim światłem krawędź ekranu wciąż jest widoczna, ale w sprzyjających warunkach przód wygląda na jednolitą taflę czarnego szkła.
Ponowne zastosowanie podobnego wzornictwa pociąga oczywiście za sobą wady tego rozwiązania. Szkło pokrywające tylny panel bardzo łatwo zbiera zabrudzenia, które na czarnej wersji kolorystycznej są bardzo mocno widoczne. Osobiście polecam sięgnąć po któryś z jaśniejszych wariantów.
Samsung dopieścił za to ergonomię
Mam tu na myśli przede wszystkim inne umiejscowienie czytnika linii papilarnych, który tym razem znajduje się nie przy aparacie, lecz pod nim. To o niebo wygodniejsze rozwiązanie.
Aparat razem ze skanerem znajduje się na "wysepce", która minimalnie wystaje z obudowy. Nie na tyle, by telefon kołysał się na płaskich powierzchniach, ale wystarczająco mocno, by czytnik był łatwo wyczuwalny pod palcem.
To zmiana kosmetyczna, ale ma diametralny wpływ na wygodę korzystania z telefonu. W przypadku S8 skaner lawirował dla mnie na granicy używalności. Z S-dziewiątką nie mam żadnych problemów i ani razu nie zabrudziłem niechcący aparatu.
Jedyny minus jest taki, że klawisz Bixby wciąż znajduje się pod przyciskiem regulacji głośności
Przycisk ten odpowiada za uruchamianie asystenta głosowego, który nie rozumie języka polskiego. Znajduje się w tak niefortunnym miejscu, że w ciągu testów nacisnąłem go niechcący jakieś 758 razy przy próbie zmniejszenia głośności.
Panel Bixby co prawda wyświetla też różne "przydatne" informacje po polsku (np. prognoza pogody czy powiadomienia z Facebooka), ale lepiej odnaleźć je samemu otwierając odpowiednią aplikację niż liczyć na to, że przydatne info akurat się tam znajdzie.
Dla większości Polaków będzie to więc rozwiązanie całkowicie bezużyteczne, ale na szczęście przycisk Bixby można wyłączyć. Szkoda tylko, że nie można mu przypisać innej funkcji.
Wyświetlacz jest genialny. Jak zawsze
Pisanie o ekranach kolejnych topowych samsungów jest nudne. Koreańczycy robią najlepsze panele na rynku i z roku na rok jedynie podnoszą poprzeczkę.
Wyświetlacz Galaxy S9 jest świetny pod każdym względem:
- kolory są żywe i naturalne, ale w ustawieniach można je dodatkowo podsycić lub stonować;
- czerń jest idealna;
- jasność - zarówno minimalna jak i maksymalna - jest bardzo dobra;
- ostrość jest na tyle wysoka, że pojedyncze punkty nie są widoczne gołym okiem;
- kąty widzenia są praktycznie nieskończone.
Co tu dużo mówić - jakość wyświetlanego obrazu jest po prostu fantastyczna. Nie ma telefonu, który wypadałby na tym polu lepiej.
Podobnie jak w przypadku poprzednika, dolna część ekranu reaguje na siłę nacisku, dzięki czemu można wybudzić telefon naciskając wyświetlacz w miejscu, w którym kiedyś znajdował się fizyczny klawisz Home.
Ekran ma też bardzo fajne proporcje 18,5:9
Wielu producentów "bezramkowców" stawia na panele 18:9. Różnica zdaje się niewielka, ale 18,5:9 to akurat tyle, by na jednym ekranie zmieścił się film z YouTube'a, okno komunikatora oraz klawiatura.
Wyświetlacze 18:9 nie jest w stanie pomieścić tych trzech elementów jednocześnie.
Bardzo dobra wydajność
Potężny Exynos 9810, 6 GB RAM-u i szybka pamięć UFS 2.1 to połączenie, które zapewnia znakomitą wydajność. Smartfon błyskawicznie uruchamia aplikacje i świetnie radzi sobie także pod dużym obciążeniem.
Samsung Galaxy S9+ | |
---|---|
Producent | Samsung |
Model procesora | Samsung Exynos 9810 |
Segment | Smartfon flagowy |
System operacyjny | Android 8.0 |
Przekątna ekranu | 6.2″ |
Rozdzielczość ekranu | 2960 x 1440 |
Maksymalna pamięć operacyjna | 6 GB RAM |
Maksymalna pamięć wewnętrzna | 64 GB |
Rozdzielczość matrycy | 12 Mpix |
Pojemność akumulatora | 3500 mAh |
Ilość pamięci operacyjnej jest wystarczająca, by zapewnić komfortową pracę. Spokojnie można żonglować kilkoma cięższymi aplikacjami i grami, a smartfon nie musi ich wczytywać od nowa. Szkoda tylko, że 6 GB zarezerwowano dla modelu z plusem w nazwie. Mniejszy S9 ma tylko 4 GB, co - jak uczy doświadczenie z S8 - jest ilością małą. Choćby z tego względu warto rozważyć sięgnięcie po większy model.
S9+ jest też najpłynniej działającym smartfonem Samsunga; ciężko jest go przyłapać na gubieniu pojedynczych klatek animacji.
Olbrzymia moc obliczeniowa jest dobrze pożytkowana przez systemowe funkcje. Choćby po nagraniu filmu Super slow-motion (o czym w dalszej części testu) trafia on do edytora, który pozwala przyciąć nagranie i dodać podkład muzyczny, po czym gotowe wideo jest renderowane. To dość zasobożerny proces, ale na S9 przebiega w oka mgnieniu.
I właśnie w takich sytuacjach S9 pokazuje pazur. To, że jeden telefon uruchamia aplikacje szybciej od drugiego o ułamki sekund, ciężko w codziennym użytkowaniu odczuć, ale to, jak dobrze S9 radzi sobie z wymagającymi zadaniami, jest odczuwalne. Co więcej, smartfon nie jest podatny na nadmierne nagrzewanie. Pod dużym obciążeniem robi się najwyżej ciepły.
Zabezpieczenia biometryczne są solidne i przyjazne w użytkowaniu
Samsung proponuje aż 4 rodzaje zabezpieczeń biometrycznych, które omówię po kolei.
Czytnik linii papilarnych
Skaner - jak pisałem wcześniej - wciąż umieszczony jest z tyłu, ale w łatwiej dostępnym i wyczuwalnym pod palcem miejscu.
Jest szybki i skuteczny, choć w niektórych sytuacjach (np. smartfon umieszczony w uchwycie samochodowym), skorzystanie z niego może nie być możliwe, dlatego producent przygotował kilka alternatyw.
Skaner tęczówki
Skaner tęczówki umieszczony jest nad wyświetlaczem. Jest bardzo bezpieczny, bo ekstremalnie trudno go oszukać, ale wymaga zbliżenia telefonu do twarzy.
Zazwyczaj odblokowanie telefonu zajmuje telefonowi mniej niż sekundę, ale jest to uzależnione od panujących warunków. W ostrym świetle padającym na oczy cały proces może się wydłużyć do 2-3 sekund.
Rozpoznawanie twarzy
Ta metoda jest zdecydowanie najszybsza, ale i najmniej bezpieczna. Twarz skanowana jest w dwóch wymiarach, więc w sprzyjających warunkach telefon da się oszukać zdjęciem (choć mi się to nie udało).
Sam producent zwraca wyraźnie uwagę na niski stopień zabezpieczeń, dlatego tę metodę można używać tylko do odblokowywania smartfonu, ale nie do logowania się w aplikacjach.
Inteligentny skaner
W tym trybie Galaxy S9 łączy informacje pochodzące ze skanera tęczówki i twarzy, aby rozpoznawanie użytkownika przebiegało szybciej, przy zachowaniu wysokiego poziomu zabezpieczeń. W chwili konfiguracji telefonu ta metoda jest sugerowana.
Nie jest to rozwiązanie idealne, bo ograniczony kąt widzenia sensora sprawia, że telefon musi się znajdować blisko twarzy, ale sprawdza się w awaryjnych sytuacjach. Skaner tęczówki emituje silne światło podczerwone, więc nawet okulary przeciwsłoneczne nie stanowią problemu.
Polecam korzystać jednocześnie z czytnika linii papilarnych i Inteligentnego skanera
Sam w 90% sytuacji odblokowywałem telefon za pomocą odcisku palca, ale Inteligentny skaner to przydatny dodatek, bo obie technologie świetnie się uzupełniają.
S-dziewiątkę bez problemu można odblokować po wyjściu spod prysznica, w dzień, w nocy, w rękawiczkach czy z halloweenową maską na głowię. Wystarczy, że odsłonięty jest palec lub górna część twarzy. To spora przewaga nad głównym konkurentem - iPhone'em X - którego odblokować można tylko twarzą lub PIN-em.
Oprogramowanie dopieszczone jak nigdy dotąd
Android 8.0 Oreo zintegrowany jest z autorską nakładką producenta - Samsung Experience. Lubię ją od lat zarówno za minimalistyczny, schludny wygląd, jak i rozbudowaną funkcjonalność. Nakładka nie została jakoś drastycznie przebudowana względem oprogramowania chociażby z Galaxy S8, ale pojawiło się kilka szlifów.
Bardzo podoba mi się przykładowo, jak Samsung software'owo rozwiązał funkcję skanowania twarzy i tęczówki. Po wybudzeniu ekranu telefon od razu skanuje twarz i przechodzi do pulpitu głównego. Jeśli jednak użytkownik chce pozostać na ekranie blokady w celu np. odczytania powiadomień, ma chwilę, by kliknąć przycisk na ekranie i zatrzymać proces skanowania.
To detal, ale sprawia, że odblokowywanie Galaxy S9 w taki sposób jest o niebo wygodniejsze niż w przypadku iPhone'a X, gdzie działa to odwrotnie - gest muszę wykonać, by odblokować telefon.
Samsung w końcu zintegrował swoją nakładkę z androidową funkcją App Shortcuts. Po przytrzymaniu palca na ikonie wyświetla się teraz nie tylko menu kontekstowe pozwalające m.in. na deinstalację, ale i skróty przygotowane przez twórców aplikacji.
Ciekawym smaczkiem jest też to, że po zrobieniu zrzutu ekranu do nazwy pliku dopisywana jest nazwa aplikacji, z której pochodzi.
Delikatna zmiana dotknęła także bardzo przydatną funkcję AppPair, która po raz pierwszy pojawiła się na pokładzie Note'a 8. Pozwala ona na tworzenie skrótów do par aplikacji, które uruchamiają się jednocześnie na współdzielonym ekranie po kliknięciu jednej ikony. Wcześniej takie skróty można było umieszczać wyłącznie na panelu wysuwanym z krawędzi ekranu, a teraz można je normalnie wrzucić na pulpit.
Takie totalne drobnostki i usprawnienia są największą siłą oprogramowania Samsunga. Po prostu korzysta się z niego przyjemnie.
Oczywiście nie zabrakło masy rozwiązań doskonale znanych użytkownikom Samsungów. Dość wspomnieć o takich funkcjach jak:
- Game Launcher, czyli specjalny folder, w którym automatycznie lądują wszystkie gry i który pozwala na zmienę rozdzielczości i płynności obrazu w celu oszczędzania energii;
- zaawansowane opcje edycji zrzutów ekranu;
- Smart stay, czyli zapobieganie wygaszaniu ekranu, gdy użytkownik na niego patrzy;
- możliwość przenoszenia aplikacji do specjalnego folderu chronionego hasłem
- motywy graficzne głęboko ingerujące w interfejs systemu;
- narzędzia pozwalające na zachowanie kontroli nad baterią, wydajnością czy pamięcią.
Usprawnienia objęły też funkcję Bixby Vision
Bixby Vision to moduł wirtualnego asystenta Samsunga, który odpowiada za wykrywanie obiektów znajdujących się na zdjęciach czy w polu widzenia aparatu. Nowością jest możliwość tłumaczenia tekstu w czasie rzeczywistym.
Identyczny tryb ma aplikacja Tłumacz Google (Samsung wykorzystuje zresztą silnik Google'a), ale jako że jest to funkcja systemowa, dostęp do niej jest wygodniejszy i szybszy.
Bixby Vision potrafi też wyświetlać informacje na temat win po zeskanowaniu etykiety czy rozpoznawać budynki, dzieła sztuki lub inne obiekty. Działa to jednak tak sobie. Zazwyczaj telefon jest w stanie rozpoznać, że zegarek to zegarek, ale nie wskaże dokładnego modelu. Analogicznie jest z mniej znanymi pomnikami.
Nowością jest funkcja My Emoji
Odpowiedź Samsunga na apple'owskie Animoji, czyli animowane emotki. Funkcja ta znajduje się w aplikacji aparatu i pozwala na zrobienie animowanego avatara na podstawie zdjęcia twarzy. Oprogramowanie zaskakująco dobrze radzi sobie z odzwierciedlaniem wyglądu fotografowanej postaci.
Po utworzeniu emotki (której można zmienić fryzurę czy ubiór) w galerii ląduje kilkanaście gotowych do wysłania GIF-ów z różnymi reakcjami. To jest akurat spoko i myślę, że fani animowanych naklejek - których nie brakuje - chętnie będą z tej funkcji korzystać i hurtowo wysyłać spersonalizowane GIF-y znajomym.
Można też zanimować swojego avatara samemu i dograć głos, ale śledzenie mimiki nie jest zbyt precyzyjne i nie wygląda to dobrze. Gotowe GIF-y z reakcjami są zdecydowanie lepsze.
Samsung nawiązał współpracę z Disnayem, więc w podobny sposób można sterować ruchami twarzy np. Myszki Miki.
Galaxy S9 ma nawet czujnik ciśnienia krwi
Samsung od lat montuje w swoich flagowcach sensory optyczne, które pozwalają na mierzenie tętna oraz nasycenia krwi tlenem. W S9 pojawił się czujnik nowej generacji, który jest w stanie zmierzyć także ciśnienie krwi.
Jest jednak pewien haczyk: funkcja ta oficjalnie dostępna jest tylko w USA, prawdopodobnie przez brak europejskich certyfikatów medycznych (choć to tylko moje domysły). Ograniczenie można jednak obejść, ale o tym jak korzystać z ciśnieniomierza Galaxy S9 w Polsce pisałem w osobnym materiale.
Jak mogliście się dowiedzieć ze wspomnianego testu, S-dziewiątka mierzy ciśnienie zaskakująco dokładnie, a wyniki wiernie odzwierciedlają trendy wzrostowo-spadkowe.
Niezłe głośniki stereo i wsparcia dla Dolby Atmos
Koreański producent w końcu zdecydował się na zaimplementowanie w swoim flagowcu dwóch głośników odpowiedzialnych za odtwarzanie multimediów. Jeden znajduje się nad wyświetlaczem, a drugi na dolnej krawędzi.
Nie jest to najlepiej grający smartfon, z jakim miałem do czynienia (na tym polu iPhone X wygrywa z S9), ale wydobywający się z głośników dźwięk stoi na zadowalającym poziomie. Brakuje mu nieco głębi i niższych tonów, ale dźwięk jest głośny, czysty i klarowny. No i samo to, że dobiega z dwóch stron telefonu, robi robotę. Nawet mimo faktu, że górny głośnik jest odczuwalnie słabszy od dolnego.
Samsung mocno chwali się wsparciem dla dźwięku przestrzennego Dolby Atmos. Oglądając reklamy można odnieść wrażenie, że dźwięk otacza użytkownika jakby wydobywał się z wielu głośników rozstawionych dookoła głowy, ale tak kolorowo nie jest. To po prostu programowe sztuczki, które powodują m.in. mikroopóźnienia w emisji niektórych dźwięków, by oszukać mózg.
Podczas oglądania filmów z technologią Dolby Atmos niektóre brzmienia (np. dźwięk wydawany przez owady) faktycznie zdają się dobiegać zewsząd, ale do pełnego efektu 360 daleko. Nazwałbym to raczej, hmm, silnym stereo. Choć oba głośniki rozstawione są w odległości raptem kilkunastu centymetrów, brzmienia wydobywające się z dwóch kanałów są bardzo mocno akcentowane. Podczas scen pościgu wyraźnie słychać przejazd samochodu z jednej strony na drugą.
Możliwości Dolby Atmos najlepiej wykorzystać podłączając dobre słuchawki. A na słuchawkach smartfon także gra bardzo dobrze.
Kompletny zestaw modułów łączności
Bluetooth 5.0, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, USB 3.1 typu C, gniazdo słuchawkowe, slot na karę microSD o pojemności nawet 400 GB, NFC czy szybkie LTE kat. 18 (którego nawet nie ma w Polsce) - Galaxy S9 ma wszystko, czego można oczekiwać od telefonu. W większości sprzedawców w Polsce dostępny jest ponadto wariant Duos obsługujący dwie karty SIM.
Wszystkie moduły spisują się na medal. Dość wspomnieć, że mam w mieszaniu martwy punkt, gdzie wiele telefonów kiepsko radzi sobie z Wi-Fi, a S9 pokazuje pełną siłę sygnału.
Jakość rozmów także jest wzorowa, w czym zasługa zarówno dobrych mikrofonów, jak i głośnika nad ekranem.
Galaxy S9+ to fotograficzny wymiatacz
Telefon w wariancie plus ma z tyłu podwójny aparat w następującej konfiguracji:
- aparat główny 12 Mpix ze zmienną przysłoną f/1,5-f/2,4 oraz optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat dodatkowy 12 Mpix z przysłoną f/2,4, optyczną stabilizacją obrazu i teleobiektywem (2-krotne przybliżenie optyczne).
W mniejszym modelu zabrakło dodatkowej kamerki z obiektywem, ale poza tym aparaty są identyczne.
Po co w S9 zmienna przysłona?
Zasada jest prosta: im jaśniejsza przysłona, tym więcej światła trafia do matrycy. F/1,5 to bardzo duża jasność (obecnie rekord w świecie smartfonów), co przydaje się przede wszystkim w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych.
Duża ilość światła nie zawsze jest jednak pożądana. W ostrym słońcu czy silnym świetle sztucznym może powodować przepalenia w jaśniejszych partiach obrazu, dlatego S9 automatycznie przełącza się między wartościami f/1,5 i f/2,4, aby ustawienia były adekwatne do panujących warunków. Samsung porównuje to do sposobu w jaki działa ludzkie oko.
Oprogramowanie pozwala też przymykać i otwierać przysłonę ręcznie, dzięki czemu mogłem sprawdzić, jak jasność wpływa na zdjęcia.
Poniżej dwa zdjęcia zrobione jedno po drugim w bardzo ciemnym miejscu. Celowo wybrałem wyjątkowo kiepskie warunki, by pokazać różnicę w ilości przechwytywanego światła.
Drugi zestaw zdjęć zrobiłem pod słońce. Zwróćcie uwagę na gałęzie i promienie słoneczne, które przy jaśniejszej przysłonie zlewają się z przepalonym niebem. Jej przymknięcie pozwala wyciągnąć większą ilość detali.
Ciemniejsza przysłona ma też jednak efekt uboczny - rozmycie soczewkowe podczas fotografowania obiektów z bliska jest mniejsze, przez co jest mniej atrakcyjne dla oka.
Automat w dzień prawie zawsze stosuje ciemniejszą wartość, więc miłośnikom fotografii makro polecam ręcznie otwierać przysłonę w trybie profesjonalnym.
Jakość zdjęć robionych Galaxy S9 jest fenomenalna
Aparat nowego flagowca jest genialny. Robione nim zdjęcia mają wiernie odwzorowane kolory, dużą ilość szczegółów i wysoką rozpiętość tonalną. Telefon robi użytek ze zmiennej przysłony i dzielnie walczy z przepaleniami w kadrze.
[url=https://flic.kr/s/aHsmgouAau]Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości[/url]
Tryb automatyczny spisuje się na medal, niezależnie od scenerii prawidłowo ustawiając balans bieli czy ekspozycję oraz błyskawicznie i skutecznie łapiąc ostrość. Wyjątek stanowi jedynie wspomniana fotografia makro, gdzie - w mojej ocenie - nawet w jasnym otoczeniu bardziej zasadne byłoby wykorzystywanie jaśniejszej przysłony w celu uzyskania ładnego rozmycia.
Dobrze radzi sobie także drugi aparat z teleobiektywem
Nie jestem fanem tego rozwiązania i wolałbym, by Samsung - wzorem chociażby LG V30 - zastosował szerszy kąt, ale raz po raz 2-krotne przybliżenie optyczne się przydaje. Dodatkowy aparat jest stabilizowany optycznie, a w dobrym oświetleniu jakość zdjęć nie odbiega zbytnio od fotek z aparatu głównego.
W bardzo trudnych warunkach oprogramowanie często w ogóle nie przełącza się na teleobiektyw, tylko cyfrowo kadruje obraz z aparatu głównego. W umieszczonej wyżej galerii możecie znaleźć zdjęcia robione na zmianę dwoma aparatami. Jeśli zabrakło fotki z teleobiektywu, oznacza to, że w danej scenerii telefon nie jest w stanie go wykorzystać.
Jest i funkcja rozmywania tła
Tło rozmywać potrafi zarówno pojedynczy aparat z przodu (S9 i S9+), jak i podwójny z tyłu (tylko S9+). Ten drugi - jako że ma więcej danych o głębi - przeważnie radzi sobie jednak lepiej.
Oprogramowanie nie zawsze jest w stanie idealnie uporać się z wykrywaniem krawędzi, ale rozmycie jest naturalnie stopniowane (siłę rozmycia można też regulować) i ogólny efekt jest zazwyczaj miły dla oka.
Z trybu Super Slo-mo chce się korzystać
Galaxy S9 potrafi nagrywać wideo z prędkością 960 klatek na sekundę, co przekłada się na 32-krotne spowolnienie. Blisko 0,2-sekundowe fragmenty wideo rozciągane są do 6,3 sekundy. Nie jest to nowość, bo coś takiego Xperia XZ Premium potrafiła rok przed S9, ale Samsung pomyślał o dopracowanym oprogramowaniu.
Przede wszystkim świetnie spisuje się tryb automatyczny. Można zaznaczyć fragment kadru, a gdy telefon wykryje w nim ruch, sam aktywuje spowolnienie.
To ważne usprawnienie, gdyż jednorazowo można spowolnić raptem 0,2 sekundy nagrania. Czasem to za mało, by ręcznie uchwycić np. pędzącego ptaka. Poza tym automat znosi konieczność trzymania telefonu. Wideo ze szklanką nie byłbym w stanie nakręcić, gdyby nie tryb automatyczny, bo ręce miałem zajęte nalewaniem wody, podczas gdy telefon spoczywał na statywie i cierpliwie czekał na ruch w kadrze.
Samsung Galaxy S9+ - przykładowe wideo Super Slo-mo
Po nagraniu wideo telefon automatycznie dobiera podkład muzyczny, ale można go wymienić ręcznie na jedną z kilkunastu dostępnych ścieżek dźwiękowych lub własną.
Spowolniony film można też ustawić jako animowaną tapetę na ekranie blokady lub przerobić na GIF-a. Świetna sprawa.
Sama jakość wideo jednak nie zachwyca. Producent twierdzi, że to 720p, ale na moje oko jest to raczej ok. 480p skalowane w górę (Sony także zdaje się przekłamywać rozdzielczość). Poza tym przy 960 kl/s czas naświetlania pojedynczej klatki jest bardzo krótki, więc filmy Super Slo-mo wymagają dużej ilości, najlepiej naturalnego światła.
Nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo fajny bajer, z którego chce się korzystać. W tak dużym spowolnieniu każda pierdoła wygląda jak małe dzieło sztuki.
Ze zwykłym wideo S9 także daje radę
Przede wszystkim jestem pod wrażeniem skuteczności systemu elektronicznej stabilizacji obrazu. Nagrywając wideo w ruchu smartfon wycina stabilny środek kadru, a występującego często w takich sytuacjach efektu galarety nie ma.
Samsung Galaxy S9+ - przykładowe wideo
Warto odnotować, że S9 potrafi nagrywać filmy 4K przy 60 kl/s, choć długość pojedynczego wideo jest wówczas ograniczona do 5 minut.
Oprogramowanie aparatu jest fajne, ale wymaga naniesienia lekkich poprawek
Wszystkie funkcje umieszczone są po kolei na ekranach, między którymi można się przełączać getem. Ma to sens, bo segregacja funkcji jest logiczna; wystarczy ruch palcem, by uruchomić główne tryby, czyli Super Slo-mo (zwolnione tempo) czy Live Focus (rozmycie tła).
Problem w tym, że interfejs jest ekstremalnie czuły na gesty. Wystarczy przesunąć palec o kilka milimetrów, by aktywować jakąś funkcję, co notorycznie robiłem niechcący, gdy chciałem tylko kliknąć ekran np. w celu wyostrzenia fotografowanego obiektu.
Gdy chce się złapać fajny kadr w pośpiechu, bywa to strasznie irytujące. Myślę jednak, że Samsung może wypuścić drobną aktualizację, po której aplikacja aparatu wymagać będzie bardziej wykonywania zdecydowanych gestów.
Niezła bateria
Nie ukrywam, że gdy trafi do mnie egzemplarz testowy jeszcze przed sklepową premierą, byłem rozczarowany baterią. Po kilku dniach Samsung wypuścił jednak aktualizację, która wniosła znaczną poprawę.
Dzień obejmujący oglądanie YouTube'a, przeglądanie sieci, korzystanie z komunikatorów, wykonywanie połączeń głosowych i robienie zdjęć kończyłem z ok. 6 godzinami aktywnego ekranu, co uznaję za niezły wynik. Czasy pracy na jednym ładowaniu wyciągałem lepsze niż na S8+ mimo ekranu o takich samych parametrach oraz baterii o identycznej pojemności (3500 mAh).
Galaxy S9+ zaskakująco dobrze zarządza energią, gdy jest aktywnie użytkowany, ale w trybie czuwania energia ucieka dość szybko. Dobra intensywnej pracy jest realna, ale 2 dni średniointensywnej niekoniecznie.
Smartfon wspiera oczywiście szybkie przewodowe oraz szybkie bezprzewodowe ładowanie.
Podsumowując
Samsung Galaxy S9 to chyba najbardziej dojrzały smartfon w historii tegoż producenta. Koreańczycy wyraźnie zaczęli uskuteczniać filozofię "albo dobrze, albo wcale". Zastosowane rozwiązania, którymi szczyci się Samsung, są dopracowane, przemyślane i chce się z nich korzystać. Nie ma to zapchajdziur, które mają jedynie fajnie wyglądać w reklamach, a często tak ze smartfonami tej marki bywało.
Każdy oczekuje od telefonu co innego, ale patrząc na całokształt, można pokusić się o stwierdzenie, że Galaxy S9+ jest najlepszym smartfonem z Androidem, jaki można obecnie kupić. Genialny ekran, fantastyczny aparat, dobre głośniki stereo, skuteczne zabezpieczenia biometryczne, piękne wzornictwo czy fajne bajery pokroju wspomnianego trybu Super Slo-mo. Klasa.
S9 skierowany jest jednocześnie do osób, które są w stanie zapłacić ekstra za możliwość korzystania ze sprzętu z najwyższej półki. Smartfon startuje z poziomu 3999 zł. To dużo. Zwłaszcza że konkurencja na rynku high-endowych smartfonów jest silna, a co najwyżej trochę gorsze smartfony (choć i to kwestia preferencji) można kupić dużo mniej niż 3000 zł. Dość wspomnieć o LG V30, Huaweiu Mate 10 Pro czy nawet ubiegłorocznym Galaxy S8.
Każdy musi zatem odpowiedzieć sobie sam pytanie, czy jest w stanie dopłacić do garści rozwiązań, których inne smartfony nie mają.
Galaxy S9 czy Galaxy S9+?
Nie miałem okazji pobawić się dłużej mniejszym modelem, ale znam jego braki, więc co nieco mogę na ten temat powiedzieć.
S9 jest bardziej poręczny od większego brata, ale jednocześnie wyraźnie gorszy. Brakuje mu podwójnego aparatu czy 6 GB pamięci RAM, a to jedne z głównych powodów, dla których w ogóle warto rozważać kupno tegorocznego modelu, a nie ubiegłorocznego S8.
Różnica w cenach to obecnie ok. 400 zł, czyli - przy kwotach tego rzędu - jest niewielka. Jeśli kogoś nie zniechęcają większe rozmiary, zdecydowanie warto dopłacić do plusa.
- Ładne, nowoczesne wzornictwo
- Wodo- i pyłoszczelność
- Rewelacyjny ekran
- Wysoka wydajność
- Funkcjonalne, przemyślane oprogramowanie
- Niezłe głośniki stereo
- Solidne zabezpieczenia biometryczne
- Bardzo dobry aparat o dużych możliwościach
- Wysoka cena
- Przycisk Bixby łatwo pomylić z klawiszem zasilania, a jest w Polsce praktycznie bezużyteczny
- Ważne nowości nie trafiły do mniejszego modelu