Sony to największy wygrany na rynku smartfonów. Liczby nie kłamią
Przeczytałeś tytuł i pewnie mi nie wierzysz. Sądzisz, że zwycięzcą jest jednak Samsung albo - do niedawna - Huawei. Może Xiaomi. Tymczasem w godnym pozazdroszczeniu położeniu znajduje się Sony. A wszystko dzięki... smartfonom konkurencji.
24.10.2019 | aktual.: 24.10.2019 17:08
Wyobraź sobie, że masz fabrykę samochodowych opon. Roczna sprzedaż samochodów ustabilizowała się już dawno, więc i zapotrzebowanie na twój produkt utrzymuje się na równym poziomie. Co prawda raz na jakiś czas wprowadzasz na rynek opony nowego typu, zwiększając tym samym marżę, ale trudno ci ukrywać przed inwestorami fakt, że lepiej już było.
W pewnym momencie - ku twojemu zaskoczeniu - zmieniają się rynkowe trendy. Producenci samochodów przekonują klientów, że im więcej kół, tym lepiej. Każdy nowy samochód ma teraz nie cztery, ale osiem, dwanaście, szesnaście lub dwadzieścia opon. Z dnia na dzień, wbrew wszelkiej logice, zapotrzebowanie na twój produkt wzrosło o kilkaset procent, fabryki ledwo wyrabiają z dostawą, a przychody wystrzeliły w górę.
Brzmi jak bajka? Może, ale właśnie coś takiego przytrafiło się Sony
Według danych IDC, w 2013 na rynek trafił miliard smartfonów. W roku 2017 było to już 1,47 miliarda, a rok później 1,4 miliarda.
Sprzedaż smartfonów nie tylko się ustabilizowała, ale i zaczęła spadać. W związku z tym dla producentów oraz dostawców komponentów nastały ciężkie czasy.
No, chyba że mówimy o dostawcach aparatów
Najważniejszy trend ostatnich lat? Moda na wieloobiektywowe aparaty. Galaxy S8+ z 2017 roku miał dwa aparaty: jeden z przodu, jeden z tyłu. Galaxy S10+ ma już pięć aparatów: trzy z tyłu, dwa z przodu.
Podobny przeskok dotyczy praktycznie wszystkich producentów. Obecnie nawet wśród smartfonów ze średniej półki coraz trudniej znaleźć model bez choćby trzech sensorów.
Zapotrzebowanie na aparaty rośnie więc w zatrważającym tempie.
A tak się składa, że Sony jest największym producentem fotograficznych matryc na świecie
"Nasze zakłady produkcyjne działają na pełnych obrotach” - powiedział Hiroki Totoki, dyrektor finansowy Sony, podczas lipcowego ogłoszenia wyników finansowych. "Sprzedaż naszych czujników obrazu rośnie niezależnie od wzrostu rynku smartfonów" - dodał.
To zupełnie, tak jakby ktoś powiedział: "nasza sprzedaż opon rośnie niezależnie od wzrostu rynku samochodów". Takie sytuacje to absolutny ewenement.
Dział odpowiedzialny za matryce trzyma na barkach niemal całą firmę
Tylko w pierwszym kwartale produkcja sensorów wygenerowała 455,4 mln dol. zysku operacyjnego, co jest aż 70-procentowym wzrostem względem analogicznego okresu w roku 2018. Tak, 70-procentowy wzrost na rynku, który się kurczy. Coś niebywałego.
I mowa o pierwszym kwartale, czyli okresie sprzed premiery wielu popularnych smartfonów z potrójnymi i poczwórnymi aparatami. Dopiero jesienią na rynek trafiły iPhone'y 11, z których każdy ma łącznie trzy lub cztery matryce produkcji Sony. Ponadto producenci coraz chętniej pakują wieloobiektywowe aparaty do najtańszych telefonów, więc najlepsze czasy Japończycy mają dopiero przed sobą.
Warto odnotować, że całe Sony wygenerowało na początku roku zysk na poziomie 2,1 mld dol, czyli o 18,4 proc. większy niż rok wcześniej. Stało się to ku wielkiemu zaskoczeniu analityków i inwestorów, bo najbardziej dochodowy dział - ten od PlayStation - zanotował 88-milionową stratę z uwagi na kończący się cykl życia PS4.
Kierownictwo Sony nie ukrywa, że za sukcesem stoi właśnie dział matryc, który w ostatnim czasie prosperuje tak dobrze, że z nawiązką rekompensuje straty generowane przez inne działy.
A najlepsze jest to, że wszystko stało się niemal bez udziału Sony
Sony nie jest jedynym producentem smartfonów, który jednocześnie dostarcza komponenty konkurencji. Przykładowo Samsung znaczną część swojego biznesu opiera na produkcji ekranów.
Jeśli jednak prześledzimy historię Samsunga, to zauważymy, że Koreańczycy stają na rzęsach, by wykreować nowe trendy. Ekrany AMOLED, ekrany o wysokiej rozdzielczości, ekrany z zakrzywionymi krawędziami, ekrany z otworami na aparat - Samsung przyłożył rękę do popularyzacji wszystkich tych rozwiązań. Zadaniem Galaxy Folda jest w dużej mierze zwiększenie zapotrzebowania na składane wyświetlacze, które będzie można sprzedać innym firmom.
Tymczasem Sony w najmniejszym stopniu nie wykorzystało swoich Xperii do popularyzacji wieloobiektywowych aparatów. Ba, ubiegłoroczna Xperia XZ3 była jednym z nielicznych flagowców z aparatami pojedynczymi. Japończycy dołączyli do imprezy praktycznie jako ostatni, gdy nie mieli już innego wyjścia.
Nie twierdzę, że włodarze Sony nie mieli w tym sukcesie żadnego udziału, bo nie wątpię, że w odpowiednim momencie zaczęli kusić partnerów korzystnymi ofertami sprzedaży wielu matryc. Patrząc jednak na całą sprawę z boku, wydaje się, że ta niebywała koniunktura to w dużej mierze zasługa szczęścia. Bo kto mógł kilka lat temu przypuszczać, że realne stanie się sprzedawanie kilkakrotnie więcej aparatów niż klienci kupują smartfonów.
Cóż, nagle otworzenie fabryki opon w 2019 roku nie wydaje się takim głupim pomysłem.