Zajęło to 13 lat. Bezprzewodowe ładowanie wreszcie zaczyna trafiać do tańszych smartfonów
Nie musisz już kupować flagowca za kilka tysięcy złotych, by ładować smartfon indukcyjnie.
12.09.2022 | aktual.: 13.09.2022 16:00
Na początku 2020 roku zrobiłem zestawienie starych technologii, które przyjęły się we flagowcach, ale nie w tanich telefonach. Jako sztandarowy przykład podałem ładowanie bezprzewodowe.
Pierwszym smartfonem z funkcją ładowania indukcyjnego był Palm Pre z 2009 roku. Choć większość nowinek technicznych trafia do tańszych modeli w ciągu kilku lat, akurat to rozwiązanie długo pozostawało zarezerwowane dla topowych modeli. W ostatnich latach niewiele było telefonów z ładowaniem bezprzewodowym, które startowały z poziomu niższego niż 3500 zł.
Ostatnio coś zaczyna się jednak zmieniać.
Ładowanie bezprzewodowe w coraz tańszych smartfonach
Kilka tygodni temu na rynek trafił Nothing Phone (1). Wycenione na 2299 zł urządzenie jest jednym z najtańszych smartfonów z ładowaniem bezprzewodowym. Producent zdradził, że wymagało to nawiązania ścisłej współpracy z Qualcommem i zamówienia zmodyfikowanej wersji czipu Snapdragon 778G+.
Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale właśnie pojawiła się druga. Dopiero co zaprezentowana Motorola Edge 30 Neo kosztuje jeszcze mniej (1899 zł), a także obsługuje ładowanie indukcyjne. Co prawda tylko 5-watowe, ale lepsze to niż nic.
Widać więc zalążki nowego trendu. Kto wie, może w 2023 roku ładowanie indukcyjne stanie się nowym standardem wśród smartfonów ze średniej półki.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii