Xiaomi Mi 10 Pro: wrażenia po kilku dniach. To 100 procent flagowca za 100 procent ceny flagowca
Mi 10 Pro to najpewniej najlepszy smartfon w historii Xiaomi. I - wyjąwszy eksperymenty pokroju owiniętego ekranem Mi Miksa Alpha - najdroższy smartfon w historii Xiaomi. Czy warto go kupić?
06.04.2020 | aktual.: 07.04.2020 13:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W roku 2020 Xiaomi świętuje 10-lecie swojego istnienia. W ciągu ostatnich kilku miesięcy jesteśmy świadkami radykalnych zmian w polityce cenowej.
Ubiegłoroczny Xiaomi Mi 9 startował z poziomu 1899 zł. Jego bezpośredni następca - Xiaomi Mi 10 - kosztuje w najtańszej wersji 3499 zł. Cena testowanego Xiaomi Mi 10 Pro to aż 4399 zł. Tak duży przeskok z generacji na generację to w świecie smartfonów sytuacja bezprecedensowa. Czy jednak duże różnice w cenach są uzasadnione? Cóż, pod niektórymi względami tak.
Xiaomi Mi 10 Pro to haptyczne mistrzostwo świata
Chyba nigdy dotąd nie zdarzyło mi się zaczynać pierwszych wrażeń od wspomnienia o silniczku wibracyjnym, ale ten zastosowany w Mi 10 Pro jest tak dobry, że muszę zrobić wyjątek.
Moduł użyty przez Xiaomi jest doskonałej jakości i generuje szeroki wachlarz zróżnicowanych kopnięć i wibracji. Te nie tylko są bardzo przyjemne, ale i oprogramowanie sensownie je wykorzystuje. Aby się o tym przekonać, wystarczy odblokować telefon.
Po przyłożeniu palca do czytnika linii papilarnych w ekranie, Mi 10 Pro zaczyna delikatnie drżeć. Po jego rozpoznaniu generowane jest silniejsze kopnięcie. Ma to dwie zalety - po pierwsze, tak czytelne informacje zwrotne sprawiają, że jestem w stanie odblokować telefon całkowicie bezwzrokowo. Po drugie - sam efekt jest bardzo satysfakcjonujący. Ma się wrażenie, jakby palec podczas skanowania zatapiał się w wyświetlaczu, a na koniec trafiał na opór. Pierwszego dnia spędziłem kilka minut na samym odblokowywaniu smartfonu.
Inny przykład? Gdy w menu ustawień przewinie się listę do końca, czuć delikatne kopnięcie. Ma się przez to wrażenie, jakby treści wyświetlane na ekranie fizycznie uderzyły w krawędź obudowy.
Wibracje są sprytnie wykorzystywane w obrębie całego systemu. Usuwanie powiadomień, wykonywanie gestów, zoomowanie w aparacie, rozwijanie menu kontekstowego - przy każdej możliwej okazji Mi 10 Pro daje haptyczną informację zwrotną. Nawet głupie ustawianie budzika sprawia mi radochę, bo wibracje skutecznie imitują pracę fizycznych trybików pod wirtualnymi pokrętłami.
Obsługa telefonu staje się dzięki temu wszystkiemu nie tylko przyjemniejsza, ale i bardziej intuicyjna. Podczas wykonywania różnych akcji praktycznie nie zdarza mi się, bym przytrzymał ekran zbyt krótko lub przesunął palec zbyt słabo.
Jasne, dla wielu osób będzie to detal. W mojej ocenie w telefonie za takie pieniądze właśnie o tego typu detale powinno się jednak dbać i cieszy mnie, że Xiaomi nie zawiodło.
Xiaomi Mi 10 Pro ma też miodne głośniki
Przede wszystkim Xiaomi wpakowało symetrycznie rozłożone głośniki przy dolnej i górnej krawędzi telefonu, co samo w sobie jest dość niekonwencjonalnym rozwiązaniem. W przypadku większości smartfonów z głośnikami stereo rolę górnego głośnika multimedialnego pełni ten od rozmów głosowych.
Zastosowane głośniki są przy tym bardzo, ale to bardzo dobre. Dźwięk jest zaskakująco mięsisty, dzięki czemu Xiaomi Mi 10 Pro może stanowić realną alternatywę dla mniejszych głośników Bluetooth. Zazwyczaj słucham muzyki z domowego audio, ale przez ostatni weekend frajdę sprawiało mi Spotify płynące bezpośrednio z telefonu.
Xiaomi mogłoby popracować nad wzornictwem
Od 2017 roku na rynek trafiło "zylion" telefonów z pionowo umieszczonymi aparatami. Po tych trzech latach designerskiej zaczyna mnie skręcać, gdy widzę kolejne tego typu konstrukcje. Producentów najwidoczniej też, bo część po latach stagnacji postawiła ostatnio na prostokątne wysepki.
Xiaomi kurczowo trzyma się natomiast oklepanego wzornictwa. Nieświeży wygląd to jedno, ale tutaj nie ma to nawet praktycznego uzasadnienia. Obiektywy w Xiaomi Mi 10 Pro są aż cztery, a ostatni ulokowany jest tak nisko, że nieustannie dotykam go palcami. W efekcie aparat wymaga pucowania przed praktycznie każdym użyciem.
Szczęście, że przynajmniej szkło pokrywające plecki jest matowe, dzięki czemu choć trochę wyróżnia się z tłumu i nie zbiera zabrudzeń.
Z przodu jest lepiej, ale nie idealnie. Otwór na aparat do selfie jest mały, ulokowany w rogu i nieinwazyjny, ale już ramce otaczającej ekran nieco brakuje do najwęższych na rynku. Przede wszystkim wielkość bródki pod wyświetlaczem nijak ma się do najnowszych flagowców Samsunga czy Huaweia.
Nie zrozumcie mnie źle - Mi 10 Pro bynajmniej żadnym paskudztwem nie jest, a i jakość wykonania oraz spasowanie wszystkich elementów stoi na wysokim poziomie. Niemniej od flagowego telefonu z 2020 roku za ponad 4000 zł można oczekiwać czegoś więcej. A telefon Xiaomi nie ma nawet certyfikatu świadczącego o wodoszczelności.
Xiaomi Mi 10 Pro nie brakuje mocy, a ekran 90 Hz robi robotę
Snapdragon 865 to samograj. Mi 10 Pro wykonuje błyskawicznie nawet mocno zasobożerne operacje. Płynność animacji jest dodatkowo potęgowana przez 90-hercowy ekran. Bardzo dobry ekran.
Zastosowany układ bez najmniejszych problemów radzi sobie także z "dźwiganiem" zdjęć o rozdzielczości 108 Mpix. Zarówno podczas ich robienia, jak i przeglądania. To coś, co bardzo doskwierało mi w modelu Mi Note 10 Pro.
Dużym atutem telefonu jest też integracja układu z modemem 5G. Dzięki temu Mi 10 Pro będzie telefonem bardziej przyszłościowym i gotowym na obsługę nadchodzącego standardu. W przypadku flagowca, który potencjalnie ma posłużyć użytkownikowi przez 2-3 lata, to bardzo ważne.
Trochę szkoda jednak, że Xiaomi nie pokusiło się o większą ilość RAM-u. W tym momencie 8 GB zapewnia zadowalający komfort pracy, ale w przyszłości pamięci operacyjnej może zacząć brakować. Z chęcią zobaczyłbym w środku 10 czy 12 GB.
Xiaomi Mi 10 Pro ma jednak tendencję do mocnego nagrzewania się
W materiałach promocyjnych Xiaomi chwali się "super wydajnym systemem chłodzenia cieczą", ale na razie traktuję to jako marketingową ściemę, bo kultura pracy nie zachwyca.
Nie mówię już nawet o graniu w wymagające graficznie gry czy nagrywaniu wideo w wysokiej rozdzielczości. Wystarczy pół godziny zwyczajnego przeglądania sieci, by temperatura Xiaomi Mi 10 Pro odczuwalnie wzrosła. Wprawdzie nie odnotowałem, by przełożyło się to na spadek wydajności, ale w ciepłe dni korzystanie z rozgrzanego telefonu to nic przyjemnego. Mam więc nadzieję, że firma upora się z tym problemem w jednej z nadchodzących aktualizacji oprogramowania.
Drobne problemy miałem również ze stabilnością działania. Xiaomi Mi 10 Pro używam czwarty dzień, a w tym czasie raz Chrome zdążył mi się kompletnie zawiesić na jakieś 5 sekund, raz Messenger odmówił posłuszeństwa przy próbie wysłania filmu, a innym razem powiadomienia w panelu notyfikacji nałożyły się na siebie, przez co nie dało się ich odczytać.
Niby nic wielkiego, ale jak teraz sięgam pamięcią, to ostatni raz z tego typu niedoróbkami miałem do czynienia, gdy testowałem... Xiaomi Mi Note'a 10 Pro. MIUI 11 ewidentnie wymaga więc jeszcze ostatnich szlifów.
Xiaomi Mi 10 Pro ma bardzo dobry, funkcjonalny aparat
Chińczycy wpakowali 4 obiektywy o różnych ogniskowych. 108-megapikselowemu aparatowi głównemu towarzyszy optyka z 2-krotnym przybliżeniem optycznym, obiektyw z 3,8-krotnym przybliżeniem optycznym oraz obiektyw ultraszerokokątny.
Smartfon ma więc bardzo szeroki zakres ogniskowych, a do tego - co się ceni - teleobiektyw 2x wypełniający lukę między aparatem głównym a teleobiektywem o najwyższym przybliżeniu.
Mi 10 Pro domyślnie robi zdjęcia o rozdzielczości 27 Mpix, ale opcjonalnie można skorzystać z trybu 108 Mpix, który drastycznie podnosi szczegółowość. Poniżej małe porównanie z Samungiem Galaxy S20 Ultra.
Wysoka rozdzielczość faktycznie przekłada się na mocny wzrost szczegółowości, ale Xiaomi jest w stanie zachować bogactwo detalu jedynie w centrum kadru. Jak widać, S20 Ultra lepiej poradził sobie z wygenerowaniem wysokiej ilości szczegółów na całym zdjęciu. To zresztą odbiło się także na rozmiarze fotek - 29 kontra 19 MB.
Poniżej przykładowe zdjęcia z różnych obiektywów.
Xiaomi Mi 10 Pro robi ładne zdjęcia o wysokiej rozpiętości tonalnej. Duża matryca zapewnia piękne, naturalne rozmycie tła. Dobrze smartfon spisuje się również w nocy, choć ma tendencję do przepalania jasnych obiektów, które nie wypełniają większości kadru. Co ciekawe, niespecjalnie pomaga nawet wspomaganie ekspozycji klikaniem w ekran, bo ostatecznie telefon i tak lubi podbić jasność.
Rozwiązaniem tego problemu jest skorzystanie z trybu nocnego, który co prawda nie jest w stanie zauważalnie rozjaśnić fotek robionych w głębokiej ciemności, ale za to skutecznie niweluje przepalenia i wyciąga szczegóły z cieni.
Mimo że Xiaomi Mi 10 Pro ma aż 4 aparaty, 3 dodatkowe wyraźnie ustępują aparatowi głównemu. W nocy telefon często odmawia przełączenia się na któryś z teleobiektywów, zamiast tego generując cyfrowe zbliżenie z sensora głównego. A i w dzień widać duże różnice w balansie bieli czy rozpiętości tonalnej. Ponadto dodatkowe aparaty nie pozwalają na korzystanie z trybu nocnego.
Mimo wszystko jednak taka liczba obiektywów zwiększa fotograficzną wszechstronność smartfonu. Zdjęcia z zoomem 10-krotnym są w pełni używalne, a i przybliżenie 50x - choć jakościowo kiepskie - może się przydać do odczytania jakiegoś mocno oddalonego napisu.
Urzekł mnie tryb wideobloga
Wartą odnotowania nowością w oprogramowaniu jest tryb wideobloga, który pozwala na nagrywanie kilkunastosekundowych klipów z efektownymi przejściami.
Xiaomi Mi 10 Pro: przykładowy film w trybie wideobloga
W tym trybie Xiaomi Mi 10 Pro sam odmierza czas potrzebny na nagranie kolejnych ujęć, nakłada animacje i efekty przejścia oraz synchronizuje całość z muzyką.
Do wyboru jest 7 tego typu efektów. Jeśli ktoś lubi nagrywać krótkie spoty np. na potrzeby Instagram Stories, będzie zachwycony. Wystarczy chwila, by przy zerowych umiejętnościach uwiecznić wideo, które przyciąga wzrok.
Xiaomi Mi 10 Pro w mojej ocenie nie ma najlepszego aparatu na rynku, ale to w dalszym ciągu ścisła czołówka łącząca przyzwoitą jakość z bogatymi możliwościami.
Chcę więcej telefonów, które ładują się tak szybko jak Xiaomi Mi 10 Pro
W kwestii ładowania Xiaomi nie idzie tym razem na żadne kompromisy. Smartfon nie tylko obsługuje ładowanie o imponującej mocy 50 W, ale i sprzedawany jest w zestawie z zasilaczem 65 W, który można wykorzystać np. do ładowania laptopa. Wstydź się, Apple'u.
Rozładowałem Mi 10 Pro do zera i rozpocząłem ładowania. Wskaźnik baterii prezentował się tak:
- 15 minut - 46 proc.
- 30 minut - 80 proc.
- 43 minuty - 100 proc.
Te rezultaty są po prostu re-we-la-cyj-ne. Dodajmy do tego szybkie ładowanie bezprzewodowe oraz bezprzewodowe ładowanie zwrotne i mamy wszystko, czego można oczekiwać od telefonu premium.
O wydajności baterii po kilku dniach zbyt wiele powiedzieć nie mogę, ale - póki co - Xiaomi Mi 10 Pro pod tym względem ni grzeje, ni ziębi. Raczej nie wykręcę na nim rekordów świata, ale pełna doba nawet intensywnego użytkowania jest jak najbardziej możliwa.
W ogólnym rozrachunku Xiaomi Mi 10 Pro wypada bardzo dobrze. Tylko ta cena...
Xiaomi znienacka przeszkoczyło do segmentu cenowego okupowanego dotychczas przez Samsunga, Huaweia czy Apple'a. Ktoś może zapytać jednak - no dobrze, ale skoro te firmy mogą na tyle wyceniać swoje smartfony, dlaczego nie Xiaomi?
Cóż, pisałem kiedyś o syndromie gotującej się żaby i stopniowym podnoszeniu cen. Samsungowi przejście z poziomu 2000 zł do 3500 zł zajęło 7 lat. W tym czasie kolejni przedstawiciele serii Galaxy S stawali się coraz lepsi, a sama marka coraz bardziej rozpoznawalna i prestiżowa.
Xiaomi tę drogę próbuje pokonać w rok, co wiąże się z nagłą zmianą staregii oraz - co za tym idzie - najpewniej grupy docelowej. Xiaomi Mi 9 skierowany był do tych, którzy chcieli mieć 80 proc. flagowca za 50 proc. ceny flagowca. Xiaomi Mi 10 Pro skierowany jest do tych, którzy chcą mieć 100 proc. flagowca za 100 proc. ceny flagowca.
Sprzętowo, funkcjaonalnie i jakościowo Xiaomi Mi 10 Pro jak najbardziej się broni, ale przed Chińczykami trudne zadanie. Czy ci, którzy dotychczas cenili tego producenta za przyzwoite telefony w przystepniej cenie, nagle będą skłonni dużo mocniej opróżnić kieszenie?