Czy Face ID będzie drugim 3D Touch? Wiele może na to wskazywać
3D Touch - technologia zapowiadana jako największa rewolucja od od lat - została niemal ostatecznie uśmiercona. Czy podobny los spotka Face ID? Jeszcze wcześnie, by o tym mówić, ale istnieje kilka przesłanek, które mogą to zwiastować.
11.10.2019 | aktual.: 11.10.2019 13:14
Gdy w 2015 roku Apple wprowadzał na rynek iPhone'a 6s, jego głównym wyróżnikiem względem poprzednika był ekran wykrywający siłę nacisku. Apple porównywał technologię 3D Touch do Multi-Touch, czyli rozwiązania, które - jak dziś wiemy - faktycznie zrewolucjonizowało rynek urządzeń z ekranami dotykowymi.
Wystarczyły cztery lata, by Apple postawił na 3D Touch ostateczny krzyżyk. W 2018 roku panele reagujące na nacisk miały już tylko dwa z trzech nowych iPhone'ów, a w 2019 żaden. Zamiast tego postawiono na kompromis - interfejs wykrywający dłuższe przytrzymanie ekranu.
Z perspektywy czasu widać, że było kilka przesłanek świadczących o tym, że 3D Touch nie chwyciło
Takie przesłanki były przynajmniej dwie.
Po pierwsze - działania konkurencji
Rywale Apple'a zazwyczaj bezwstydnie kopiują jego pomysły (co widać chociażby po designerskich trendach ostatnich lat), ale z 3D Touch było inaczej.
Co prawda niektórzy producenci (m.in. Huawei czy ZTE) zaczęli eksperymenty z podobnymi rozwiązaniami, ale błyskawicznie je porzucili. Samsung, dla którego Apple przez lata był największym źródłem inspiracji, olał 3D Touch całkowicie.
Co wpłynęło na taki stan rzeczy? Na pewno nie brak dostępu do technologii. Synaptics, popularny producent ekranów dotykowych, był gotowy do masowej produkcji reagujących na nacisk paneli już w 2015 roku. Chętnych jednak brakowało.
Wygląda więc na to, że po premierze iPhone'a 6s producenci - którzy wydają przecież miliony na monitorowanie rynkowych trendów - doszli do wniosku, że 3D Touch niekoniecznie jest tym, czego konsumenci chcą.
Po drugie - wyhamowany rozwój
Początkowo w ramach iOS-u funkcjonalność technologii 3D Touch była ograniczona, ale Apple pracował nad jej rozszerzeniem. W oprogramowaniu pojawiały się nowe elementy interfejsu, które w pomysłowy sposób wykorzystywały wykrywanie nacisku.
Z czasem jednak firma przestała rozwijać ten pomysł. W systemach iOS 11 i iOS 12 nie pojawiła się bodaj ani jednak nowa funkcja wykorzystująca 3D Touch.
Nie macie wrażenia, że Face ID zaczyna zmierzać podobną ścieżką?
W 2017 roku zaimplementowany w iPhonie X skaner twarzy zapowiadany był jako rewolucja. Jako coś znacznie lepszego niż wysłużone czytniki odcisków palców. Tylko że Apple - ponownie - zdaje się być w swojej wizy odosobniony.
Jasne, niemal każdy smartfon ma obecnie prostą funkcję rozpoznawania twarzy bazującą na aparacie, ale ta niemal w każdym przypadku jest jedynie dodatkiem do innych rozwiązań biometrycznych. W bardziej rozbudowane skanery inwestuje mało kto. Ba, trend jest wręcz odwrotny. Samsung wpakował do Galaxy S8 i S9 zaawansowany skaner tęczówki, ale już w S10 porzucił go na rzecz ekranowego czytnika linii papilarnych.
Ponadto sam Apple zdaje się przywiązywać coraz mniejszą wagę do swojego rozwiązania. Pamiętajmy, że zestaw sensorów TrueDepth w założeniach służyć miał nie tylko do rozpoznawania twarzy, ale i masy innych zastosowań związanych z mapowaniem otoczenia.
Blisko dwa lata temu Apple wydał chociażby apkę Clips 2.0, która - wykorzystując skaner - pozwalała podmieniać tło na filmach. Również Animoji były promowane jako funkcja ściśle powiązana z nowymi czujnikami )choć to akurat było mocno naciągane, bo telefon wykorzystywał tak naprawdę sam aparat).
A teraz? Apple przynajmniej od roku nie wprowadza żadnych nowych funkcji, które przekonywałyby użytkowników, że TrueDepth nadaje się do czegoś więcej niż rozpoznawanie twarzy.
Nie zdziwię się więc, jeśli Apple uśmierci Face ID
Sensory Face ID są drogie w produkcji, a przy tym rynkowe trendy - poza ekosystemem Apple'a - pokazują, że klienci niekoniecznie uważają je coś za zbędnego. Tim Cook to rasowy księgowy, który swoje produkty tworzy w Excelu. Jeśli coś nie jest niezbędne, staje się dla niego zbędne, co widać chociażby po wspomnianym 3D Touch.
Konieczność stosowania skanera twarzy utrudnia także pracę projektantów, którzy muszą się martwić o upchnięcie gdzieś całego arsenału czujników. Śmiem twierdzić, że iPhone 11 Pro ze swoim gigantycznym wcięciem jest obecnie jednym z najmniej nowocześnie wyglądających smartfonów na rynku.
Nie będę więc zaskoczony, jeśli Apple w przyszłości uśmierci Face ID. Oczywiście nie od razu, ale jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym Apple najpierw wprowadza ekranowy czytnik odcisków palców, a potem po cichu pozbywa się skanera twarzy, ewentualnie zastępując go jakąś tańszą i mniej zaawansowaną namiastką (np. sensorem ToF).
Szczerze? Nie miałbym nic przeciwko, bo uważam, że czytniki lini papilarnych są zwyczajnie lepsze.