Mee Audio Pinnacle P1 i P2 to audiofilskie granie także ze smartfonów? [TEST]
11.01.2018 16:27, aktual.: 18.07.2018 03:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeżeli szukacie naprawdę niezłych słuchawek do telefonów, a przy tym nie chcecie się ograniczać tylko do sprzętu z niższych półek, to warto sprawdzić modele Pinnacle P1 i Pinnacle P2 amerykańskiej firmy Mee Audio.
Wstęp i Pinnacle P1
Mee Audio to młody producent sprzętu audio ze Stanów Zjednoczonych, który jest coraz lepiej rozpoznawalny. Marka znana jest głównie z rozsądnie wycenianych przewodowych i bezprzewodowych słuchawek sportowych, ale oferuje również inne ciekawe rozwiązania. Jednym z nich są profesjonalne monitory, a drugim słuchawki Pinnacle określane mianem audiofilskich.
Przygotowując dość rozbudowany materiał na temat najlepszych słuchawek do smartfonów miałem okazję bliżej zapoznać się z modelami M6 Pro, M7 Pro, Pinnacle P1 i Pinnacle P2. Szczerze napiszę, że wywarły one na mnie spore wrażenie, a Mee Audio szybko dołączyło do grona moich ulubionych producentów tych bardziej przystępnych cenowo "dokanałówek".
W mojej ocenie za Amerykanami przemawia nie tylko stosunek jakości do ceny, ale również oferowanie dość bogatych zestawów czy dbanie o potrzeby użytkowników smartfonów (każdy model dostępny jest z kablem wyposażonym w pilota). Warto więc, abyście również poznali bliżej Mee Audio.
Zacznę od topowych modeli Pinnacle P1 i P2, które w polskich sklepach można kupić odpowiednio za 999 zł i 469 zł. Ich specyfikację techniczną znajdziecie powyżej. Na M6 Pro i M7 Pro przyjdzie jeszcze pora.
Pinnacle P1, czyli topowa propozycja Mee Audio
P1 to najwyższy model w ofercie amerykańskiej firmy, który od samego początku daje użytkownikom odczuć, że jest produktem premium. Dość duże pudełko jest rozsuwane na boki, a w nim można znaleźć ładnie wyodrębnione słuchawki oraz szereg schludnie ułożonych akcesoriów. Wrażenie na pierwszy rzut oka robi etui ze skóry z magnetycznym zapięciem, ale na tym nie koniec.
Mee Audio w zestawie z Pinnacle P1 dodaje również:
- 3 pary pianek Comply serii T w różnych rozmiarach;
- 3 pary standardowych silikonowych tipsów w różnych rozmiarach;
- 2 pary tipsów bi-flange i 1 para tipsów tri-flange;
- klips do mocowania kabla do ubrania;
- standardowy kabel z pilotem z pojedynczym przyciskiem (bez kontrolerów głośności);
- \audiofilski\ kabel z posrebrzanej miedzi o wysokiej czystości (99,99 proc.) bez pilota.
- przejściówka na dużego Jacka 6,3 mm.
Pisząc krótko - liczba dodatków jest całkiem imponująca. Szczególnie cieszyć może dostępność dwóch kabli. Gdy któryś z nich ulegnie uszkodzeniu zawsze pozostaje rezerwowa opcja (różnice w jakości dźwięku między nimi nie są kolosalne, ale o tym później).
Rewelacyjna jakość wykonania
Zestaw to jedno, ale w tym wypadku same słuchawki trzymają jeszcze wyższy poziom. Mee Audio Pinnacle P1 są po prostu rewelacyjnie wykonane. Kopułki złożone zostały z dwóch wykonanych ze stopu cynku części, które były podobno ręcznie szczotkowane (charakterystyczny wzór). Obudowa nie tylko wygląda świetnie, ale i jest bardzo wytrzymała i zaskakująco lekka.
Pinnacle P1to konstrukcja w kształcie określanym często mianem "łezki". Obudowa ma być tak wyprofilowana, że będzie można ją łatwo dopasować do kształtu ucha i na swoim przykładzie mogę to potwierdzić. P1 mogą być standardowo noszone z kabel puszczonym za uchem (OTE, czyli over the ear), ale można je nosić też z przewodami w dół. Wystarczyć przepiąć kable, na których złącza są informacje o kanałach.
We wnętrzu znalazł się dynamiczny przetwornik 10 mm wsparty cewką drgającą o wysokiej oporności. Mee Audio chwali się ponadto dodaniem dyfuzora akustycznego, który ma zapewnić gładkie, a przy tym szczegółowe wysokie tony.
Jedną z kluczowych zalet konstrukcji stosowanych przez Mee Audio w droższych modelach jest wykorzystanie złącza MMCX. Umożliwia szybką i prostą zmianę kabli. Amerykanie w zestawie dodali dwa przewody, które na zewnątrz są bardzo podobne - plecionka z czterech kabelków do rozdzielacza i podwójny zaplatany przewód do każdej ze słuchawek.
Jack 3,5 mm ma wyjście przewodu pod kątem prostym. Element ten, jak również rozdzielacz czy osłony wtyków MMCX, wykonano z tworzywa sztucznego. Kabel sprawia wrażenie bardzo wytrzymałego, a do tego nie jest szczególnie sztywny, więc podczas tradycyjnego noszenia słuchawek (kabel w dół) efekt mikrofonowy nie daje o sobie znać.
Niezła jakość połączeń, ale brak kontrolerów głośności
To, jak słuchawki będę spoczywać w małżowinie usznej, zależy od jej budowy, więc jest kwestią, która zmienia się w zależności od użytkownika. W moim przypadku nie miałem z tym problemu. P1 nosi się wygodnie nawet przez dłuższy czas, a przyzwoitą izolację zapewniały mi silikonowe tipsy. Nieco lepsze efekty mogą dać nakładki tri-flange oraz pianki, ale osobiście ich nie lubię.
Pilot, który znajduje się na kablu do smartfonów, nieźle radzi sobie ze zbieraniem dźwięku z otoczenia, ale podczas rozmowy mogą pojawiać się zniekształcenia i wyraźny szum. Sam pilot nie jest do tego wyposażony w przyciski kontroli głośności - pojedynczy klawisz służy do odbierania połączeń, zatrzymywania i wznawiania odtwarzania czy uruchamiania asystenta głosowego.
To naprawdę audiofilska jakość dźwięku
Do testów Pinnacle P1 (a także innych słuchawek) wykorzystywałem nagrania w formacie FLAC i MP3 oraz usługę Tidal w jakości Hi-Fi. Parą dla słuchawek były tym razem smartfony ZTE Axon 7, LG G6, Sony Xperia XZ1 i Huawei P10 Plus oraz zewnętrzne urządzenia DAC/AMP, a konkretnie SMSL Idol+ i bezprzewodowy Astell & Kern AK XB10 (z aptX HD).
Już na wstępie napiszę, że wystarczy chwila, aby przekonać się, że Pinnacle P1 to słuchawki, które zasługują na miano audiofilskich. Cechują się dźwiękiem na planie litery "V", ale podbicie basu w ich wypadku jest bardzo lekkie. Akcent położony jest w środkowej części niskich tonów i mocniejszy w górnej części pasma, które zostało wyraźnie rozciągnięte. Dźwięk jest nieźle zbalansowany, a brzmienie rozjaśnione.
Mimo że nacisk położono na średnią część niskich tonów, to P1 potrafią zejść naprawdę nisko. Mee Audio postawiło jednak na jakość basu, a nie jego ilość. Jest on kształtny, dokładny i całkiem szybki (a z pewności nie za wolny), ale nie ma go dużo, więc ta propozycja nie spodoba się fanom mocnych niskich tonów.
Bas w P1 odzywa się wyraźnie, gdy tego potrzeba, i jest dobrze kontrolowany, dzięki czemu nie przysłania średnich tonów. To pasmo cechuje z kolei gładkość brzmienia, dzięki któremu dźwięk sprawia wrażenie naturalnego. Średnica przy tym prezentuje bardzo dużą liczbę szczegółów. To dość neutralne brzmienie, które całkiem wiernie oddaje zamiary twórców.
Głosy wokalistów prezentowane są czysto i wyraźnie, ale ich zakres został nieco wycofany. Do tego bez większego wsparcia ze strony basu czasami wydawało mi się, że brakuje im nieco masy. Głosy wokalistek są pełne, czytelne i - na moje ucho - zawieszone w optymalnej odległości od słuchacza.
Górna część pasma została wyraźnie rozjaśniona i rozszerzona, odsłania wiele szczegółów, ale jest jednocześnie pozbawiona szelestów czy sybilantów (syczące dźwięczne głoski jak "ś", "sz"), które potrafią "ukuć w ucho". To szczegółowe i rozwarstwione, ale gładkie pasmo, które wydaje się być naturalnym rozszerzeniem średnicy.
Słuchawki mogą do tego pochwalić się szeroką sceną, dobrym napowietrzeniem i niezłą separacją, co ułatwia odszukiwanie detali i analizowanie dźwięku. Głębia jest do tego całkiem niezła, a słuchawki potrafią popisać się efektowną holografią.
Pinnacle P1 to w mojej ocenie gwarancja angażującego, ale równocześnie dość relaksującego dźwięku. Brzmienie jest muzykalne, ale jednocześnie odsłania, a nawet pozwala analizować, całą masę szczegółów na nagraniach. To sprzęt z najwyższej półki, gdy idzie o słuchanie ze smartfonów.
Tipsy i kable wpływają lekko na jakość dźwięku
Dodane w zestawie pianki Compy gwarantują lepszą izolację, a do tego mogą pomóc osobom, które nie przepadają za rozjaśnionym brzmieniem. Temperują bowiem górę, a do tego lekko podbijają i pogłębiają bas. Wpływ na dźwięk ma również wykorzystany kabel.
Podczas testów nie odczułem dużych różnic, szczególnie podczas korzystania ze słuchawek na Axonie 7. Na Astell & Kern AK XB10 udało się wyłapać jedynie, że na tym do telefonów bas jest nieco mocniejszy niż na "audiofilskim", ale to ten drugi lepiej kontrolował dół. Aby w pełni wykorzystać zalety tego kabla potrzeba lepszego sprzętu.
Pinnacle P1 w starciu z podobnymi produktami?
Mee Audio Pinnacle P1 to produkt droższy. Słuchawki wyceniane są bowiem na 999 zł. Nawet w tym pułapie cenowym nie brakuje jednak dla nich konkurencji. Należą do niej m.in.:
- RHA T20i - to trochę przeciwieństwo P1. Również grają na planie lekkiego \V\ i zapewniają gładki, przyjemny w odbiorze dźwięk, ale nacisk położono na niskich tonach, które są głębsze. Środkowego i niskiego basu jest więcej. Oba modele mogą pochwalić się dobrą sceną i sporą liczbą detali. Wrażenie przestrzenności jest lepsze w T20i, a P1 mają bardziej rozbudowaną górę.
- Klipsch Reference X6i - to nieco tańsze słuchawki, które grają bardziej liniowo i mają szybszy bas. Propozycja Klipscha ma pełniejszy (nieco ocieplony środek), który gwarantuje naturalne wokale, a góra jest mocniej rozbudowana w modelu Mee Audio.
- 1More Quad Driver - to propozycja wykorzystująca kilka przetworników, w której postawiono na rozrywkowe granie. Basu i subbusu jest o wiele więcej, a do tego jest on bardziej kształtny. Góra jest podobnie rozciągnięta, ale jest bardziej gładka. Lepsza jest również separacja instrumentów i głębia, ale P1 bronią się tu bardziej relaksującym, jaśniejszym i klarownym, chociaż wciąż angażującym brzmieniem.
Topowa propozycja Mee Audio to wymagający sprzęt
Pinnacle P1 to rewelacyjne słuchawki, ale w przypadku smartfonów mają jedną wadę. Nie chodzi o cenę, bo w tym wypadku uważam, że są warte każdej wydanej na nie złotówki. Sprzęt ten jednak jest po prostu bardzo wymagający.
Modelom jak Huawei P10 Plus, LG G6 czy Sony Xperia XZ1 ledwie udało się poprawnie napędzić te słuchawki (poziom głośności był zazwyczaj niezadowalający). Z P1 lepiej poradził sobie dopiero ZTE Axon 7, który dość poprawnie je napędził i wysterował, ale słychać było, że to nie wszystko na co stać P1. W przypadku większości smartfonów konieczne będzie wsparcie zewnętrznego wzmacniacza.
Dobrze w moim odczuciu sprawdził się AK XB10. Szukając zewnętrznego DAC-a stawiałbym prawdopodobnie na coś mocnego, co gra ciepło lub na planie "V" (równowaga dla rozjaśnionej góry).
Pinnacle P2, czyli taniej i z myślą o smartfonach
W dużej mierze to właśnie przez wymagania P1 firma Mee Audio postanowiła wprowadzić do oferty Pinnacle P2. Nie są one następcą topowej propozycji marki, a jej prostszą i mniej wymagającą wersją, którą stworzono głównie z myślą o słuchaniu muzyki ze smartfonów. Posługując się nomenklaturą z rynku mobilnego: P2 to "Pinnacle P1 Lite". Warto się nim zainteresować?
Zdecydowanie. I nie idzie tylko o sporo niższą cenę (469 zł). Pinnacle P2 również mają prezentować się jak sprzęt premium, ale firma znacznie obniżając cenę musiała pójść na kilka kompromisów. Pierwszym jest nieco uboższa zawartość zestawu, w którym nie znajdziemy skórzanego etui i dwóch kabli. Mee Audio do modelu P2 dołączyło:
- 1 parę pianek Comply serii T;
- 3 pary standardowych silikonowych tipsów w różnych rozmiarach;
- 2 pary tipsów bi-flange i 1 para tipsów tri-flange;
- klips do mocowania kabla do ubrania;
- kabel z pilotem z pojedynczym przyciskiem (bez kontrolerów głośności);
- przejściówka na dużego Jacka 6,3 mm.
Plusem jest to, że etui z suwakiem wykonane jest z tworzywa imitującego skórę.
Gorsza jakość wykonania, ale wyższa wygoda
Pinnacle P2 również zostały zamknięte w obudowie, które ma kształt łezki i można ją nosić tak sposobem OTE, jak i tradycyjnie z kablem puszczonym od dołu. Konstrukcja tym razem wykonana jest jednak z błyszczącego tworzywa sztucznego, które jest mniej wytrzymałe.
Plusem jest jednak to, że lekka modyfikacja bryły sprawiła, że jeszcze łatwiej dopasować je do kształtu kanału słuchowego. Są też lżejsze i przyjemniej nosi się je zimą; nie trzeba czekać aż wykonana z metalu konstrukcja się ogrzeje.
Szkoda nieco, że do obniżenia kosztów firma musiała zrezygnować z dwóch kabli. Szczególnie, że zamiast plecionych przewodów z czterech wiązek do P2 dołączony jest prosty kabel. Gdy przesuwa się on po ubraniu występuje efekt mikrofonowy. Zaletą jest gruba silikonowa izolacja, dzięki której kabel powinien wiele wytrzymać.
Ujmując to krótko: jakość wykonania Mee Audio Pinnacle P2 to zdecydowanie nie poziom P1, a do tego model ten wypada gorzej na tle zamkniętych w metalowych obudowach Fiio F9 czy RHA MA750i z podobnej półki cenowej. Wygodna jest jednak wielką zaletę tego modelu.
Zanim przejdę do najważniejszego dodam, że pilot na kablu również pozbawiony jest kontrolerów głośności. Działa podobnie do tego z zestawu dla Pinnacle P1.
Pinnacle P2 to już zupełnie inne brzmienie. Gorsze?
Najważniejsze jest jednak to, czy model Pinnacle P2 sporo stracił pod względem jakości dźwięku do starszego i droższego brata. Ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Nowość, która raptem parę miesięcy temu trafiła na rynek, oferuje bowiem inne brzmienie. Pewne jest to, że nie nazwę go audiofilskim.
P2 nie są tak jasne jak P1. To bardziej zbalansowne granie na planie litery "V" z basem, który dorównuje wyraźnie zaakcentowanemu niższemu sopranowi. Pinnacle P2 schodzą dość nisko, a subbas jest wyraźnie wyczuwalny i szybko wygasa. Środkowego i wyższego basu jest nieco więcej niż w P1, ale nie przysłania średnicy. Dół jest zbity, szybki, kształtny i całkiem szczegółowy.
Środek jest przejrzysty, ale nie został tak wygładzony jak w P1. Dolna średnica jest lekko odsunięta, ale mniej niż w droższym modelu. Jest do tego pełniejsza , a instrumenty opierające się na basie brzmią dobrze. Męskie wokale są nieco suche, ale zawsze czytelne. Górna średnica jest wyniesiona, co przybliża żeńskie wokale, które brzmią całkiem intymnie.
Dźwięki z tego pasma są czyste i odsłaniają bardzo dużo detali. Tańsze Pinnacle mimo mniejszej gładkości nie mają dużych skłonności do ulegania sybilantom. Mogą jednak pojawiają się gorszych jakościowo nagraniach.
Góra jest jednak zupełnie inna niż w P1. Pasmo to nie jest ani tak rozciągnięte, ani tak wygładzone. Sopran jest wyraźnie zaakcentowany zaraz za średnicą, co dodaje dźwięku blasku, ale jednocześnie wyraźnie go wyostrza. To dość agresywne granie, ale nie jest to jednak poziom, gdy góra zaczyna kuć w uszy. P2 odsłaniają niezłą ilość detali, jak na swoją półkę cenową.
Plusem - jak na słuchawki za mniej niż 500 zł - jest z pewnością scena, której nie brakuje głębi, a rozciągnięcie jest naprawdę dobre. Separacja instrumentów jest dobra, ale nie powala. Nie są to jednak słuchawki stworzone z myślą o analizie dźwięku. Mee Audio Pinnacle P2 mają dostarczać rozrywkowego brzmienia i udaje im się to w 100 proc.
Dźwięk jaki wydobywa się z nich jest dynamiczny, szybki i angażujący, a przy tym niepozbawiony szczegółów. Co więcej, słuchawki te są o wiele prostsze w odbiorze niż Pinnacle P1. To świetnie wyważona jakościowo propozycja dla użytkowników smartfonów.
Spora przewaga nad Pinnacle P1
Rozrywkowe, ale szczegółowe granie to według mnie spora zaleta, gdy idzie o wykorzystaniu słuchawek głównie w parze ze smartfonami. W tym wypadku równie ważne jest to, że Pinnacle P2 o wiele łatwiej napędzić niż poprzednika. Słuchawki dobrze grały z LG G6, Xperią XZ1 czy P10 Plus Huaweia. Nie wymagają wcale wzmacniacza zewnętrznego, chociaż po wpięciu ich do Astell & Kern AK XB10 można poczuć "pełniejsze brzmienie".
Model ten jest również bardziej podatny na equalizację - stosowanie korektora w odtwarzaczach daje lepsze efekty, dzięki czemu można np. zmniejszyć podbicie sopranu. W tym celu można skorzystać również z pianek Comply, ale połączenie to według mnie zaburza dość dobrą równowagę między basem a wyższymi tonami.
Mee Audio wie o zaletach złącza MMXC
Pinnacle P2 nie mają zachwycającego kabla na tle P1. Firma postanowiła jednak udostępnić jako dodatkową opcję przewód "audiofilski", który ma być tym samym co w przypadku P1.
Po wpięciu przewodu, który znalazłem z droższymi słuchawkami, odczułem poprawę klarowności dźwięku i wyraźnego poszerzenia góry, ale bas był mniej podbity (brzmienie z ocieplonego stało się jaśniejsze). Efekt ten można było jednak dobrze zaobserwować z lepszymi źródłami dźwięku jak ZTE Axon 7 czy Astell & Kern AK XB10.
Konkurencja w przedziale P2 jest naprawdę spora
Pinnacle P1 to słuchawki, które może i mają pewną konkurencję, ale ta w niższym przedziale (w Polsce będzie to jakieś 500 zł) jest o wiele większa. Sprzęt podobny jakościowo do Pinnacle P2 to:
- RHA MA750i - słuchawki te również grają na planie \V\
- ale jest to mniej odczuwalne (bardziej liniowe granie). Subbas jest wyraźniejszy, średni bardziej neutralny, środek wydaje się bardziej czytelny. Góra jest lepiej kontrolowana. Rha grają nieco bardziej efektownie, ale to Pinnacle P2 zagwarantują bardziej rozrywkowe brzmienie.
- FiiO F9 - model z trzeba przetwornikami FiiO to również \V\ z podbitym średnim basem. Ma lepsze zejście i mocniej zaakcentowanym subbas, ale niskie tony nie są tak szybkie i zbite. Pinnacle P2 mają pełniejszą i cieplejszą niższą średnicę oraz nieco mniej zaakcentowany niższy sopran. F9 mają większą scenę, a Mee Audio gwarantują lepiej zbalansowane brzmienie.
- 1More Triple Driver - to również podobne strojenie na planie \V. Nacisk położono na bas, który jest bardziej kształtny, a góra wydaje się bardziej rozciągnięta i gładka. Produkt 1More lepiej radzi sobie z separacją, ale ma wyraźnie wycofaną górną średnicę.
- HiFiMAN RE-400i - to równiejsze w brzmieniu słuchawki o ocieplonej średnicy i odrobinę wycofanym sopranie. Są mniej muzykalne, ale mogą być alternatywą dla osób szukających brzmienia skupionego na średnich tonach.
Wybór w przedziale do 500 zł jest naprawdę duży, ale Pinnacle P2 to propozycja, która zdecydowanie się broni. Nie licząc niedostępnych w Polsce oficjalnie Triple Driver, wydają się najbardziej muzykalnymi i najłatwiejszymi w odbiorze ze wspomnianych modeli.
Mee Audio Pinnacle P1 i P2 to wybór, który warto rozważyć
Jaśniejsze, audiofilskie Mee Audio Pinnacle P1 oraz bardziej rozrywkowe, ale wciąż niezłe technicznie Pinnacle P2 to naprawdę ciekawe propozycje. Pod kątem smartfonów zdecydowanie wybija się tańszy i nowszy model, ale P1 - o czym wspomniałem już - są warte każdej złotówki.
Oba modele postanowiłem ocenić więc bardzo wysoko i zdecydowanie polecam zapoznanie się w sklepach ze słuchawkami amerykańskiej marki.
Pinnacle P1
- świetna, audiofilska jakość dźwięku
- angażująca, a przy tym relaksująca sygnatura
- gładkie brzmienie i duża liczba odkrywanych detali
- świetna jakość wykonania
- odpinane kable ze złączem MMCX
- bogate wyposażenie zestawu, w tym aż dwa kable (jeden audiofilski)
- niezły stosunek ceny do jakości
- rozjaśniona góra nie każdemu musi się podobać
- bardzo wymagające słuchawki, które potrzebują zewnętrznego wzmacniacza, aby można było wyciągnąć z nich najwięcej w parze ze smartfonami
- bądź co bądź, cena jest wysoka
Pinnacle P2
- dobry stosunek ceny do jakości
- rozrywkowe, angażujące brzmienie z dynamicznym basem
- słuchawki odsłaniają sporo detali jak na swoją półkę cenową
- wysoki komfort korzystania i dobra izolacja
- niezły zestaw akcesoriów
- słuchawki łatwe do napędzenia, które będą grać z większością smartfonów
- złącze MMCX i możliwość dokupienia dodatkowych kabli
- standardowy kabel powinien być tym "do telefonów" z P1
- góra może być momentami nieco ostra i szeleszcząca
Sprzęt dostarczyła firma RAFKO, która w Polsce zajmuje się oficjalnie dystrybucją sprzętu Mee Audio.