Jak dobry może być iPhone? Kilka słów o tym, jak Apple wpadł w sidła własnego sukcesu
Czy Apple - gdyby tylko chciał - mógłby wpakować do iPhone'a najlepsze dostępne technologie i komponenty? Wbrew pozorom niekoniecznie.
23.08.2023 | aktual.: 25.08.2023 14:35
Pod moim ostatnim felietonem o Dynamic Island pojawił się komentarz negujący sens obecności otworu w ekranie. Komentujący zwrócił uwagę, że od lat istnieją smartfony z aparatami ukrytymi pod ekranem.
"Dziura w ekranie nie ma żadnego sensu, a we flagowcach za 6k powinno już jej nie być. Kamera pod ekranem jest w smartfonach za 3k, nie ma żadnego powodu, dlaczego te super flagowce miałby nie mieć takiego rozwiązania. Dziury tylko szpecą urządzenie" - napisał norbe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy faktycznie nie ma żadnego powodu, dla którego Apple nie mógłby zastosować sensorów podekranowych? Cóż, abstrahując od kiepskiej jakości takich aparatów i potencjalnie wysokie kosztu produkcji, jest jeszcze jeden problem, o którym mało się mówi.
Sprzedawanie ponad 200 mln iPhone'ów rocznie ma swoją cenę
Według raportu IDC, w samym 2022 roku Apple dostarczył 226,4 mln iPhone'ów. Przy czym - co istotne - mówimy o firmie, która wprowadza rocznie 4-5 nowych modeli (głównie bliźniaczych), a nie ponad 30 zupełnie różnych jak Samsung.
Mówimy o liczbach tak abstrakcyjnych, że mało kto zastanawia się, co właściwie oznaczają. A oznaczają tyle, że ktoś musiał w ciągu roku wyprodukować 226,4 mln smartfonów. Czyli prawie 19 mln miesięcznie. 620 tys. dziennie. 26 tys. na godzinę. 430 na minutę. 7 na sekundę.
Liczby te przekładają się nie tylko na końcowy etap produkcji. Bo przecież wcześniej ktoś musi dostarczyć ponad 226 mln ekranów i baterii. Prawie 500 mln głośników. Jeszcze więcej obiektywów i matryc aparatów.
Będąc tak dużą firmą, Apple jest uzależniony od mocy przerobowych swoich dostawców i podwykonawców. To, że podekranowy aparat trafił do samsunga za 9000 zł czy niszowego telefonu ZTE, nie oznacza automatycznie, że ktokolwiek byłby w stanie wyprodukować tyle egzemplarzy, by wpakować je do najpopularniejszej linii smartfonów na świecie.
A nawet gdyby ktoś był w stanie dostarczyć niezbędne sensory, pod uwagę należy wziąć jeszcze inne potencjalne problemy logistyczne. Wystarczyłoby przecież, że montaż takiego aparatu z jakiegoś powodu wydłużyłby proces produkcji telefonu o 3 sekundy i całe przedsięwzięcie mogłoby się okazać zupełnie nieopłacalne.
Już nawet iPhone 15 pokazuje, że Apple wpadł w sidła własnego sukcesu
Według przecieków, Apple planuje zmniejszyć ramki otaczające ekran iPhone'a 15 Pro i 15 Pro Max. Koreańskie media donoszą, że dwóch z trzech dostawców nie jest w stanie produkować masowo paneli nowego typu, co może wpłynąć negatywnie na początkową dostępność smartfonów. A to nie koniec problemów.
Pierwsze smartfony z peryskopowymi teleobiektywami trafiły do klientów w 2019 roku. Apple po raz pierwszy ma zastosować taki aparat dopiero w iPhonie 15 Pro Max. 4-letni poślizg względem konkurencji jest obiektem drwin internautów, ale nawet teraz Apple ma ponoć duże trudności z uzyskaniem wystarczającej liczby komponentów, co może opóźnić rynkową premierę tego modelu nawet o miesiąc.
Bo widzicie - istnieje duże prawdopodobieństwo, że iPhone 15 Pro Max rozejdzie się lepiej niż wszystkie dotychczasowe samsungi ultra i huaweie pro razem wzięte.
Apple'owi jest wyjątkowo trudno implementować nowe rozwiązania
Wyobraź sobie, że masz firmę produkującą obiektywy do aparatów. Udało ci się opracować absolutnie przełomową soczewkę generującą 1000-krotny zoom, ale - z uwagi na ograniczoną dostępność surowców - jesteś w stanie wyprodukować tylko milion egzemplarzy.
Gdy pójdziesz ze swoim obiektywem do Xiaomi, ten może sobie pozwolić na wykupienie całej partii, zmodyfikowanie już istniejącego telefonu i wypchnięcie go do Indii i Chin jako Redmi Note 2137T Turbo 5G. Milion sztuk się rozejdzie, telefon po cichu zniknie z oferty i nikt nie będzie płakał. Apple jest na etapie, na którym na takie zagrywki pozwolić sobie nie może.
Morał? Jeśli chcesz mieć dostęp do najświeższych nowinek technologicznych, Apple nie jest raczej marką dla ciebie. I to niekoniecznie z jego winy, bo z podobnymi ograniczeniami musiałby się liczyć każdy producent sprzedający rocznie ponad 200 mln topowych smartfonów. Ot sidła własnego sukcesu.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii